Melioracja doliny rzeki Wkry

Poprzedni felieton miał być materiałem podsumowującym zagadnienie melioracji doliny rzeki Wkry. Okazało, się jednak, że wśród Czytelników znaleźli się też tacy, którzy zechcieli podzielić się swoimi wspomnieniami z tamtych czasów.
Wkra, 2007 r.

Jednym z nich jest Tadeusz Feliks Sokołowski emerytowany nauczyciel, urodzony w nadwkrzańskiej Wygodzie, obecnie mieszkaniec Inowrocławia. Przesłał nam swoje wspomnienie, które zamieszczamy z niewielkimi skrótami: (…)inspiratorem tej regulacji i jej gorącym zwolennikiem był poseł z Bieżunia i zarazem dyr. LO i poeta – Gołębiewski (imienia nie pamiętam). Już po dużym odcinku prac, czy nawet po jej ukończeniu odbyło się w remizie OSP w Radzanowie spotkanie z posłem Gołębiewskim podczas, którego mój ŚP ojciec dziękował Panu posłowi za tak wielkie na owe czasy przedsięwzięcie i bardzo pożyteczne dla rolników okolicznych wiosek, którym rzeka nieuregulowana zalewała ciągle łąki i pastwiska. Szczególnie podczas wiosennych roztopów a także po skoszeniu trawy na łąkach była ciągle walka z wodnym żywiołem.  Znam dobrze ten problem, gdyż nad tą rzeką się urodziłem i wzrastałem. Mój dom rodzinny, który jeszcze stoi (ma już ponad 90 lat) znajduje się tylko 150 m od Wkry, a pastwiska oddzielają go od rzeki. (…) Łąka położona między Zgliczynem Witowym, a Zgliczynem Pobodzym należąca do moich rodziców miała powierzchnię 14 mórg/jedna morga-56 arów/czyli niecałe 8ha i nazywana była kociołkiem ze względna to, że dokoła oblewała ją rzeka. Trudno było do niej dotrzeć, a jeszcze trudniej skosić i potem zebrać wysuszone siano. Bardzo często się zdarzało podczas mojego dzieciństwa, że rodzice mówili, że łąka popłynęła, tzn. albo nie można było skosić trawy albo po skoszeniu zalewała ją rzeka. (…) po uregulowaniu rzeki nie było już w niej tyle ryb, co przed tym doniosłym na te czasy przedsięwzięciem i była o wiele płytsza woda, ale za to szybszy prąd wody. Przed rozpoczęciem tych prac woda w rzece przy moście na Drzazdze była głęboka na 5m, a potem tylko ok. 1m, a podczas upału i suszy jeszcze płytsza.

Godnym uwagi są również poglądy mgr inż. Krzysztofa Kożuchowskiego, przewodniczącego Rady Miejskiej w Bieżuniu w latach 1994-2002, rolnika ze Stawiszyna: Melioracja sięgnęła daleko. Drenowano grunty orne, które były dobrej jakości, lecz podmokłe, m.in. w Stawiszynach, Sadłowie, Zgliczynie Pobodzym, Sadłowie Parcelach. Przyniosło to wielkie dobrodziejstwo. Natomiast nawodnienie jest żadne – grunty orne, a szczególnie łąki i pastwiska, przesychają. Odwodniono chyba nadmiernie. Nawodnienie działało tylko na początku. Zaniedbano urządzenia. Przed dziesięciu laty „urzędowe” spółki wodne zostały rozwiązane. Obecne – dobrowolne są w zalążku. Rolnicy nie garną się do nich. Przyzwyczaili się do przymusowych opłat melioracyjnych, a świadomość, żeby organizować się samemu, jest niewystarczająca.

Alfred Borkowski, wiceprzewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej w Ciechanowie, na krajowej konferencji poświeconej ochronie środowiska mówił w dyskusji : Melioracja miała podnieść żyzność gleb, osuszyć pola i łąki oraz sztucznie nawodnić tereny potrzebujące wody. Stało się inaczej. (…) U nas właściwie nie ma melioracji, tylko sączkowanie ziemi, odprowadzenie całej wody. Jest to przestępstwo wobec ziemi, na której żyjemy, przestępstwo, które odczują nasze wnuki i prawnuki.

Poglądy innych rolników i wędkarzy są również rozbieżne. Większość żałuje zniszczonej przyrody (…) Jest grupa osób, które krytykują całość inwestycji i jej poszczególne elementy.

W latach 1970-1971 opracowana została ekspertyza pomelioracyjna „obiektu łąkarskiego” Wkra, której zadaniem było ustalenie, czy zostały spełnione założenia przedmelioracyjne dotyczące zwiększenia produktywności gruntów. W podsumowaniu czytamy m.in.: Ogólnie należy stwierdzić, że melioracja i zagospodarowanie obiektu wpłynęły korzystnie na zmianę siedlisk łąkowych. Wprawdzie powierzchnia o uwilgotnieniu stale lub okresowo niedostatecznym wzrosła z 6 do 12% po melioracji, to jednak o uwilgotnieniu zadawalającym zwiększyła się z 23 do 80%. Do rolniczego wykorzystania udostępnione zostały gleby bagienne odznaczające się dużymi możliwościami produkcyjnymi. Zbiory wzrosły 2,8 razy, a ich wartość gospodarcza zwiększyła się ośmiokrotnie. Dotyczyło to 2445 ha, w tym 2130 ha łąk, z których 1780 ha zagospodarowano metodą pełnej uprawy.

