
Bardzo emocjonalnie przebiegało ostatnie posiedzenie komisji oświaty Rady Miejskiej Żurominie 6 lutego, na które przybyli reprezentanci chóru „Sonata” dotychczas działającego przy Żuromińskim Centrum Kultury. Powodem był brak informacji od dyrektora placówki, jak wyglądać będzie sytuacja ponad 40-osobowej formacji, przypisanej do jego instytucji. Dyrektor tłumacząc się ze swojej decyzji podaje argument finansowy. Tegoroczny budżet miasta nie powala. Oszczędności dotknęły budżetów wszystkich jednostek. W przedstawionym przez burmistrz Anetę Goliat projekcie radni niewiele mogli zmienić. Środki solidarnie zmniejszono wszystkim.
[b]Rozgoryczenie członków chóru[/b]Reprezentująca chórzystów Marzena Więckowska pytała obecnego na komisji dyrektora, co dalej z chórem.
– Chór założono 9 lat temu, 11 marca. Działał przy ZNP, potem przy ZS nr 1, a ok. 3 lata temu przeszliśmy pod zarządzanie ŻCK – zaczęła Więckowska. Wyjaśniała, że Kuklewicz nie uczestniczył w przenosinach chóru z Jedynki do ŻCK (obu podległych gminie),a chórowi burmistrz Aneta Goliat miała powiedzieć, że są przypisani do ŻCK. Dodała, że sama dotarła do sprawozdań dyrektora Centrum za ostatnie 2 lata, w których ujmował on właśnie działalność chóru. – Śmiem twierdzić i przypuszczać, że jesteśmy po prostu sekcją wokalną czy jak ją zwał, działającą przy Centrum Kultury – mówiła.
I próbowała dopytać, jak sytuacja chóru ma wyglądać w tym roku. – Co to się stało, że po dzień dzisiejszy nie otrzymaliśmy informacji o tym, co się z nami dzieje od stycznia 2020r. Nie wiemy, czy działamy, czy śpiewamy, czy możemy się spotykać, wchodzić w mury ŻCK. Co po prostu z nami jest? My byśmy tak po ludzku jako nauczyciele, grupa szanowana, chcieli się dowiedzieć, co z nami będzie. Chcielibyśmy, żeby nas szanowano. Bo do tej pory nie dostaliśmy informacji jakiejkolwiek, bo tą, której udzielił pan dyrektor dyrygentowi, to była informacja do dyrygenta. Ona do grupy nie trafiła – kontynuowała. Podkreśliła, że chór promuje miasto na wielu przeglądach poza powiatem, a w powiecie bierze udział w różnych uroczystościach. Więckowska zaznaczyła, że to, w jaki sposób dyrektor potraktował tak liczną grupę nauczycieli – pracujących i emerytów – jest niedopuszczalne. – To w jaki sposób pan dyrektor nas potraktował uważam za niestosowne. Poczuliśmy się jak małolaci, jak dzieci – dodała.
Kilka tygodni wcześniej Janusz Kuklewicz wysłał do dyrygenta chóru Grzegorza Dramińskiego sms o treści: „z uwagi na obniżenie budżetu ŻCK na 2020r. przez Radę Miejską nie będzie możliwe finansowanie zajęć chóru nauczycielskiego”. Chór oczekiwał, że dyrektor spotka się z nimi i osobiście powie, co dalej. – Nie ma pieniędzy dla chóru, a do tej pory było dla brydżystów, dla innych – oburzała się obecna Zofia Chrzanowska. Sugerowała radnym, by się przyjrzeli dokładnie działalności ŻCK, jakie obowiązki mają pracownicy, jakie prowadzą grupy i jakie są tam przeznaczane środki. – My potrzebujemy tylko 10 tysięcy, na promocję Żuromina w Radomiu, Płocku, Ostrołęce, Rypinie, Opinogórze – wyliczała. Pytała, ile razy orkiestra dęta promowała miasto poza powiatem.
