Żuromin. Bili pałką chorego człowieka. Mężczyzna trafił do szpitala

Dwóch napastników katowało chorego człowieka. Jeden go trzymał, a drugi okładał policyjną pałą. Gdzie popadnie. Do zdarzenia doszło w środę 16 października około godziny 14:00 przed Urzędem Starostwa Powiatowego. Zakrwawioną ofiarę zdarzenia 40 – letniego mieszkańca Wólki Kliczewskiej zabrała karetka pogotowia. Stwierdzono kilkukrotne złamanie kości nosowej. Napastników zatrzymała policja.
Zbigniew Pudlak do dzi� ma liczne obra�enia po pobiciu

Maciej Zaremba

redakcja@kurierkurierzurominski.pl

Do dantejskich scen doszło w czwartek około godziny 14 w centrum Żuromina. Dwóch mężczyzn biło 40 – letniego mieszkańca Wólki Kliczewskiej. Jak relacjonują świadkowie zdarzenia, cała sytuacja wyglądała makabrycznie. Jeden z napastników krępował ręce ofiary, wisząc mu na plecach, drugi zaś bił go policyjną pałką po całym ciele, również po głowie.

W pewnym momencie ofiara zaczęła wzywać policję. To spłoszyło napastników. Chwilę później na miejsce zdarzenia przyjechał radiowóz policyjny, po nim karetka pogotowia. Zakrwawiony mężczyzna trafił do szpitala.

Po kilku godzinach ujęto także napastników. Ci przyznali się do czynu i skorzystali z instytucji dobrowolnego poddania się karze (podpisując odpowiednie oświadczenie). Sprawa rozpatrywana jest w kontekście artykułu 158 kodeksu karnego dotyczącego pobicia z narażeniem zdrowia lub życia.

[b]Napastnicy[/b]

Napastnicy całego zajścia to bracia D. 39 – latek i 41 – latek z Żuromina. Są oni dobrze znani żuromińskiej policji z wykroczeń i przestępstw o innym charakterze. Wielokrotnie byli już zatrzymywani przez organy ścigania. Jeden z nich odbywał karę więzienia. Mimo tego po czwartkowym zajściu i wstępnych przesłuchaniach zostali wypuszczeni na wolność. Jeszcze tego samego dnia. Taka jest decyzja prokuratora. Przyznali się do czynów i poddali się dobrowolnie karze. Takie postępowanie stawia ich w korzystniejszej sytuacji przed rozprawą.

– Myślę, że nie musimy czuć się niebezpiecznie – mówi rzecznik KPP Żuromin sierżant sztabowy Tomasz Wnuk – To jednostkowy wybryk.

[b]Ofiara [/b]

Dotarliśmy również do ofiary napaści 40 – letniego Zbigniewa Pudlaka z Wólki Kliczewskiej. Mężczyzna jest w opłakanym stanie. Twarz ma całą opuchniętą, nad nosem widać szwy. W szpitalu przebywał dwa dni. Teraz dochodzi do siebie w domu. Feralnej środy przebywał akurat w Żurominie, żeby załatwić sprawy administracyjne w Starostwie.

40-latek z Wólki Kliczewskiej mimo stosunkowo młodego wieku jest poważnie chory na serce. Żyje z renty. Choroba Brugadów, jaką przechodzi mężczyzna, może doprowadzić do nagłego zatrzymania krążenia i śmierci. Szczególnie w sytuacjach, gdy chory znajduje się w stresowej sytuacji.

– Bałem się o własne życie – mówi nam mężczyzna – Jestem chorym człowiekiem i tam na ulicy mogłem po prostu umrzeć – dodaje.

[b]Co się wydarzyło o czternastej[/b]

W czwartek około godziny czternastej mieszkaniec Wólki Kliczewskiej Zbigniew Pudlak szedł do urzędu Starostwa. Do incydentu doszło przed Urzędem. Tam, idąc, otarł się o jakiegoś człowieka. Był to starszy z braci D. Między mężczyznami doszło do wymiany zdań. – Ty ślepy ch… – miał mówić żurominianin. Mieszkaniec Wólki nie był mu dłużny.

Wtedy, jak relacjonuje Zbigniew Pudlak, w ręku napastnika znalazła się butelka. D. próbował nią uderzyć przeciwnika.

– Udało mi się sparować cios łokciem i uderzyłem napastnika. Potem odszedłem – mówi Pudlak.

Jatka zaczęła się dopiero, gdy Pudlak wyszedł z Urzędu.

– Od strony Urzędu Gminy biegli w moją stronę dwaj mężczyźni – relacjonuje Pudlak.

Jeden skoczył Pudlakowi na plecy, krępując mu ręce, drugi wyciągnął policyjną pałę i zaczął nią okładać mężczyznę.

– Nie mogłem się wyrwać, tak mnie mocno trzymał. W pewnym momencie po ciosie w głowę zrobiło mi się ciemno przed oczami – mówi.

Mężczyzna oprzytomniał, jak usłyszał słowa „przewracaj go, bo zaraz mu kosę sprzedam”. Wtedy zaczął wzywać policję.

Przypominamy, że źródłem powyższej relacji jest wyłącznie jedna ze stron konfliktu, może więc zawierać ona subiektywny obraz zdarzeń.

[b]Obrażenia[/b]

Zbigniew Pudlak przebywał w szpitalu dwa dni. Ma na ciele liczne obrzęki i stłuczenia. Jego kość nosowa jest połamana w kilku miejscach. Lekarze zakładali mu szwy, składali kości.

– Bardzo cenię sobie pomoc służb, bo wykazały się one wielkim profesjonalizmem – mówi Pudlak – Obsługa karetki, personel medyczny no i przede wszystkim doktor Włodzimierz Lewandowski zajęli się mną w sposób niezwykle fachowy i troskliwy – Dziękuję też policji, że tak szybko ujęła sprawców – dodaje.

[b]Incydent drugi[/b]

Ze swoimi napastnikami Zbigniew Pudlak zetknął się po raz drugi w szpitalu. Gdy schodził przez izbę przyjęć, mijał prowadzonych przez policję braci.

– Wtedy młodszy z nich krzyknął do mnie; „Zobaczysz, jeszcze cię spalę” – mówi Pudlak.

Wspomina też, że przed miesiącem, kiedy jechał z Bieżunia w stronę Żuromina zobaczył zatrzymującego samochody mężczyznę.

– Znałem go z widzenia, padał deszcz, szkoda mi się zrobiło – mówi Pudlak – Zabrałem zmokniętego chłopaka. Pogadaliśmy sobie po drodze – dodaje.

Mężczyzną tym był właśnie młodszy z braci D.

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.