Ta optymistyczna ekspertyza sprzed 30 lat obecnie jest zupełnie nieaktualna. Są również opracowania (1992), w pewnym sensie przeciwstawne, które na przykładzie Gołuskiej Kępy potwierdzają postępującą degradację unikatowego środowiska przyrodniczego objętego granicami rezerwatu „Gołuska Kępa” spowodowaną regulacją Wkry i melioracją przyległych terenów. Rok wcześniej, w 1991 r., szukając sposobów uratowania przyrody rezerwatu, na zlecenia Urzędu Wojewódzkiego Wydziału Ochrony Środowiska w Ciechanowie przeprowadzono ekspertyzę, której wyniki są pesymistyczne.

We wnioskach bowiem czytamy: Nie jest możliwym przywrócenie stosunków wodnych sprzed regulacji rzeki Wkry – zalane zostałyby użytki zielone i podtopione grunty orne. Będziemy więc świadkami postępującej degradacji środowiska. Jak z powyższego wynika oceny zysków i strat spowodowanych melioracją doliny Wkry, na odcinku Poniatowo – Bieżany, są sprzeczne.

Sumując: korzyść z melioracji w stosunku do wkładu finansowego w tę inwestycję jest niewspółmiernie mała. Bezpowrotnie została zniszczona oaza pięknej bagiennej przyrody. Proces degradacji będzie, niestety, nadal postępował. Produktywność podsychających gruntów można by było w pewnej mierze poprawić, wprowadzając odpowiednie gatunki roślin, szczególnie traw i stosując prawidłowe metody uprawy, po uprzednim przywróceniu urządzeń wodnych do stanu używalności i właściwej ich eksploatacji. W tak rozdrobnionej gospodarce i przy niskim poziomie wiedzy rolnej nie jest to możliwe. Gdyby nie było melioracji, dolina Wkry z zachowanym pierwotnym mikroklimatem, z całym pięknem jej przyrody miałaby olbrzymie walory turystyczne.

Wydaje się, że problem ten trafnie podsumował Stefan Gołębiowski – inicjator inwestycji, który na kilka lat przed śmiercią napisał: (…) Nad dwiema rzekami się pochylam. Jedną żegnam łzą ukrytą w oku, a drugą witam z uśmiechem. Rzeka mogła być okrutna w swojej urodzie, ale to była wierna rzeka zrośnięta z naszą dolą i niedolą. Mimo wszystko -żywicielka (…).

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Melioracja doliny rzeki Wkry

Podsumowując felietony dotyczące regulacji doliny rzeki Wkry chciałbym przedstawić kilka wypowiedzi dotyczących tego zagadnienia, zebranych przez doktora Stanisława Ilskiego.
Koparka p�ywaj�ca �Hydra(fragment)�, Radzan�w, lata 70.XX w. – miejsce spotka� miejscowej m�odzie�y

Zanim jednak przejdę do tych opinii, chciałbym podziękować Stefanowi Chrzanowskiemu z Radzanowa, dzięki którego uprzejmości możemy pokazać Czytelnikom jedyne jak dotąd znane zdjęcia fragmentów koparki pływającej „Hydra” . Pracowała ona na Wkrze w czasie prac melioracyjnych, obsługiwana m.in. przez Leszka Bieniewicza, Franciszka Karpińskiego, Franciszka Chrzanowskiego i Franciszka Bieniewicza i zakończyła swój żywot niedaleko mostu w Radzanowie, gdzie jej relikty znikały stopniowo na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku.

Wracajmy jednak do głównego wątku.

