
Po raz kolejny wracamy do trzech rzeźb, które stały do wtorku (3 września) na schodach Żuromińskiego Centrum Kultury. Przypomnijmy, że od niemalże dwóch miesięcy toczył się spór o to, kto i gdzie powinien je ustawić. Zakończył się on wymianą pism między wiceburmistrzem Żuromina Michałem Bodeszacem a prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Żuromińskiej Markiem Markowskim. Wcześniej, o czym naszym Czytelnikom nie musimy przypominać, Marek Markowski prosił o pomoc naszą redakcję oraz zabierał w tej sprawie głos na sesji Rady Miejskiej. Finalnie Prezes TMZŻ rzeźby zabrał, ale dlaczego? Wyjaśniał to podczas posiedzenia Komisji Bezpieczeństwa i Ochrony Przeciwpożarowej Rady Miejskiej, które odbyło się we wtorek, 3 września.
– Uważam, że musimy to dzisiaj zakończyć ostatecznie- rozpoczął swoje wystąpienie Marek Markowski. – Jeżeli państwu to nie przeszkadza, ja te rzeźby dzisiaj zabiorę- dodał.
Prezes Towarzystwa najwidoczniej spodziewał się innego rozwiązania problemu. Powiedział, że Urząd wezwał go pisemnie do zaprzestania naruszania prawa, a listy zaadresowane do niego znalazły się u jego sąsiadki pod wycieraczką. Stwierdził, że na jesieni zakończy się obecna kadencja władz TMZŻ. On kandydować na kolejną kadencję nie zamierza, więc chce, aby decyzje w sprawie lokalizacji rzeźb podjęły już nowe władze.
– Mam już tego wszystkiego serdecznie dość (…). Nowe władze podejmą decyzję, czy zawiozą te rzeźby do biblioteki, czy do Bieżunia, czy do Poniatowa. Ludzie dzwonią, zgłaszają się, chętnie to zabiorą- skomentował Marek Markowski.
Do sprawy odniósł się również obecny podczas posiedzenia wiceburmistrz Michał Bodenszac. Tłumaczył, że korespondencja prowadzona z Towarzystwem dotyczyła uregulowania kwestii prawnych.
– Gmina nie może rozporządzać nie swoim mieniem, inaczej byłaby złodziejem- powiedział wiceburmistrz. Dalej zapewnił, że miasto nie jest przeciwnie rzeźbom i chce użyczyć pod nie grunt, jednak TMZŻ musi zwrócić się o to pisemnie.
– W czym jest problem? Nie może pan takiego pisma napisać?- zapytał Markowskiego wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Halina Jarzynka. – Mogę, ale już nie chcę- odparł prezes.
Po chwili uzupełnił, że w sprawie lokalizacji rzeźb zarówno on, jak i miasto poniosło już koszty w 2017 roku, a dalsze kroki w tej sprawie pozostawia nowym władzom.
– Faktycznie w sierpniu 2017 pojawiło się… niezbyt dobre zgłoszenie, tu muszę się przyznać trochę na wyrost- zaczął tłumaczyć Michał Bodenszac.
Wiceburmistrz przyznał poniekąd, że magistrat niepotrzebnie dokonał zgłoszenia w 2017r. Powinno zrobić to Towarzystwo, które jest właścicielem rzeźb. Gdyby tak się stało dwa lata temu… To dziś nie byłoby sprawy.
– Rozhukana ta sprawa do wymiarów nie wiadomo jakich, a zabrakło komunikacji. Wciąż jest jakiś problem- stwierdziła Halina Jarzynka.
Prezes Towarzystwa tłumaczył, że chce, aby w końcu rzeźby zostały zabezpieczone. W jego ocenie stwarzają zagrożenie, a w razie jakiekolwiek wypadku to on zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.
– Rano przyjechaliby po mnie pierwszego- powiedział Markowski.
– Myślę, że nie- odparł Bodenszac.
– To najwyżej razem byśmy siedzieli w jednej klatce- rzucił żartobliwie Markowski.
Każda ze stron przedstawiła swoje racje. Prezes Towarzystwa był nieugięty w swoim postanowieniu, tłumaczył również, że jego działania, jak sugerowano, nie były nawet w 1% polityczne. Wiceburmistrz zapewniał, że miasto użyczy grunt. Pod koniec dyskusji wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej starała się dowiedzieć, jakie działania w sprawie rzeźb były prowadzone w przeciągu ostatnich dwóch lat.
– Czy gmina wspominała przez te dwa lata, że trzeba coś z tym zrobić?- pytała Jarzynka.
– Ale Pan Markowski również przez dwa lata nic w tym temacie nie zrobił- odpowiedział Michał Bodenszac.
Kacper Czerwiński

Dodaj komentarz