[b]Riposty dyrektora[/b]Dyrektor Janusz Kuklewicz na początku wyjaśnił, że wszystko związane jest z obniżeniem o 50 tys. zł (z ubiegłorocznych 650 tys. zł do 600) budżetu placówki. Wpływ na niego miała podwyżka najniższej płacy, ale nie tylko. – Staliśmy się też płatnikiem Vat i od każdego dochodu dzielimy się ze Skarbem Państwa, w wysokości 23 i 8 %, w zależności od rodzaju usługi, którą sprzedajemy. Wyszło na to, że nie na wszystko nam nie starczy. Dramatyzowanie, że ja zamykam chór, nie każę się spotykać, jest populizmem ze strony pani Więckowskiej. Przekazałem informację, że nie będziemy w stanie finansować chóru. Jeżeli gmina da pieniądze na chór, to będziecie sobie mogli urzędować – tłumaczył.
Jak mówił, zrezygnował z prowadzenia kilku sekcji, m.in. właśnie z opłacania dyrygenta chóru, nie ma też rytmiki. – Brydżyści też usłyszeli, że nie ma na nich pieniędzy. To było 7 tys. rocznie. Łączna suma zaoszczędzona to 17 tys. zł, przy obciętych 50 tys., więc ja nadal szukam oszczędności – dodał.
– Niemalże wszystkie zajęcia są płatne. Macie możliwości zarobkowania, płacił wam burmistrz Lubowidza, wójt Lutocina, dostaliście pieniądze od ks. proboszcza. One nie wpływały do Centrum, stawały się własnością chóru. Nie mogę finansować kapelmistrza, ale istnieje forma odpłatności od członków zajęć – mówił Kuklewicz. – Ale chór nie może istnieć bez dyrygenta – oponowała Chrzanowska. Bezskutecznie dopytywała, co bezpłatnego oferuje Centrum dla seniorów czy dorosłych.
[b]Nieodpowiednia komunikacja[/b]W połowie jego wypowiedzi o głos poprosiła Marzena Więckowska. – Nie słuchał pan ze zrozumieniem mojej wypowiedzi. Ja skierowałam do radnych informację, żeby usłyszeli, skąd się wzięła grupa chóru. Ja od pana chciałam się dowiedzieć, i grupa chciała się dowiedzieć, co z nami będzie? Bo pan póki co nas nie poinformował. Smsem, którym pan poinformował o tym, że zajęć nie będzie w ŻCK, dyrygent dowiedział się 4 stycznia. Proszę nie wprowadzać radnych w błąd, że z Dramińskim rozmawiał przed świętami, bo pan nie rozmawiał. Chcemy się dowiedzieć, co z nami będzie. Jeśli zajęcia będą zawieszone, to to chcielibyśmy usłyszeć. Ale takiej informacji żeśmy nie uzyskali. Czekaliśmy miesiąc, że pan nas potraktuje poważnie. Nie doczekaliśmy się. Zostałam zobowiązana przez grupę, by zwrócić się do radnych – mówiła. Tłumaczyła, że chór jest dla wielu osób pasją, której się poświęcali. – Pan personalnie się do mnie odnosi, ja reprezentuję grupę – mówiła. – Jest pan dyrektorem Domu Kultury, pełni pan funkcję reprezentacyjną. Smsem powiadomić dyrygenta? Proszę nie żartować – emocjonowała się nad formą komunikowania się przez dyrektora.
Radny Czarek Ossowski dopytywał, skoro dyrektor twierdzi, że Rada Miejska obcięła mu środki, jakim kierował się kluczem eliminując z finansowania akurat te trzy grupy i czy żuromińskiej orkiestrze też obciął środki. – Bo są to grupy zawodowo czynne. Brydżyści się spotykają, przyjęli to do wiadomości, mogą ponosić koszty personalne. A grupa zawodowo czynna, posiadająca dochody nie może się samoopodatkować, żeby wspomóc ŻCK, tylko wręcz wszczyna powstanie przeciwko Centrum – tłumaczył Kuklewicz. Na kolejne pytania o konkretny powód wyeliminowania chóru odpowiedziała już Więckowska. – To widzimisię dyrektora. Od początku byliśmy piątym kołem u wozu. Pan nas po prostu nie lubił, skreślił nas 3 stycznia – odpowiedziała.
