
Marcin Jabłoński
jablonski.marcin2@gmail.com
[b]Po wojnie. Czas grozy[/b]Pierwsze lata po drugiej wojnie światowej były bardzo niestabilne dla Polski. Po kongresie Jałtańskim w 1945 roku Związek Radziecki otrzymał „zwierzchnictwo” nad Polską, a w kraju władzę przejęli komuniści z Polskiej Partii Robotniczej. Z okresu okupacji pozostały dość liczne i dobrze zorganizowane oddziały Armii Krajowej. Część jej członków, odpowiadając na apel Krajowej Rady Narodowej, wyszła z podziemia i włączyła się do „odbudowy kraju”. Dość liczne grupy członków AK, a szczególnie aktyw kierowniczy, nie zaakceptowała programu Rządu Tymczasowego i czynnie wystąpiła przeciwko nowej władzy. Także wiele osób związanych z tzw. nielegalną opozycją musiało się ukrywać przed aresztowaniami często skupiając się w konspiracyjnych organizacjach zbrojnych o charakterze partyzanckim występujących naprzeciw oddziałom Armii Czerwonej, Korpusowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Milicji Obywatelskiej oraz z funkcjonariuszami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego itp. Takie konspiracyjne grupy, organizacje zwane były przez funkcjonariuszy UBP i MO bandami terrorystyczno – rabunkowymi. Dodatkowo całej sytuacji smaczku dodawało (sfałszowane) referendum „3x Tak”, które odbyło się 30 czerwca 1946 roku. Podobne wydarzenia miały miejsce na Północnym Mazowszu. Wówczas Żuromin administracyjnie należał do województwa warszawskiego, powiatu sierpeckiego.
[b]ROAK sierpecki[/b]Jedną z najprężniej działających organizacji na naszym terenie był Ruch Oporu Armii Krajowej, który był konspiracyjną organizacją zbrojną powstałą w 1944. ROAK prowadził głównie akcje z zakresu samoobrony, przede wszystkim zwalczania agentury przeciwnika. Do najważniejszych zadań tej konspiracyjnej organizacji należało likwidowanie informatorów NKWD, UB, MO, za przyczyną których pozbawiano ludzi wolności oraz wywożono w głąb Rosji.
Na terenie powiatu sierpeckiego czynnie działał oddział ROAK pod dowództwem Józefa Marcinkowskiego ps. „Łysy” (pracował on jako sekretarz wydziału hipotecznego Sądu Grodzkiego w Sierpcu). „Łysy” cieszył się poważaniem społeczeństwa sierpeckiego. Oprócz funkcji urzędowej był również sekretarzem miejscowej PPS, czym umiejętnie zakamuflował swoją akowską działalność. Marcinkowski do swojego ROAK werbował przede wszystkim ludzi z byłych oddziałów AK z terenu powiatu sierpeckiego, którzy w przeważającej części w okresie okupacji niemieckiej podlegali pod sztab AK w Płocku. Obszar działania ROAK został podzielony na kilka obwodów. Gmina Żuromin przydzielona była do obwodu Mewa, Rejonu II, którego dowódcą był Franciszek Majewski ps. „Słony”, „Mściciel” dysponujący 15 osobowym oddziałem. Terenem działalności oddziału Majewskiego oprócz gminy Żuromin były także Rościszewo, Stawiszyn oraz Bieżuń.
