CZY RADNA PARALIŻUJE URZĄD GMINY?

SAMORZĄD\ Radna Rady Gminy w Siemiątkowie Agnieszka Czaplińska jest bardzo dociekliwa. Dopiero co rozpoczęła pierwszą kadencję w radzie, a już złożyła sporo zapytań i interpelacji do włodarza gminy Piotra Kostrzewskiego. Pyta też dużo na sesjach.

– W związku z licznymi interpelacjami i zapytaniami udzieliłem radnej Agnieszce Czaplińskiej już ponad 12 odpowiedzi, pozostałe odpowiedzi są przygotowywane – mówił wójt na ostatniej sesji, 5 lutego. A radna pytała go w nich np. o kwoty umorzenia podatku od nieruchomości za 2017r., umorzenia podatku rolnego, podatku od prowadzenia działalności gospodarczej i podatku transportowego.

Podczas wspomnianej sesji też zadawała sporo pytań – a to gdzie w budżecie jest zawarta kwota raty za sprzedaż ośrodka dla doktora Sławomira Fułka, a to czy uchwała o zamiarze połączenia GOK z biblioteką była poprzedzona odpowiednią informacją do społeczeństwa.

Alarmowała także, że nie dostała na jakąś interpelację odpowiedzi. Jak wyjaśnił jej wójt, urząd za każdym razem postępuje zgodnie z jej prośbą – na tych interpelacjach, na których żąda wysłania odpowiedzi pocztą, dostaje je pocztą, a te, które ma osobiście odebrać, czekają na nią w sekretariacie. – Może się pani nie zgłosiła po to, a odpowiedź leży w sekretariacie. Ja nie będę pani szukał – ripostował wójt.

Głos w tej sprawie zabrał również radca prawny urzędu Marcin Rejmus. – Samo zatytułowanie pisma w nagłówku „interpelacja” nie czyni pisma interpelacją. Jeśli ma być interpelacją, mamy w niej wskazać strategicznie ważny problem dla gminy, który chcemy rozwiązać – informował ją i resztę radnych radca, dokonując, jak to określił, drobnego „pouczenia prawnego”.

Radca instruował radnych, zwłaszcza tych zasiadających w radzie po raz pierwszy. – Wykonywanie mandatu radnego nie ma charakteru bezwzględnego i nieograniczonego – podkreślił. Podlega bowiem ograniczeniu w trybie dostępu do informacji publicznej, jak również ograniczeniom z art. 24 ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym („jeśli nie narusza dóbr osobistych innych osób oraz przepisów o tajemnicy prawnie chronionej”).

– Samo udostępnianie informacji publicznej podlega ograniczeniu z uwagi na tzw. informację przetworzoną – zaznaczył radca. Mówił to w kontekście tego, iż radna Czaplińska zażądała wglądu do protokołów z sesji, co zajęło pracownicy biura rady kilka godzin (by je odnaleźć w archiwum, udostępnić – radna na miejscu nie chciała czytać, zażądała kopii do domu). – Wnioskujący powinien zdawać sobie sprawę i zrozumieć drugą stronę, że nie może paraliżować działania danej jednostki – skomentował Rejmus. – Jeśli ktoś żąda dokumentów z kilku lat, to jest problem. Jeśli jest to informacja przetworzona, nie można nadużywać – dodał. Sugerował np. wprowadzanie wszystkich dokumentów na stronę BIP urzędu, by wszystko było transparentne (w wielu urzędach są np. umieszczane uchwały, a nie ma protokołów z sesji). – Urząd ani wójt nie uchyla się od udzielania informacji, zapewnienia dostępu. Panie z biura zapewniły, że w przeciągu kilku miesięcy wszystko będzie się pojawiać regularnie i systematycznie – dodał Rejmus.

– Sama byłam świadkiem, jak pani Ewelina znosiła całe teczki z archiwum. Nie wiem, czy to tak jeszcze dalej będzie, bo to paraliżuje pracę urzędu – podkreśliła przewodnicząca rady Marianna Dąbrowska. – Codziennie są pisma, a ja nie będę siedziała cały tydzień, żeby odpowiedzieć, konsultować z radcą – dodała.