– Kiedy pan do nas przyszedł i zapytał, jak się u pana czujemy? Nie lubił pan, nie chciał i nadal nie lubi – stwierdził Sławomir Dąbrowski.
[b]Płatna kultura[/b]Radni dowiedzieli się od Kuklewicza, że za zajęcia płaci się obecnie w pracowni plastycznej (było 10 zł miesięcznie, jest 30 zł, a w prywatnych placówkach nawet 200 zł), w sekcji wokalnej. – Zajęcia były płatne wcześniej, symboliczne 10 zł, to jest paczka papierosów – tłumaczył. Żadnych opłat nie ponoszą jednak szachiści i orkiestra. – Dlaczego miałaby być obcięta dotacja dla orkiestry? – zdziwił się Kuklewicz, dopytywany przez Ossowskiego. Próbował tłumaczyć, że ta się rozwija, że przybywa członków, więc nie można ani im nic zabrać, ani nie można żądać składek.
– Chór Sonata reprezentuje nas, promuje gminę, a promocja kosztuje. A ten koszt 7 tys. to jest pikuś. Nie stać ŻCK, żeby było 7 tys. na promocję Żuromina? (…) Żeby zrezygnować z promocji Żuromina, to naprawdę trzeba mieć tupecik – skomentował Leszek Łuczkiewicz.
– To była mocna arogancja ze strony pana dyrektora, bo myśmy się umówili na próbę przed występem w kościele, przyszliśmy wszyscy na 17.00, a próba nie mogła się odbyć, bo ŻCK było zamknięte. Przyszedł nasz dyrygent i mówi, że dostał takiego smsa – podkreślił Henryk Czeczko. Członkowie chóru czekali godzinę na dyrygenta orkiestry, żeby otworzył budynek. – Jakoś tak dziwnie lubi pan zwalać na innych. A to dyrygent, a to pani Marzena. Przecież to widać gołym okiem, że pan nie chce – dodał Czeczko.
W dyskusji wyszło, że formalnie działalność chóru nie jest zapisana w statucie placówki. Dziwne więc wydało się wszystkim stwierdzenie, że miałby oddawać do ŻCK zarobione przy jakimś występie pieniądze lub środki, jakie zbierają między sobą, np. na autokar czy wspólny posiłek po występie.
Dyskusja momentami była naprawdę emocjonująca. Zofia Chrzanowska dociekała, jak ŻCK promuje miasto poza powiatem. Kuklewicz odpowiedział, że pracująca na umowę-zlecenie instruktorka wokalu zakwalifikowała się do festiwalu piosenki aktorskiej we Wrocławiu. Tyle, że chwilę potem dodał, że jest ona z Sierpca, więc radni stwierdzili, że chyba to swoje rodzinne miasto podkreśli podczas prezentacji, a nie miejsce, w którym pracuje.
W toku dyskusji dyrektor wyciągnął jeden z dyplomów z 2017r., na którym widniał napis „Chór nauczycielski ZNP”, i zarzucał, że brak tam nazwy ŻCK, czyli go nie promuje. Radni zaś stwierdzili, że chodzi o promocję miasta, a nie placówki. Więckowska wyjaśniła, że dopiero później zmieniono nazwę chóru i przypisano go do ŻCK.
– My chcemy współpracować, ale się nie da. Pani burmistrz powiedziała wyraźnie: idziecie do Domu Kultury – skomentowała sytuację Chrzanowska. Dyrektor oponował, że przecież zabrano mu część środków, ale radni od razu wyjaśnili, że okroili cały budżet, ale to dyrektor dzieli go na poszczególne sekcje i ich zdaniem winien go rozdysponować równomiernie.
Radny Mariusz Milewski podkreślił, że znów wszyscy chcą zwalić winę na radnych. – Rada mogła obciąć budżet ze względu na ogólne cięcia – wyjaśnił. I skomentował, że dyrektorowi placówki nie przystoi komunikować się za pomocą smsów. Podobnie uznali pozostali radni, zarówno wyrażając to na posiedzeniu, jak i w rozmowie z „Kurierem” po niej.