[b]Zabójstwo Jana Prejsa[/b]Najbardziej jednak w historii Żuromina zapisał się około dwudziestoosobowy odział Jana Szluma vel Szloma pseudonim „Wilk”, „Janusz”, który był dowódcą Rejonu IV, a teren jego działania uzależniony był od potrzeb dowództwa. Szlum wraz ze swoim oddziałem 11 kwietnia 1946 roku przeprowadził w Żurominie akcję zbrojną na miejscowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i spółdzielnię, skąd zabrał broń. W wyniku działań zbrojnych zginął funkcjonariusz UBP w Sierpcu Jan Prejs. Wówczas w Żurominie znajdował się posterunek MO liczący 15 funkcjonariuszy (należy podkreślić, że w Zieluniu posterunek MO liczył 30 funkcjonariuszy). W wydarzeniu z 11 kwietnia 1946 r. brali udział między innymi Edward Bartkowski pseudonim „Pomidor”, były funkcjonariusz MO w Kiełpinach, który w marcu 1946 zdezerterował i przeszedł do oddziału „Sokoła Leśnego” (Stanisław Balla) oraz Mieczysław Sarnecki ps. „Rosołek”, który 11 kwietnia 1946 roku w Żurominie odmówił wykonania wyroku na konfidencie, za co prawdopodobnie został karnie przeniesiony do innego oddziału (Andrzeja Różyckiego „Zjawy”). „Pomidor” oraz „Rosołek” zostali skazani Wyrokiem Sądu Rejonowego na karę śmierci. Wyroki wykonano w Działdowie 16 października 1946 roku. Także 31 października 1946 r. oddział pod dowództwem Jana Szluma napadł na posterunek MO w Żurominie, skąd zrabował broń i amunicję, zdemolował urządzenia oraz zamordował komendanta posterunku MO plut. Stanisława Kinalskiego. Tej samej nocy grupa złożona z pięciu ludzi, uzbrojonych w automaty, pistolety, granaty przyszła do mieszkania Bolesława Piotrowskiego prezesa SL, rolnika, byłego wójta gminy Rościszewo, którego wyprowadzili z domu. W czasie prowadzenia przez wieś Piotrowski usiłował zbiec, próba nie powidła się został zastrzelony.
[b]Sokół Leśny, Sowa[/b]W rejon Żuromina i okolic zapuszczał się także oddział Stanisława Balli pseudonim „Sokół Leśny”, „Sowa”, który był przyporządkowany do III Batalionu Pierwszej Pomorskiej Brygady ROAK kryptonim „Znicz”. 5 maja 1946 r. w Zieluniu oddział Balli ubrany w mundury wojskowe i zaopatrzony w broń palną dokonał napadu na funkcjonariuszy UB, których po rozbrojeniu rozstrzelano. Także w Zieluniu „banda” Stanisława Balli 7 czerwca 1946 roku dokonała napadu na oddział Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w wyniku którego ginie jeden żołnierz. Cztery dni później 11 czerwca w okolicach Kuczborka także grupa „Sokoła Leśnego” zorganizowała zasadzkę na przejeżdżającą grupę Milicji Obywatelskiej oraz pracowników straży więziennej. W wyniku działań zbrojnych śmierć poniosło dwóch strażników więziennych oraz jeden funkcjonariusz MO. W niecałe trzy tygodnie później tj. 30 czerwca 1946 roku w Zieluniu (w dzień referendum 3xTak) doszło do starcia oddziałów „Sokoła Leśnego” liczącego ok. 100 ludzi z Grupą Operacyjną Urzędu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Milicji Obywatelskiej oraz Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W sumie naprzeciw oddziału Balli liczącego około 100 osób stanęło ok. 250 funkcjonariuszy. Potyczka zakończyła się śmiercią dla kilkunastu funkcjonariuszy z Grupy Operacyjnej oraz 3 zabitych z oddziału Balli.
Oprócz działań zbrojnych akowcy prowadzili działania propagandowe antysowieckie, które największą intensywność przybrały przy okazji referendum 3xTak. Działania polegały na wywieszaniu plakatów o treści antysowieckiej oraz wysyłaniu listów z pogróżkami, które dziś są doskonałym źródłem wiedzy o charakterze działań ROAK. Oto przykład dwóch listów.
„Do Milicji Obywatelskiej w Siemiątkowie. Pachołkowie Stalina opamiętajcie się. Komendant obecny ma natychmiast uciekać. Ostrzegamy was, że najmniejsza krzywda wyrządzona ludziom niewinnym odpowiadać będziecie własnym życiem i rodzinami. Nie będziemy zważali na tortury, walczymy za Ojczyznę, a wy pachołkowie Stalina uciekajcie do Moskwy. Niżej podpisany p.p. Sowa”.
Szanowny Obywatelu vice Starosto. Zwracamy się z uprzejmą prośbą do Pana Starosty Jankowskiego aby zechciał zastosować to co podajemy. 1/Ściśle przestrzegać 8 godzin pracy/ ani minuty po 3 –ciej. 2/ Nie być tak gorliwym, jak obecnie w służbie dla /Parodii Polski/ 17 Republiki Sowieckiej. 3/ Żądamy nie męczyć gospodarzy kontyngentami, które idą wyłącznie dla waszych Sojuszników i wreszcie prosimy, aby Pan Starosta zechciał zastosować powyższe, w przeciwnym razie zmuszeni będziemy zastosować presje. Jeżeli pan Starosta Jankowski nie zastosuje się, to zostanie przeniesiony – tam, skąd nigdy nie wróci.
