
Maciej Zaremba
redakcja@kurierkurierzurominski.pl
Bartłomiej G. dziewiętnastolatek z Żuromina zamordował 51-letniego inwalidę. Do tej strasznej zbrodni doszło w poniedziałek w nocy w jednym z mieszkań w centrum Zabrza. 51-letni Jan Rolewski spał, gdy zbrodniarz zaczął go tłuc po głowie młotkiem.
Zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. Bartek, chłopak z żuromińskich „tramwajów”, przyznał się do winy.
[b]Love story[/b]Bartek w Zabrzu znalazł się w wakacje. Przyjechał na urodziny swojej 16-letniej dziewczyny Natalii. Poznał ją, jak twierdzą jej rodzice, dzięki mediom społecznościowym. Sierpniowego popołudnia Bartek przyjechał do Zabrza. Natalia z mamą wyszły po niego na dworzec.
– To był na początku skromny i grzeczny chłopak – opowiadała Ewa Woźniak, matka dziewczyny.
Bartek został w Zabrzu, podjął tam pracę. Mieszkał u Jana Rolewskiego.
[b]Janek inwalida[/b]Jan Rolewski miał 51 lat. Od 8 lat był niepełnosprawny, po wylewie poruszał się na wózku inwalidzkim. Był bratem Ryszarda Rolewskiego konkubenta Ewy Woźniak, opiekuna 16-letniej Natalii.
– Czuję się winny, bo to ja zaproponowałem, żeby Bartek zamieszkał u Janka. Janek się nawet ucieszył. Mówił, że nie będzie czuł się taki samotny, że będzie z kim pogadać – mówił Ryszard dla dziennikarzy programu Uwaga.
Mieszkali w jednym z zabrzańskich familoków. Sąsiedzi o Bartku wypowiadali się dobrze. „Grzeczny był”, „Dzień dobry mówił”, „Taki bardzo skromny”, „Nawet nie wiedziałem, że tu mieszkał” mówili sąsiedzi w programie Uwaga.
Bartek mieszkał u Janka, podejmował pracę. Trochę na budowie, trochę na poczcie. Nigdzie nie zagrzał miejsca. Nie był dobrym pracownikiem. W pracy miało dochodzić do konfliktów z przełożonymi, ze współpracownikami.
[b]Śmierć zadana młotkiem[/b]
Do zbrodni doszło w nocy z poniedziałku na wtorek.
Ostatnią osobą, która widziała Bartka z ofiarą była matka Natalii Ewa Woźniak.
– Wyszłam od niego w poniedziałek o 20. Nic nie wskazywało, że coś się wydarzy. Pytałam, czy mu jeść zrobić. Nie chciał. Został z Bartkiem – mówi kobieta.
Następnego dnia w porze obiadowej do brata zadzwonił Ryszard, ten nie odbierał.
– Nawet obiadu nie skończyłem, tylko pojechałem do Janka. Brat zawsze odbierał – mówi Ryszard Rolewski.
– Weszliśmy do mieszkania i pies już się zaczął dziwnie zachowywać. Brat był przykryty kocem. On tak lubił się grzać. Ewa powiedziała, żeby wstawał. Nie ruszał się. Odchyliła kołdrę, głowa był przykryta ręcznikiem, zobaczyliśmy krew. Janek nie miał tętna, nie oddychał – opowiada Ryszard w programie Uwaga.
Mężczyzna zawiadomił policję i rozpoczęły się poszukiwania. Pierwsze podejrzenia padły na Bartłomieja G. Chłopak został zatrzymany razem z dziewczyną na jednym z dworców w Warszawie. Usłyszał zarzut zabójstwa i przyznał się do winy. Podczas zatrzymania zabezpieczono przy nim przypuszczalne narzędzie zbrodni – młotek.
– On tym młotkiem rozłupał głowę ofiary – mówił prokurator rejonowy z Zabrza Krzysztof Gabala – Po zatrzymaniu nie okazywał żadnych emocji, nie przeżywał.
[b]Ucieczka do Żuromina[/b]Co się działo w głowie mordercy przez całą noc, nie wiadomo. Nad ranem Bartek wysłał SMS dziewczynie o treści: „Zabiłem Ci wujka”. Dziewczyna nie wierzyła. Spotkała się z chłopakiem. Razem pojechali do Żuromina.
Podróż ich skończyła się na dworcu w Warszawie. Tam zatrzymała ich warszawska policja.
Te informacje potwierdza Krzysztof Garbala prokurator rejonowy w Zabrzu.
19-latek w Warszawie miał opowiadać swoim kolegom, że „zabił kolesia, który gwałcił mu dziewczynę”.