W pewnym momencie dyrektor Kuklewicz wypalił o dyrygencie chóru: – Pani wiele razy uważała, że nie powinien być dyrygentem – powiedział do Więckowskiej.
Wprawił ją w osłupienie. – Proszę nie powtarzać plotek, pan w tej chwili plotkuje. Pan jest dyrektorem jednostki – zripostowała Więckowska.
Cała sprawa omawiana była ponad 1,5 godziny. Z ust wiceburmistrza Michała Bodenszaca padło stwierdzenie, że nie było szczegółowej dyskusji przy przedstawianiu budżetu w ubiegłym roku, a być może powinna.
– Ja proponuję wniesienie opłaty za 30 zł od członka chóru do ŻCK i za te pieniądze opłacimy kapelmistrza – znów tłumaczył dyrektor. – Trzeba traktować równo wszystkich – znów podkreślił Łuczkiewicz. W pewnym momencie Janusz Kuklewicz stwierdził, że orkiestra się rozpadnie, jeśli zażąda od nich opłaty. – Rozwalił pan chór, może i orkiestrę – skomentowała Chrzanowska. Stwierdziła, że część emerytów z chóru ma małe emerytury, więc na wiele ich nie stać.
Obecny na komisji dyrektor „Dwójki” Piotr Babiuch stwierdził, że to niemoralne żądać opłat od dzieci, chcących rozwijać swoje talenty (w odniesieniu do orkiestry). I powiedział, że planuje w szkole powołać szkolną orkiestrę. Część jego uczniów gra dziś w tej działającej przy ŻCK, więc radni uznali, że powoływanie drugiej orkiestry mija się z celem, bo w sumie nie będzie żadnej.
[b]Chór wychodzi z posiedzenia[/b]Pod koniec obrad pojawiła się burmistrz Aneta Goliat. Jak stwierdziła, na pensję dyrygenta mogą złożyć się gminy, których reprezentanci są członkami. – Ta propozycja nigdy nie padła z ust dyrektora, to on powinien wystąpić za pośrednictwem burmistrz do innych samorządów, a nie ja – zauważyła Więckowska. Dodała, że od początku komisji padło wiele niepotrzebnych słów, a można by tę propozycję rozważyć w grudniu, przy uchwalaniu budżetu. – Za tę sytuację winimy pana dyrektora. Po 10 latach funkcjonowania, gdzie odtworzyliśmy tradycję, kolega pokazywał przed chwilą zdjęcia chóru sprzed 40 lat, zostaje to zniszczone. Pan przez ponad godzinę udowodnił nam, że pan się chciał pozbyć od samego początku i pan pozbył się tego chóru. Najprawdopodobniej to się rozpadnie i to będzie pana wina. Ja osobiście tak uważam. (…). Każdy z wypowiadających się wskazywał te nierówności, w jaki sposób kieruje pan jednostką. Pan udowodnił nam, że jesteśmy piątym kołem u wozu – skomentowała Więckowska.
– Gdybym ja dostał taki sms, poczułbym się bardzo obrażony – jeszcze raz podkreślił Czarek Ossowski. – Ja dałem sygnał w formie smsa, po tym smsie nikt się do mnie nie odezwał – zripostował Kuklewicz, co spotkało się ze śmiechem zarówno ze strony przedstawicieli chóru, jak i części radnych. W tym momencie oburzeni chórzyści w ramach protestu opuścili obrady. Radny Czarek Ossowski zwrócił się do dyrektora ŻCK z pytaniem, czy jeśliby dostał smsem wiadomość od burmistrz o treści „Zwalniam pana”, to potraktowałby to poważnie. – To jest wiążące – odparł Kuklewicz. I zdenerwowany powiedział, że czuje się ignorowany, zdyskredytowany.
Kwestia działalności chóru nie jest zamknięta. – Musimy z panem dyrektorem usiąść jeszcze raz do budżetu, przejrzeć go i poszukać oszczędności. (…) Wymyślimy coś, będziemy chcieli pomóc – zadeklarowała burmistrz. Do tematu wrócimy.
AO

Dodaj komentarz