– Teraz każdy dokument podlega anonimizacji, więc nie wystarczy go skopiować, ale inspektor ochrony danych osobowych powinien także sprawdzić, czy nie wypływają jakieś dane, których ktoś sobie nie życzy. To nastręcza wiele problemów – podkreślał radca urzędu.

Potem głos zabrała jedna z mieszkanek gminy. – Nie ukrywam, że powodem przyjścia na sesję była nagonka na moją rodzinę, a konkretnie na mojego syna jednej z radnych, a konkretnie pani Czaplińskiej. Pani Czaplińska pisze pismo za pismem, a pytam, jaką sprawą o istotnym znaczeniu jest osoba mojego syna? W jakim celu pani to robi? Jaki pani ma powód? – zaczęła kobieta. Dodała, że syn pracuje już ponad 10 lat, odczytuje liczniki wody i nie było na niego skarg. – Tak na marginesie, ma wykształcenie wyższe administracyjne, a pracuje fizycznie. Pani się też tym interesowała – mówiła do radnej. – Wątpię w to, żeby pani działała dla dobra gminy. Jest pani narzędziem w rękach naszych nieprzyjaciół. Pani zaszczuwa nas, wykorzystując swoje stanowisko radnej. Zmierza pani w kierunku przekroczenia cienkiej granicy dzielącej pani działania od przestępstwa zwanego stalkingiem – zwróciła się do Czaplińskiej. I prosiła ją o zaprzestanie takiego działania. Ta od razu zareagowała, twierdząc, że kobieta źle wypowiedziała się na jej temat.

– To jest bardzo obraźliwe dla mojej osoby, bo ja żadnej nagonki na pani syna ani rodzinę nie robię – oponowała radna. Tłumaczyła, że o informacje, które chciała pozyskać na temat pracy syna, prosili ją mieszkańcy gminy. – Bo skarżą się, że syn nie spisuje za każdym razem licznika, spisuje co jakiś czas. Rachunki różnią się, a nie każdego stać na to, że między jednym a drugim rachunkiem jest 500 zł różnicy. Sama jestem tego przykładem, bo u mnie też nie spisuje za każdym razem. Chciałam wiedzieć, na jakiej zasadzie on pracuje – twierdziła Czaplińska. Powiedział też, że sama czuje się obrażona. – Wydaje mi się, że dziś na sesji jest nagonka na moją osobę, bo ciągle tylko słyszę: wnioski, wnioski , interpelacje, pani Czaplińska. Gdy idę do urzędu, nikt mi nie chce udzielić informacji, odsyłają mnie do sekretarza lub wójta. A wójt każe mi składać wnioski. Kto właściwie robi ze mnie głupią? – denerwowała się.

– Nie wolno przesadzać z ilością – odpowiedziała jej Marianna Dąbrowska. – Niech będzie nas 15 radnych i niech każdy ma codziennie kilka wniosków, to nie wiem, jak urząd będzie działał – dodała, próbując uświadomić radnej, co powoduje swoją dociekliwością.

– Pani żąda odpowiedzi na piśmie, więc pracownik musi dostać pismo, żeby mógł na nie odpowiedzieć – tłumaczył radnej powody składania pisemnych wniosków wójt. Przytoczył jedno z zapytań radnej. – Pyta pani o zadłużenie gminy. Tyle, że pani skarbnik ma do końca lutego sprawozdanie, więc będzie miała precyzyjne informacje, a każdy radny dostaje informację do końca marca. I nie ma żadnej tajemnicy. Ale pani sobie życzyła już na początku stycznia informacji, jakie gmina ma zadłużenie, a nawet nie gmina, tylko urząd – opowiadał wójt. – My tak odpowiadamy, jak pani składa zapytania – zakończył dyskusję Piotr Kostrzewski.

– Nie atakujmy nagminnie interpelacjami poszczególnych pracowników. Bo dojdzie do czegoś takiego, że faktycznie pracownicy gminy będą zobligowani tylko do udzielania odpowiedzi na interpelacje – stwierdził Różański. – W inny sposób możemy się porozumieć, nie budujmy sztucznych konfliktów, ponieważ zgoda buduje, a niezgoda rujnuje – zakończył sprawę sekretarz.

Agnieszka Orkwiszewska

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.