Żuromin. Dziewczyna z Julianowa

Nina Malinowska to młoda aktorka i wokalistka. Pochodzi z Julianowa niewielkiej wioski w gminie Siemiątkowo. Gra w kabarecie, komponuje, nagrywa teledyski. W piątek Ninę Malinowską będziemy mogli zobaczyć w recitalu „Poszukiwany, poszukiwana” w żuromińskim kinie. A dziś specjalnie dla Czytelników Kuriera krótka z nią rozmowa.
Nin� Malinowsk� mo�na pozna� bli�ej dzi�ki jej stronie na facebooku:

Adam Ejnik

a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl

Adam Ejnik: Siemiątkowo to czarodziejski kraj lat dziecinnych, jak Pani go wspomina?

Nina Malinowska: Moim prawdziwym i wyjątkowym krajem lat dziecinnych jest Julianowo, gdzie mieszkają moi rodzice i gdzie wychowywałam się do piętnastego roku życia. Natomiast w Siemiątkowie spędziłam osiem lat w szkole podstawowej, tam stawiałam swoje pierwsze kroki sceniczne, brałam udział we wszystkich szkolnych akademiach, konkursach recytatorskich.

Tam mieszka do tej pory moja najlepsza przyjaciółka z lat szkolnych oraz mój pierwszy akompaniator i nauczyciel muzyki – Pan Bogdan Pontkowski, który nadal mnie bardzo wspiera i śledzi moją artystyczną drogę. Nie sposób zatem nie wspominać tego miejsca, jest mi bliskie i zawsze będzie. Dlatego z ogromną przyjemnością i wzruszeniem wystąpiłam tam 10 października tego roku z moim recitalem.

Adam Ejnik: Z pewnością to dla Pani przyjemność wrócić w rodzinne strony…

Nina Malinowska: Jakże by inaczej! Bardzo chętnie, tam nadal mieszkają moi rodzice i moje dwie babcie. Gdy nie ma mnie tam dłużej niż miesiąc, to zaczynam tęsknić. Mój dom rodzinny jest bardzo ciepły, a Julianowo to malownicze miejsce, gdzie mam wiele cudownych wspomnień. Tam chodziłam od trzeciego roku życia do przedszkola, do którego odprowadzał mnie codziennie Dziadziuś. To on nauczył mnie stawiać pierwsze kroki, Tata razem ze mną śpiewał, Mama gotowała pyszne obiady, a Siostra Ania kupowała mnóstwo kaset magnetofonowych, dzięki którym słuchałam i chłonęłam dużo dobrej muzyki.

Adam Ejnik: A pierwsze wokalne szlify, gdzie Pani zdobywała?

Nina Malinowska: Mając dwadzieścia pięć lat otrzymałam od mojej przyjaciółki zaproszenie na pierwszą lekcję śpiewu. Chodziłam na zajęcia w Olsztynie do pani Izabeli, mezzosopranistki Olsztyńskiej Filharmonii. Ona uczyła mnie śpiewu operowego. Trwało to trzy miesiące. Potem w Warszawie chodziłam raz w tygodniu na zajęcia do Bielańskiego Ośrodka Kultury do Magdaleny Wieczorek – Duchewicz. Trwało to pół roku. Poza tym miałam zajęcia z emisji głosu w szkole aktorskiej, w której spędziłam ostatnie dwa lata.

Adam Ejnik: Co Pani przygotowała dla publiczności żuromińskiej?

Nina Malinowska: Na recital „Poszukiwany, poszukiwania” składają się głównie autorskie kompozycje. Usłyszą Państwo piosenkę „Taka umrę”, do której powstał ostatnio teledysk. Jest on dostępny na moim kanale Youtube, więc można się z nim zapoznać. (https://www.youtube.com/channel/UCU7_XgJ11Y3YObMUj0BIpnw). Zapraszam do oglądania.

Poza tym wykonuję kilka znanych szlagierów, między innymi „Ta ostatnia niedziela”, „Na pierwszy znak” oraz piosenki kabaretowe.

Adam Ejnik: Osiągnęła Pani sukces?

Nina Malinowska: Moim ogromnym sukcesem było to, że podjęłam decyzję zmiany swojego życia i pójścia drogą, którą chciałam, czyli drogą artysty. Mając dwadzieścia pięć lat, zaczęłam swoje życie na nowo. Z ogromną siłą i determinacją oraz cierpliwością zdobywałam to, czego tak bardzo pragnęłam. Na egzaminie wstępnym do szkoły Haliny i Jana Machulskich otrzymałam szansę ukończenia jej w dwa, a nie trzy lata. W trakcie chodzenia do szkoły aktywnie występowałam na scenie z Kabaretem Ten Tegez oraz pracowałam nad recitalem. Otrzymałam wyróżnienie w konkursie na nagranie teledysku. Piosenka „Taka umrę” trafiła na playlistę do Radia Nadzieja, jest również w propozycjach do listy przebojów Radia Praga. Obecnie zaczęłam również pracę nad własną książką, którą wierzę, że za kilka lat wydam. Robię to, co kocham, to jest mój największy sukces, a wokół mnie są ludzie, którzy mnie wspierają.

Adam Ejnik: Nie tylko tacy ludzie zapewne pojawiali się w Pani życiu. Jakie problemy napotykają mieszkańcy małych miejscowości, kiedy znajdą się w świecie pełnym miejskich neonów?

Trudności jest zawsze dużo, ja cały czas borykam się z różnymi, ale nie wolno się poddawać. Trudniej jest na pewno ze względu na brak znajomości. Nie jestem osobą z telewizji publicznej ani talent show. Trzeba być czujnym, otaczać się dobrymi ludźmi, a od tych, co „podstawiają nogę” czerpać i nabierać siły do dalszej walki.

Adam Ejnik: Co by Pani poradziła młodym twórcom, artystom właśnie z takich miejscowości jak Siemiątkowo, Bieżun, Żuromin, Lubowidz, Lutocin, Kuczbork …

Niech robią to, co kochają, niech się cały czas uczą, niech będą zawsze otwarci na nowe i nieznane. Niech cały czas szukają, próbują i cieszą się, nawet z najmniejszych sukcesów. Niech rozwijają ten talent, który posiadają. Ja nie lubię doradzać, każdy z nas jest inny, każdy ma swój przepis na życie. Należy jedynie pamiętać, że zawsze można go trochę zmienić i „dodać odrobinę cukru”.

 

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.