Adam Ejnik
a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl
Oryginalny sposób na zarabianie pieniędzy znalazł niezidentyfikowany mężczyzna. Podaje się on za mieszkańca Lidzbarka, puka do drzwi i mówi o swojej skomplikowanej sytuacji: Właśnie zabrakło mu paliwa, jego samochód stanął za rogiem, a musi dojechać do Lidzbarka.
Mężczyzna jest wysoki – około 180 cm, średniej budowy ciała, bez zarostu w krótkiej kurtce i z czapką z daszkiem. Ze sobą ma niewielki baniak na benzynę.
Jak reagują mieszkańcy? Niektórzy podchodzą nieufnie i pod byle pretekstem odmawiają mężczyźnie pomocy, ale większość pomaga.
Redakcji Kuriera udało się porozmawiać z sześcioma oszukanymi osobami. Cztery z nich dały mężczyźnie pieniądze na paliwo. Każdy po około 10 zł. Dwie napełniły czterolitrowy baniaczek, spuszczając paliwo ze swoich samochodów bądź przelewając z kanistrów.
Większość nie była świadoma, że jest naciągana i nieświadomie padło ofiarą oszusta.
Dość ciekawy głos w sprawie zabrała jedna z oszukanych osób.
– Do człowieka podeszliśmy z mężem nieufnie, jednak nie zawahaliśmy się mu pomóc. W pewnej chwili zorientowaliśmy się, że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy mężczyzna kłamie, czy mówi prawdę. A przynajmniej nie opłacało nam się tego robić. Wtedy zadaliśmy sobie pytanie, a co jeśli on naprawdę potrzebuje pomocy?
No właśnie, czy możemy odmówić pomocy potrzebującemu tylko dlatego, że jest coraz więcej oszustów? Często oszusta wyłapiemy. W jego zachowaniu, ubiorze, wyglądzie znajdziemy cechy, które wzbudzą nieufność. Tym razem jednak oszust nie wzbudzał większych podejrzeń.
O tym, że mężczyzna jest zwykłym naciągaczem, oszukani dowiedzieli się nieco później, kiedy okazało się, że zapukał nie tylko do nich.
Jak radzić sobie w takich sytuacjach? Może nasi Czytelnicy mają jakiś pomysł. Zapraszam do dyskusji.

Dodaj komentarz