
Adam Ejnik
a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl
Jan Karbowski ma 63 lata. Urodził się 14 kwietnia 1951 r. Żyje w skrajnej nędzy. Janek lubi jabłka. Jak jest słońce siada na ławce i wygrzewa kości.
Mieszkańcy wsi przepowiadają, że Janek zimy nie przeżyje. Ale przepowiadają tak już od 5 lat. Janek wciąż żyje, ale wygląda źle.
[b]Dom[/b]Zarośnięte podwórko i drewniany dom z prześwitami, w które można włożyć rękę. Śmieci. Odór stęchlizny. To jeszcze nic. Gorzej jest w środku. Na glinianej posadzce leży wszystko. Piec lub coś, co służy jako piec, ledwie stoi. Przed łóżkiem kałuża, błoto. Na ziemi graty. Za oknem wetknięty obrazek z Matką Boską.
Widzę, że Janek się wstydzi, ale prowadzi mnie do środka.
– Może Pan co pomoże – mówi.
Janek siada na brzegu łóżka. Ciężko siada. Na twarzy maluje się grymas bólu.
– Boli – mówi – Ta franca boli, żeby mnie ona nie bolała, to bym jakoś żył – dodaje.
– Musi pan do lekarza – mówię Jankowi.
– Byłem – odpowiada – Doktórka mówiła, że potrzebna jest amputacja. Nie pozwoliłem. Co ja bym bez nogi zrobił – mówi – Tak to jeszcze jakoś poradzę – dodaje mężczyzna.
Na pytanie, kiedy ostatnio mógł pracować, odpowiada, że nie wie.
[b]Praca[/b]Janek legalnie nie pracował prawie nigdy. Był kiedyś na Śląsku, pracował w zawodzie dwa lata.
– Jestem kowalem – mówi z dumą.
Szybko jednak zatęsknił za domem, za kolegami. Wrócił do Gościszki i pracował u ludzi.
– Najwięcej u takiego jednego w Bagienicach – wyjaśnił mężczyzna – Jak już nie miałem siły robić, to mnie wyrzucił – dodaje.
Ludzie jednak dodają, że Janek za dużo pił.
– Czasem piłem – mówi Janek – Nie powiem, zdarzało się – dodaje.
Potem Janek pomagał innym. Szedł do pracy, jak jakaś była. Jak nie było, siedział w domu.
– Jak było potrzeba, to szłem do żniw. Obdać świniom. Robiłem przy kartoflach. W lesie. Co było – mówi.
Aż się zdarzył wypadek. Jankowi na nogę spadł kloc drewna.
– Krzyczeli, żebym uciekał, a ja nawet nie widziałem, co się dzieje. Połamał mi nogę ten kloc. Ta goleń mi teraz przeszkadza. Robić nie mogę.
Wtedy. Było to 15 lat temu, Janek po raz pierwszy był u lekarza.
Od tej pory Jankowi pracowało się coraz ciężej. Coraz rzadziej pomagał innym. Po prostu do wielu prac już się nie nadawał.
– Ta goleń – powtarza Janek.
[b]Dziś [/b]– Janek przeżył zimę, bo była łagodna – mówi jeden z mieszkańców Gościszki – Jak następna będzie bardziej mroźna, to on zamarznie – dodaje.
– Nie gadaj, Janek jest twardy, zahartowany – szturcha go żona.
Janek zimę przeżył, ale były już sytuacje krytyczne. W niektóre dni nie mógł już rozpalić w piecu. Nie miał sił. Na szczęście zawsze się ktoś znalazł, kto mu pomógł.
Janek mieszka w norze. Nie ma światła. Nie ma wody. Janek nigdzie nie pracuje, renty ani emerytury też nie ma. Od gminy dostaje 135 zł na miesiąc. Pieniądze otrzymuje sklepowa, która przedstawia w gminie rachunki i tak się rozlicza.
– Starcza to na chleb i pasztecik. Zawsze jednak Jankowi się coś dorzuci. Jakiś owoc – mówi kobieta.
Jeden z mężczyzn macha ręką.
– Panie za psa dostaje się 24 zł, a człowiek ma 4. Co to za kraj? – pyta.
[b]We wsi pomaga mu więcej osób[/b]– Czasem sąsiadka zupy da – mówi mężczyzna – A jak świnie biją, to i smalcu zostanie sporo.
Janek płacze tylko czasami. Jak pomyśli o rodzinie. Jak pomyśli o zbliżającej się zimie i jak spojrzy na swoją nogę.
– On jest dobry chłop. On jak kiedyś dostał 10 zł, to kupił denaturat, a za resztę dzieciakom z wioski cukierków. I rozdał wszystkie te cukierki – mówią we wsi.
[b]Pomoc[/b]Janek nie pójdzie do szpitala. Nie chce takiej pomocy. Uważa, że w szpitalu zabiorą mu wszystko, co ma: godność i wolność.
– Ja byłem tam i widziałem, jak ich popychali. Ja bym tego nie zniósł – mówi.
– On nie chce pomocy. Chociaż naprawdę się bardzo staramy – mówi kierownik GOPS – u w Kuczborku Jadwiga Michalska – Mężczyzna jest pod naszą obserwacją. Na miejscu jest radny. Staramy się mu pomagać – dodaje kobieta.
Podkreśla jednak, że nawet jeśli udałoby się znaleźć dla niego miejsce w jakimś ośrodku, to on by takiej pomocy nie przyjął.
– On nie chce – mówi Jadwiga Michalska.
– Niech ja zdechnę, a się nie ruszę – mówi Janek – Do szpitala nie pójdę.
Świeci słońce. Janek siedzi na ławeczce. Grzeje kości. Janek wyciąga jabłko. Bardzo lubi jabłka.

Dodaj komentarz