Rozmowa z Piotrem Wlizło przewodniczącym zespołu ds. przeciwdziałania narkomanii

Dziś druga część wywiadu z Piotrem Wlizło przewodniczącym zespołu ds. przeciwdziałania narkomanii. W zeszłym tygodniu Wlizło opowiadał o tym, co czeka człowieka, który decyduje się sięgnąć po narkotyk, a także jak powinni reagować rodzice i jak można narkomanowi pomóc. Dziś druga część wywiadu: o dilerach, policji i bezradności.
NULL

Cykl „Wszyscy przeciw narkotykom” rozpoczynamy od wywiadu z Piotrem Wlizło dyrektorem ŻCK, przewodniczącym Zespołu do spraw Przeciwdziałania Narkomanii. Kulminacyjnym punktem akcji będzie spotkanie z Barbarą Rosiek autorką kultowego „Pamiętnika narkomanki” (organizatorem spotkania jest Biblioteka Publiczna w Żurominie). Czytelników z kolei prosimy o włączenie się do naszej akcji w komentarzach na stronie kurierkurierzurominski.pl. Część z nich również znajdzie się na łamach Kuriera.

Rozmawiał Adam Ejnik

[b]Adam Ejnik: Ustaliliśmy. Młoda osoba, która zaczyna brać narkotyki powoli traci wszystko: zaufanie najbliższych, przyjaciół, zdrowie… Mimo to młody człowiek zapomina się, bierze…[/b]

Piotr Wlizło: Wiedza młodego człowieka na temat narkotyków niestety jest znikoma na tzw. podwórku nie mówi się o uzależnieniu, szkodliwości, konsekwencjach. Tam się mówi o zabawie , odlotach, złotych środkach na problemy. Każdy młody człowiek potrzebuje akceptacji, grupy, z którą się identyfikuje. Często znajduje ją na podwórku, blokowisku. Kręci go starsze towarzystwo – dla nich jest ważny . Tam, gdzie nie ma rodziców, często jest podwórko i często podwórko wychowuje z całym jego asortymentem i konsekwencjami. Mówię zawsze młodym ludziom: jesteście na imprezie, ktoś coś wyjmuje i proponuje wam, to nie podejmujcie decyzji zbyty pochopnie, nie działajcie spontanicznie, nie próbujcie się nikomu przypodobać. Podejmujcie właściwe decyzje podparte wiedzą, która może was uratować.

[b]Inna sprawa, że odmówić, będąc w towarzystwie, potrafią nieliczni. Poddajemy się presji członków imprezy i bierzemy, chociaż wiemy, że to złe…[/b]

Zgadza się. Kiedy ktoś wkoło puszcza skręta i wszyscy palą, to trzeba być niezwykle silnym, żeby samemu nie zapalić.

[b]O ile pamiętam, ty taki byłeś. Będąc nastolatkiem obracałeś się w towarzystwie kontestującym. Mimo to narkotyki nie stanęły na twojej drodze…[/b]

Miałem to szczęście, że nie kręciły mnie do narkotyki. Nie miałem też problemu z odmawianiem. Można się tego nauczyć. Wielu wtedy stoczyło się na samo dno, ale są też tacy, którzy wyszli z tego błędnego koła. Znaleźli sens życia. Choćby w religii.

[b]Co my dorośli możemy dać młodemu człowiekowi, żeby narkotyki go nie interesowały?[/b]

Brak pasji, brak zaangażowania, zainteresowań – to są sprzymierzeńcy narkotyków. W pewnym momencie taki młody człowiek zauważa że życie jest bez sensu, życie jest płytkie i szuka czegoś więcej. Ludzi z pasją, poszukujących nowych form rozwoju, ciekawych form spędzania wolnego czasu jest coraz mniej. My dorośli powinniśmy zarażać młodych swoimi pasjami. Możemy pokazywać, jak spędzić można czas z trzeźwą głową, z trzeźwym umysłem.

[b]Na przykład…[/b]

Przykładów jest wiele: sport, taniec, muzyka. Nawet zbieranie znaczków.