[b]Żołnierz wyklęty[/b]
Od 2011 roku dzień 1 marca ustanowiono Narodowy Dniem „Żołnierzy Wyklętych”. Ten dość enigmatycznie ciekawy termin określa wyżej opisany niepodległościowy ruch partyzancki, stawiający opór podporządkowaniu się Polski ZSRR i jej sowietyzacji. Po raz pierwszy tego nazewnictwa użyto w 1993 roku. Współcześnie „Żołnierza Wyklętego” przedstawia się jako heroicznego (bohatera) zwalczającego komunistycznych aparatczyków służb bezpieczeństwa, konfidentów, co oczywiście ma swoje niepodważalne potwierdzenie w źródłach historycznych. Jednak we wspomnieniach najstarszych mieszkańców Żuromina nie zawsze miano bohatera ma swoje uzasadnienie. Na same wspomnienie o AK-owcach mieszkanka Żuromina powiedziała mi: „Panie z nimi to, aby problem był. Potrafili wpaść do chłopa i ubić mu jedną z dwóch świń […]oraz kilka kur, a kiedyś świnie to był majątek, okradali sklepy, napadali na ludzi nawet potrafili rozegnać zabawę we wsi, wpadając do remizy z pistoletami i strzelając „na wiwat” w sufit tak, że z niego strzępy zostały. Na moich oczach zabili młodego człowieka, bo ktoś puścił niepotwierdzoną plotkę, że współpracuje ze służbami”. Z relacji osób pamiętających czasy powojenne wynika, że akowcy często ukrywali się w lasach z dala od zabudowań, bytując w koszmarnych warunkach, brudni, zawszeni a niektórzy nawet z problemem alkoholowym. Ukrywani byli także przez miejscową ludność w stodołach i oborach, narażając ludzi na niebezpieczeństwo ze strony MO, UB, KBW. Nie brakowało też „pseudoakowców”, czyli zorganizowanych grup podszywających się pod ROAK, trudniących się głównie grabieżą, wobec czego byli ścigani przez MO jak i sam ROAK.
[b]Koniec partyzantki[/b]Ruch Oporu Armii Krajowej został rozbity aresztowaniami na przełomie lat 1946/47. Marcinkowski, widząc beznadziejność istnienia organizacji, postanowił skorzystać z ustawy o amnestii, wydał swoim podwładnym rozkaz aby się ujawnili, co sam też uczynił.
Do 1990 roku jedna z ulic w Żurominie nosiła nazwę Jana Prejsa funkcjonariusza UBP zabitego przez AK-owców w kwietniu 1946 r. Z inicjatywy przewodniczącej Rady Gminy i Miasta w Żurominie Teresy Budzich-Sumirskiej uchwałą nr 15/IV/90 dnia 12 lipca 1990 r. w sprawie zmiany nazw ulic w mieście Żuromin zmieniono nazwę ulicy z Jana Prejsa na ulicę Armii Krajowej, co jest niewątpliwym chichotem historii świadczącym o tym, iż bycie bohaterem w jednej epoce nie zawsze oznacza bycie bohaterem w innej. Także tą samą uchwałą zmieniono nazwy innych ulic m.in. Plac Waryńskiego na Plac J. Piłsudskiego, 1 Maja na Biskupa L. Wetmańskiego oraz 22 lipca na 3 Maja.
Powyższe informacje w dużej mierze pochodzą z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej oraz w mniejszym stopniu, z literatury dotyczącej powojennej działalności polskiego podziemia. W archiwach IPN przechowywany jest ogrom materiału źródłowego w różnej postaci. Są to m.in. protokoły z przesłuchań świadków oraz podejrzanych, protokoły z konfrontacji przesłuchanych, notatki służbowe funkcjonariuszy MO, UPB, teczki aktowe ówcześnie prowadzonych spraw śledczych i sądowych oraz wiele innych dokumentów wytworzonych przez różnego rodzaju służby. Archiwa, jakie zastałem w IPN dotyczące działalności ROAK Stanisława Balli, Józefa Marcinkowskiego oraz innych spokojnie mogłyby posłużyć do napisania obszernej książki na temat działań powojennego ruchu antysowieckiego na północnym Mazowszu. Informacje przedstawione powyżej są tylko mikroskopijnym obrazem działalności Żołnierzy Wyklętych na naszym terenie.

Dodaj komentarz