
Tadeusz Manista
tadek.manista@op.pl
Spotkanie
W słoneczne, zimowe południe, pośród płatków śniegu leniwie spadających z nieba, Michał dostrzegł w oddali postać. Wydawała mu się nienaturalnie duża. Zaintrygowany tym widokiem postanowił podejść bliżej. Nie spuszczał z niej wzroku. W miarę zbliżania się, zdawała się rosnąć w oczach. Był to ogromny mężczyzna odziany w skóry, niosący coś dużego na prawym ramieniu. W lewej ręce trzymał opuszczony toporek nad długim stylisku, przypominający nieco góralską ciupagę. Uderzające w jego wyglądzie było to, że był zarośnięty. Długie włosy opadały swobodnie na ramiona, a na twarzy rysowały się wąsy i broda. Nie miał nakrycia głowy. Wyglądał, jak nie przymierzając – barbarzyńca sprzed wieków.
Zjawa
Michał szedł w kierunku mężczyzny z coraz większym niedowierzaniem w to, co widział i coraz bardziej uświadamiał sobie, że postać jest nie z tej epoki. Chociaż był środek dnia, zrobiło mu się nieswojo. Kiedy znalazł się w odległości kilkudziesięciu kroków od niego, włos zjeżył mu się na głowie, a skóra na karku nieprzyjemnie ściągnęła. Mężczyzna, którego obserwował od kilkunastu minut nagle zniknął. Ot tak, po prostu, rozpłynął się. Michał szukał gorączkowo śladów, które mężczyzna powinien był zostawić na śniegu. Niestety nie było kompletnie niczego. Co więcej, nie było miejsca, gdzie „wielkolud” mógłby się skryć. Kiedy emocje opadły i na spokojnie przeanalizował to, co zobaczył, tylko jedna odpowiedź kołatała w jego głowie – spotkał zjawę z zaświatów.
Nasyp
Następnego dnia jadąc do pracy, spoglądał na miejsce, w którym zjawa zniknęła mu z oczu. W pewnej chwili zatrzymał samochód i włączył wsteczny bieg. Wydawało mu się, że coś dostrzegł. Nie mylił się. Wzdłuż łąki rysował się wyraźnie płaski, długi nasyp. Gdyby nie śnieg, który przysypał go od południowej strony, pewnie by go nie zobaczył. Nie dawało mu to wszystko spokoju. Po kilku dniach postanowił sprawdzić, co skrywa ten nasyp. Ziemia częściowo rozmarzła, więc zabrał ze sobą szpadel. Późnym popołudniem stanął na skraju „wału” i wbił narzędzie w ziemię. Uderzył raz, drugi, trzeci. W końcu coś zgruchotało pod szpadlem, coś jakby uderzenie w metal.
Odkrycie
Szybkimi krokami nadchodził zmrok. Śnieg bezszelestnie opadał na uśpioną trawę. Zapadła kompletna cisza. Umysł Michała zawładnięty był tym, co mogło się znajdować w ziemi. Może to był skarb, który chciał mu wskazać duch? Włączył latarkę i położył na krawędzi wykopanego przez siebie dołka. Głębiej ziemia była bardzo zmarznięta. Coraz wyraźniej rysował się w środku jakiś kształt. Niewątpliwie było to coś metalowego. Latarka zaczęła przygasać, aż po pewnym czasie przestała wydawać światło. Mrok spowijał okolicę.
Z kolanami utkwionymi w błocie, bez jakiegokolwiek oświetlenia grzebał rękoma w dołku. Za wszelką cenę chciał wydobyć znalezisko w całości. Pod palcami wyczuwał jego kształt. Pomału zaczynał się bać, gdyż była to taka sama forma toporka, jaką ujrzał w ręce wędrowca. Poza tym znajdował się na odludziu. Starał się opanować emocje, gdyż oczami wyobraźni zobaczył stojącego za plecami właściciela tego narzędzia – olbrzymiego barbarzyńcę. Zesztywniałymi od zimna palcami wydobył to „coś” ze środka i otarł dłońmi z błota. Stojąc pośród ciemności, zastanawiał się, co to wszystko może znaczyć. Czyżby to przybysz sprzed wieków wskazał mu miejsce ukrycia swojej broni? Czy była dla niego aż tak ważna? Przecież to tylko kawałek zardzewiałego żelaza. Michałowi do dzisiaj nie daje to wszystko spokoju.
Spojrzeniem moim
Czy po przeczytaniu tego tekstu pomyślałeś Drogi Czytelniku, że jest to krótkie opowiadanie fantastyczno – historyczne? Jeśli tak, to śpieszę poinformować Cię, że historia ta wydarzyła się naprawdę i miała miejsce w marcu roku 2002, w Żurominie. W przedstawionych faktach zmieniłem tylko imię głównego bohatera.
Swoją drogą, trudno jest nam uwierzyć w to, co widzimy, a nie powinno mieć miejsca. Sceptycy powiedzą zapewne, że ujrzenie zjawy jest wytworem, projekcją umysłu. Ja jednak pójdę za głosem wieszcza: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko”. Konsekwencją tych wydarzeń była wizyta konserwatora zabytków, który po oględzinach „in situ” (tzn. w miejscu usytuowania, położenia), wpisał do rejestru nowe stanowisko archeologiczne oraz naniósł je na mapy.
Toporek także został wpisany do rejestru zabytków. Tego typu toporki zostały wydobyte z jeziora Lednickiego i posiadają metrykę wczesnośredniowieczną. Czyżby więc zasiedlenie żuromińskich bagien można było cofnąć do wczesnego średniowiecza? Na to pytanie odpowiedź mogłyby przynieść badania archeologiczne, gdyż niewiele jest znalezisk z tego okresu na naszym obszarze.
Miejsce znalezienia toporka wydaje się nieprzypadkowe, gdyż był to początek wału – nasypu o długości ok. 100 m. Jaką funkcję mógł pełnić w dawnych czasach ów wał? Trudno jest dziś wyrokować, jednak w terenie widoczne są ślady po bagnach, a nawet przepływającej tam rzeczce. Możliwe więc, że mógł on spełniać funkcje rytualne, do składania darów w bagnach. Być może spełniał zgoła inną funkcję, oddzielając tereny zalewowe rzeki Luty od obszarów uprawnych położonych wyżej. To już tylko takie dywagacje. Faktem natomiast jest występowanie w pobliżu jeszcze dwóch nasypów oraz kopca.
Czy już dostatecznie została pobudzona Twoja wyobraźnia, Czytelniku Drogi?

Dodaj komentarz