Musimy trafić do młodego człowieka, zainteresować go…

…Jeśli my tego nie zrobimy, może zrobić to diler. On da dziecku „ciekawą” alternatywę. Pigułkę na wszelkie troski. Narkotyk. Potem dziecko, nastolatek staje się niewolnikiem tej pigułki i dilera.

Skąd się biorą dilerzy. Widzę ich jako bezwzględnych ludzi, którzy dla pieniędzy rujnują życie naiwnych…

Łatwe pieniądze. Tam gdzie jest łatwa kasa, tam znajdą się ludzie, którzy będą chcieli ją podnieść.

Nie można ich odizolować, zamknąć w więzieniu?

Pewnie można, ale na ich miejsce pojawią się nowi.

Poza tym chyba nie jest łatwo policji zatrzymać dilera?

Policja, żeby złapać dilera, musi sporo czasu spędzić na gromadzeniu materiałów dowodowych. Ludzie mają pretensję do policji. Mówią: ja wiem, kto jest dilerem, mogę wam pokazać, a wy nie wiecie? Co z was za policja? Pamiętajmy, że policjanci muszą winę udowodnić. Oni też wiedzą, kto diluje, ale jeśli nie mają twardych dowodów, to nic nie zrobią.

[b]Dlatego chętnych do dilowania jest wielu…[/b]

Problem ma jeszcze jeden aspekt. Niedawno wróciła grupa osób z więzienia i dalej robią to, co robili wcześniej. Trudno im się odnaleźć w tym środowisku. Oni wychodzą z więzienia i nie mają perspektyw. Nie mają pracy, zresztą nie ma pracy dla tzw. zdrowego obywatela, a co tu mówić o tych z „zaśmieconymi papierami”. Nie mają szans na żadną pracę, choć część z nich chciałaby pracować. Wracają więc do starych nawyków..

[b]Znasz takie życiorysy?[/b]

Niestety tak. Jest w Żurominie człowiek, nie diler, ale uzależniony, który wie, że popełnił błąd. Chce zmienić swoje życie. Ale jest mu strasznie trudno funkcjonować bez środków do życia, bez wsparcia, jakim jest praca

[b]Ilu narkomanów jest w Żurominie[/b]

Nie wiem. Mówi się, że dużo. A jeszcze więcej lekomanów. Nie prowadzimy niestety statystyk, a ostatnie badania wśród młodzieży robione były w 2010 r

[b]Możemy ich liczyć w jednostkach, dziesiątkach…[/b]

Tych którzy biorą amfetaminę, herę, palą skuna: nie sądzę, by było dużo. Większy problem jest z lekami. Młodzież bawi się lekami. Często znajdowaliśmy opakowania po tramalu i nie tylko nawet w szkolnych łazienkach. Uczniowie czasem dla hecy zakładają, kto ile weźmie i jaki będzie miał zjazd podczas lekcji. Z tym, że od leków się zaczyna, a później sięga się po coś, co daje większego kopa. Organizm będzie się domagał coraz większych dawek. Trzy tabletki nagle przestają działać, trzeba wziąć pięć. Z tym, że pięć może już cię zabić. Sam byłem świadkiem ataku polekowego u chłopaka przed domem kultury. Wzywałem karetkę, to naprawdę nic miłego. Jego kolega stał obok, ja byłem wystraszony, a on spokojnie stwierdził, że zaraz mu przejdzie. Parę tygodni później chłopak już nie żył, zapłacił najwyższą cenę za ostatnie prochy. Do dziś go wspominam i żałuję, że nie udało mi się zrobić wszystkiego…

[b]Leki są tak samo groźne jak narkotyki?[/b]

Nie mam wątpliwości. Leki są jak narkotyk. Jeszcze 5-6 lat temu walczyliśmy z tzw. twardymi narkotykami. Był dostęp do heroiny, amfetaminy czy skunów i tym się ludzie bawili, leki były na zastępstwo, jak było brak kasy na towar, leki łagodziły stany kacowe . Bolało cię, miałeś kaca rano, to brałeś leki. A teraz leki stały się modne, a młodzi nie interesują się twardymi narkotykami, oczywiście do czasu, aż leki przestaną dawać pożądany stan .

Dziś bierzesz leki, jutro sięgniesz po narkotyki. Z tym człowiek nie wygra.

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.