[b]Dlaczego zabił[/b]Co musi być w człowieku, żeby dokonać tak straszliwej zbrodni. Pierwsze informacje wskazywały, że Bartek miał się pokłócić z rodziną Natalii o pieniądze.
– Nie pracował. Nikt go nie będzie żywił ani mu papierosów kupował. – mówiła matka Natalii.
Konflikt o pieniądze miał narastać, tym bardziej, że 19-latek nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Rodzina liczyła, że chłopak będzie towarzystwem dla chorego Janka i że przynajmniej trochę mu będzie pomagał. Ugotuje herbatę, poprawi łóżko, posprząta.
– Nawet jak miał herbatę zrobić, to się krzywił – mówi Ewa Woźniak.
Innym motywem jest wzbierająca się chorobliwa zazdrość. Zabrzański prokurator wspominał, ze Bartek próbuje tłumaczyć się, że Janek dokuczał mu, mówiąc o Natalii.
– Ofiara miała się z niego naśmiewać odnośnie Natalii. Młody mężczyzna był zazdrosny o nią. Ale nie mówi konkretów. Te wyjaśnienia są mgliste, niejasne – mówi Krzysztof Garbala.
Jednak zazdrość w chorym umyśle mogła wywołać najgorsze czyny.
Bartłomiej G. odmawia jednak wyjaśnień.
[b]Choroba Bartka i narkotyki[/b]Bartek nie był zdrowym mężczyzną. Leczył się od 7. roku życia. Był nadpobudliwy i sprawiał wiele kłopotów już w szkole. Leczył się psychiatrycznie.
– On był normalnym, fajnym chłopakiem – mówi mi jeden z kolegów Bartka – Ale odbijało mu, jak nie wziął leków. Stawał się agresywny.
– Były z nim problemy w szkole. Był naprawdę trudnym dzieckiem. Rozrabiał. Uciekał. Nie słuchał – informuje nas jedna z jego nauczycielek, nie chce ujawniać nazwiska.
W materiale TVN pojawia się wątek narkotykowy. Jeden z sąsiadów twierdził, że chłopaka zabrała ze szkoły karetka. Miał być po dopalaczach. Na naszym facebookowym profilu też pojawił się ten wątek.
Michał: W sumie to nic dziwnego, na tyle dopsow, co przyjmował, to nic dziwnego, że aż tak mu się poje…
Wydawało się, że to właściwy trop. Choroba ponadto zażywanie narkotyków mogło wprowadzić 19-latka w amok.
19-latek nigdy jednak nie był notowany przez żuromińską policję w związku z przestępstwami narkotykowymi.
W ostatnich dwóch latach jego nazwisko przewija się w policyjnych aktach dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy ukradł piłkę w sklepie sportowym. Drugi raz, gdy został pobity i skradziono mu telefon (sprawę umorzono).
Ojciec Bartka również mówi, że jego syn agresywny nie był. Częściej to jemu się dostało.
Bartek był typem samotnika. Stronił od towarzystwa.
– Chodził swoimi ścieżkami, ale był grzeczny. Złego słowa nie powiem – mówi sąsiadka.
[b]Ojciec przeprasza[/b]Rodzice Bartka nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Bardzo przeżywają to, co się stało. Rodzina z Wyzwolenia należy do spokojnych. Rodzice stronią od alkoholu.
– To uczciwi ludzie. Pomogą. Nigdy nic nikomu złego nie zrobili – mówi osoba z sąsiedztwa.
Ojciec Bartka zdecydował się chwilę porozmawiać, gdy zorientował się, że jest to jedyna okazja, żeby przeprosić rodzinę ofiary. Próbował jeszcze tłumaczyć syna, że śledztwo trwa, że nieznana jest rola Natalii. Mówił, żeby nie wydawać pospiesznie sądów.
Na wizji przeprosił rodzinę ofiary.
– Przepraszam, w imieniu swoim i Bartka, bo on pewnie żałuje – mówił dziennikarzom Uwagi.
[b]Zbrodnia niesłychana[/b]Na temat okrutnego morderstwa w Zabrzu wypowiadał się również psycholog profesor Zbigniew Nęcki. Twierdził, że mieliśmy do czynienia z okrutną zbrodnią. A jej okrucieństwo wzmacniały dodatkowo dwa fakty. Po pierwsze, że zbrodni dokonano na osobie bezbronnej – inwalidzie poruszającym się na wózku. Po drugie, że zabito osobę, która dała dach nad głową i strawę.
Psycholog próbował wyjaśniać zachowanie Bartka tym, że była to osoba gnębiona i poniżana. Że czyn jego był aktem desperacji i zaburzeń.
***
Bartłomiej G. przyznał się do zabójstwa. Został tymczasowo aresztowany na okres 3 – miesięcy. Za zabójstwo grozi mu dożywocie.
Dodaj komentarz