Kazimierz Stolarczuk, emerytowany kierownik wydziału melioracji w Żurominie, twierdził, że inwestycję należy ocenić pozytywnie ze względu na przewartościowanie zacofanego rolnictwa, a co za tym idzie wprowadzenie nowoczesnego budownictwa wiejskiego oraz wzrost zamożności. Wszystkie urządzenia działały początkowo bez zarzutu, lecz stopniowo je dewastowano i dziś już prawie nic nie działa. Najsmutniejsze jest to, że dewastacji dokonali ci, dla których wykonano tę wielką inwestycję. Przy dobrej gospodarce urządzeniami nie byłyby jeszcze potrzebne zbiorniki retencyjne. Stanisław Stemplewski, kierownik w Inspektoracie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Mławie, podobnie jak Kazimierz Stolarczuk, uważa, że wykonanie melioracji doliny Wkry było konieczne. Bez melioracji wioski położone w dolinie przestałyby już istnieć ze względu na niemożność osiągnięcia zarobków, niezbędnych do życia. Nie byłoby transformacji gospodarki. Stemplewski, poza brakiem konserwacji urządzeń i ich dewastacją, widzi pewne błędy w wykonaniu inwestycji. Główną sprawą jest osiadanie gruntów torfowych nawet o 50-70 cm, co powoduje zbyt wysokie położenie urządzeń i spłycenie rowów, w które woda wchodzi zbyt cienką warstwą. Nie najlepsze okazało się wykorzystanie starych koryt jako odcinków rowów melioracyjnych. Te nie oczyszczane koryta zatrzymują i chłoną wodę, która ma nawadniać dalsze obszary. Wadliwy typ zasuw na łańcuchach Galla powoduje utrudnienie w obsłudze, a czasem nawet ją uniemożliwia. Jest zbyt duża amplituda poziomów wody w rzece, 150-160 cm podczas suszy, do 370 cm w czasie wiosennych powodzi (na wodomierzu w Trzcińcu). Świadczy to o niedostatecznym odpływie wody na odcinku Bieżany – Strzegowo. Olbrzymia i bardzo kosztowna inwestycja nie miała logicznego dalszego ciągu w postaci konserwacji i napraw urządzeń. Dla kasy państwowej było to zbyt kosztowne, a rolnicy, na których liczono, włączyli się niedostatecznie. Obecnie cały system wymaga poprawienia, zmiany urządzeń, które po tylu latach są zdekapitalizowane oraz, co bardzo ważne, zapewnienia prawidłowej konserwacji.

Marian Beczkowski – pełniący niegdyś funkcję dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska w Ostrołęce i ekspert oceniający wyniki melioracji, a w latach sześćdziesiątych kierownik budów jazów i regulacji Wkry na odcinku Bieżany – Poniatowo, twierdzi, że kardynalnymi błędami, które doprowadziły do zrujnowania systemu, były: nieoddanie urządzeń na własność właścicielom zmeliorowanych gruntów oraz to, że po transformacji ustroju nie został stworzony system, który pozwoliłby na to, żeby wszystko dobrze działało. Na pocieszenie twierdzi, że w porównaniu z innymi podobnymi rzekami, gdzie przeprowadzono meliorację, na naszym odcinku Wkry jest świetnie

Krzysztof Ilski, były radny wojewódzki województwa ciechanowskiego, przewodniczący komisji rolnej w latach 1980-1989, uważa, że przeprowadzenie melioracji doliny Wkry było błędem. Nie wzięto pod uwagę perspektywy czasu. Taka melioracja niszczy na zawsze środowisko. W latach, kiedy ją przeprowadzano, wydawało się, że jest niezbędna. To były czasy, w których odzyskanie każdego kawałka gruntu miało wartość. Nie uwzględniono potrzeby chronienia przyrody. Nikt nie brał pod uwagę, że dolina Wkry to jeden z niewielu w kraju unikatowych biosystemów bagiennych z całą gamą żyjących tu zwierząt i ciekawą szatą roślinną. Przeprowadzenie melioracji na ograniczonym odcinku rzeki wywołało niekorzystne zmiany w całym dolnym biegu, który został skazany na niedobory wody w okresach, kiedy jest ona potrzebna. Prowadziło to do zachwiania równowagi biologicznej. Wybudowane urządzenia okazały się niewystarczające do nawodnień i zapobieżenia nadmiernemu spływowi wody korytem. W końcu lat osiemdziesiątych myślano o poprawieniu błędów poprzez wybudowanie szeregu zbiorników retencyjnych. Plan perspektywiczny zagospodarowania przestrzennego województwa ciechanowskiego do 2020 roku na uregulowanym odcinku Wkry przewidywał budowę czterech zbiorników. Plan zatwierdziła komisja rolna i WRN. Już wtedy dawał się odczuć brak wody, której poziom obniżył się nawet o kilka metrów. Budowa takich zbiorników pociągnęłaby za sobą niewspółmiernie wysoki koszt w stosunku do uzyskanych efektów. Następną, bardzo ważną przyczyną złego funkcjonowania urządzeń melioracyjnych okazało się nie tylko zaniedbanie konserwacji, ale również ich niszczenie. Nie przewidziano, że rolnicy, co przykro stwierdzić, nie dojrzeli do tego, aby mogli korzystać z urządzeń, dotychczas przez nich nie spotykanych. Nie brali również pod uwagę, że w dążeniu do polepszenia ich bytu, przeznaczono na tę inwestycję olbrzymie pieniądze społeczne. Dużą winę ponoszą również spółki wodne, których działania były najczęściej fikcją a nawet okazywały się szkodliwe. W rezultacie w ciągu kilku lat urządzenia zostały zdewastowane. Prócz tego właściciele odzyskanych do produkcji gruntów gospodarowali prymitywnie. Dla przykładu można podać, że łąki zasiane przed 40 laty w większości nie zostały do dziś ponownie uprawione, i nie są prawidłowo nawożone. Taka gospodarka połączona z przesuszeniem gruntów doprowadziła do ich stepowienia. Mamy więc ponownie nieużytki, ale zamiast bagiennych – stepowe. Te pierwsze były jednak oazą pięknej przyrody, a obecne?

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.