
Michał Osiecki
m.osiecki@kurierkurierzurominski.pl
Zaledwie trzynastu zawodników miał do dyspozycji w minioną środę trener zespołu Boruty Kuczbork Mariusz Kołakowski. Spotkania w środku tygodnia, zwłaszcza dalekie wyjazdy są dużym kłopotem wielu klubów. Wyjazd do Rzekunia, czyli prawie dwieście kilometrów drugi do pokonania wiązało się z koniecznością wyjazdu w południe i dniem wolnym w pracy dla zawodników. Opóźniony wyjazd sprawił, że „Boruciarze” w Rzekuniu zameldowali się kwadrans przed rozpoczęciem spotkania.
Nie przeszkodziło to jednak zawodnikom Mariusza Kołakowskiego w odniesieniu zwycięstwa.
Kilka okazji Boruty
Spotkanie bardzo dobrze ułożyło się dla zawodników przyjezdnych. Już na początku meczu po stałym fragmencie gry i dośrodkowaniu Marcina Harzyńskiego do siatki trafił Sebastian Rybak.
– Stałe fragmenty gry to nasza mocna broń, w ostatnim czasie stwarzamy sporo zagrożenia pod bramką naszych rywali – informuje Mariusz Kołakowski.
Taki wynik spotkania utrzymał się do końca meczu, choć Boruta miał jeszcze dwie okazje. Najpierw Rafał Balcerzak wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie udało mu się wykończyć akcji tak by piłka trafiła do siatki. Kolejną okazję miał natomiast Marcin Niszczak.
Dobra gra w destrukcji
Zespół z Kuczborka należy pochwalić za grę defensywną. W ciągu dziewięćdziesięciu minut bramkarz Boruty pozostała praktycznie bezrobotny. Defensorzy radzili sobie z atakami Rzekunianki. Zawodnicy beniaminka Ligi Okręgowej nie byli w stanie sforsować muru i w sposób znaczący zagrozić bramce.
Rzekunianka Rzekuń – Boruta Kuczbork 0:1 (0:1)
Rybak
Komentarz trenera
Mariusz Kołakowski
Z jednej strony mogę powiedzieć, że zagraliśmy słabe spotkanie. Z drugiej należy jednak podkreślić bardzo dobrą grę w obronie mojego zespołu. Gospodarze w ciągu całego spotkania ani razu poważnie nie byli w stanie nam zagrozić. Daje o sobie znać zmęczenie. Przy wąskiej trzynasto lub czternastoosobowej kadrze gra co trzy dni jest dla nas ciężka.

Dodaj komentarz