
Adam Ejnik
a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl
Okazuje się jednak, że stroje naszych dziadków wyglądały zupełnie inaczej, a na przestrzeni XIX wieku ulegały różnym wpływom.
Moda pruska
Ludność naszego regionu emigrowała zarobkowo do pobliskich Prus. Werbunek do pracy w pobliskim Lidzbarku czy Działdowie rozpoczynał się już wiosną, a na jesieni podczas zbioru ziemniaków osiągał apogeum. Żurominianie przez wiele miesięcy w roku przebywali poza domem. Za granicą przede wszystkim pracowali, ale też bawili się, modlili – słowem żyli. Dlatego przygraniczne tereny z całą pewnością są miejscem mieszania się obyczajów, języka, kultury. Także strojów. „W Działdowie – więc na Mazurach – wspomina Emilia Sukertowa – widoczne były w XIX wieku wpływy ludowych strojów Północnego Mazowsza na ubiór miejscowej ludności”. Podobnie było i w Żurominie – wprowadzano do lokalnego stroju elementy strojów mazurskich. Na pewno te, które były praktyczne lub najzwyczajniej w świecie się podobały. Elementami takiego stroju były kwiaciaste chusty, które noszono skrzyżowane na piersiach. Mężczyźni ubierali wełniane sukmany, zimą kożuchy.
Warto zauważyć, że jakość materiału była zależna od zamożności mieszkańca. W Żurominie bogatszą część ludności stanowili rolnicy, kupcy i rzemieślnicy. To oni mogli pozwolić sobie na ubrania wykonane z dobrej jakości materiałów. Ubogich wyrobników czy komorników spotyka się przede wszystkim w zgrzebnych koszulach, czy parcianych spodniach.
Moda amerykańska
Niezwykłość ubioru naszych pradziadków nie wiązała się jedynie z przygranicznym położeniem miasta. Wpływała na nie również estetyka zza Oceanu: moda amerykańska.
Wielu mieszkańców naszego miasteczka szczęścia postanowiło szukać w Ameryce. Co odważniejsi lub bardziej zdesperowani zostawiali rodzinę i „majątek”, by przeprawić się przez Atlantyk. W Ameryce jest łatwiej – mówiono. Ci, którym się poszczęściło, znajdując upragnione Eldorado, legendarną krainę obfitości – przysyłali do swych rodzin pieniądze, z czasem sprowadzali do siebie bliskich. Inni wracali do swych domów – bogatsi tylko o doświadczenia. Jedni i drudzy jednak bogacili żuromińską modę, a strój – jak pisze żuromiński historyk Grzegorz Spychalski – uchodził za „najwyższy wyraz i najdoskonalszy surogat kultury” Żuromina.
Ubiór żurominian był niezwykły. Wpływało na niego tak wiele kultur, że chyba nie ma w Polsce podobnej mieszaniny. Przenikały się inspiracje mazurskie i mazowieckie, do nich przedostawały się wpływy pruskie, a wszystko to uzupełniane było modą amerykańską.
Swoista elegancja czy bezładna brzydota?
Rozstrzygać tego nie warto, tym bardziej, że w obliczu śmierci pozostawano przy szacie od wieków charakterystycznej dla naszych ziem. Była to do połowy XIX wieku biała koszula nazywana zgłem.
Dodaj komentarz