
fot. AO
W spotkaniu u starosty wzięli udział przedstawiciele służb (straży, policji i sanepidu), samorządów (burmistrz Bieżunia, wójt Lutocina, sekretarz gminy Żuromin) oraz szpitala i referatu zarządzania kryzysowego.
Sanepid o sytuacji
– Sytuacja epidemiologiczna jest dynamiczna, ciągle coś się zmienia, pojawiają się nowe sytuacje, natomiast sam fakt, że powiat żuromiński został zaliczony do strefy żółtej powoduje, że powinniśmy tę sytuację poważniej traktować – zaczął starosta. Stwierdził też, że wraz z początkiem roku szkolnego przed dyrektorami szkół wszystkich typów pojawiły się nowe wyzwania, jak przygotować szkoły do pracy w obliczu epidemii.

fot.AO
Jako pierwsza głos zabrała Powiatowy Inspektor Sanitarny w Żurominie Agnieszka Cyran. Przedstawiła sytuację w Polsce i na świecie. – Mamy coraz więcej zachorowań na świecie i w Polsce. W tej chwili mamy ponad 26 mln zachorowań, ponad 800 tys. zgonów. Ozdrowieńców na świecie jest ponad 18 milionów – zaczęła. Jak oceniła, sytuacja w Polsce jest również bardzo dynamiczna. – Jak popatrzeć na wykresy, to nie ma w nich takich pików, gdzie byłby gwałtowny wzrost w pewnym momencie. Te nasze zachorowania utrzymują się na pewnych stałych dziennych poziomach – poinformowała Cyran. Różnica jest taka, że początkowo zachorowania wynosiły między 200-300 przypadków dziennie, teraz to z kolei nawet powyżej 900 przypadków.
– W Polsce zbliżamy się do 70 tys. zakażeń, ponad 2000 zgonów, ozdrowieńców jest w tej chwili powyżej 18 tys. – podała zebranym na spotkaniu. Podkreśliła, że współczynnik reprodukcji wirusa wynosi obecnie ok. 1,3. – To oznacza, że każdy zakażony człowiek jest w stanie zarazić 1,3 człowieka – skomentowała. Jak dodała, jeśli wskaźnik reprodukcji spadnie poniżej 1, będzie to oznaczać, że epidemia jest w odwrocie. – Niestety, jeśli trendy będą się utrzymywały obawiam się, że możemy mieć poważny wzrost – uważa inspektor.
Odnosząc się do sytuacji w powiecie przypomniała, że od początku pandemii mieliśmy już 65 aktywnych przypadków zakażenia koronawirusem. – Nie jest to może duża liczba, ale w przeliczeniu na te 10 tys. mieszkańców to w tej ostatniej liczbie aktywnych przypadków współczynnik wyszedł nam powyżej 14 – podała. Gdyby utrzymywał się dłużej, weszlibyśmy nie do żółtej, a czerwonej strefy. Ponieważ jednak ostatnio ozdrowiało sporo mieszkańców, sytuacja zaczęła się stabilizować. – Wczoraj mieliśmy 14 ozdrowieńców, dziś 21. To nam daje 29 aktywnych przypadków – podała podczas spotkania (3 września).
Cyran wyraziła nadzieję, że liczba ta w ciągu kolejnego tygodnia jeszcze spadnie, o ile nie będzie nowych przypadków zakażenia. – Jeśli chodzi o sytuację w naszym powiecie to głównym źródłem zachorowań były trzy większe ogniska. Największe ognisko było związane z wycieczką do Uniejowa, gdzie mieliśmy 33 aktywne przypadki. Kolejne to ognisko związane było za stacją dializ w Mławie, tam było 8 osób z potwierdzonym wynikiem, a trzecie ognisko rodzinne to 7 przypadków, zakażenie przywleczone z wakacji – powiedziała Agnieszka Cyran.
Jak dodała, czas wakacji się skończył, a rozpoczął nowy rok szkolny, co wiąże się z nowymi wyzwaniami dla służb. – To dla nas poważne wyzwanie. Jesteśmy w sytuacji zmiany prawa. Do tej pory inspekcja sanitarna zajmowała się izolacją i zleceniami badań. Wczoraj weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia – powiedziała.
Skrócona kwarantanna
Jak poinformowała, teraz kwarantanna będzie trwała 10 dni. – Nie będzie się wykonywało żadnych badań w okresie kwarantanny – mówiła inspektor. Oprócz tego wyjaśniła nowe zasady okresu izolacji. – Jeśli osoba będzie bezobjawowa, okres izolacji będzie też wynosił 10 dni. Jeśli natomiast będzie miała objawy, to wówczas okres izolacji będzie uzależniony od dnia wystąpienia objawów i będzie wyniósł minimum 13 dni. Przy czym przy osobach ze skąpymi objawami te 3 dni muszą być od ustąpienia objawów. O tym będzie decydował lekarz. Natomiast w innych przypadkach, kiedy objawy będą cięższe ta izolacja może być wydłużona. W każdym razie zawsze będzie liczona od dnia wystąpienia objawów i 3 doliczone dni, kiedy pacjent objawów nie będzie miał. To rodzi problem tego typu, że w tej chwili za izolację odpowiadają lekarze POZ, za ustalenie tej sytuacji, jak również za zdjęcie z izolacji – podkreśliła inspektor PSSE.
Agnieszka Cyran podkreśliła, że już dzień przed spotkaniem zespołu kryzysowego lekarze POZ dzwonili do sanepidu pytać właśnie o te nowe przepisy. – To nie nasza wina, że pan minister zdrowia tak ustalił. Te przepisy są oparte o zalecenia WHO i CDC, ponieważ uznano obecnie, że testy PCR nie są przydatne do określenia okresu zakaźności. Ich czułość była 80%. Zdarzało się, że były osoby ujemne, a miały fałszywie dodatni test – zaznaczyła Agnieszka Cyran. Poza tym, odnosząc się do zakaźności Cyran powiedziała, że jest to zdolność wirusa do wywołania zarażenia u drugiego człowieka. – Dodatni wynik PCR mógł oznaczać, że wirus, który wniknął do komórki był dosyć długo wydalany z organizmu. – Dochodziło do sytuacji, że człowiek w izolacji musiał spędzić długie tygodnie mimo że w tej chwili najnowsze badania wykazują, że okres zakaźności jest dość krótki, najczęściej do 7 doby od zakażenia. Stąd tak długa izolacja jest niepotrzebna – podkreśliła powiatowy inspektor sanitarny.
Jak podkreśliła, lekarze POZ zostali niejako tymi wytycznymi zaskoczeni, stąd pojawił się opór i niepokój o tę sytuację. – Problem jest tego rodzaju, że lekarz będzie musiał ocenić, podejrzewam że przez teleporadę, czy dany pacjent ma objawy koronawirusa, czy nie – stwierdziła Cyran. Lekarz będzie mógł jechać do pacjenta i zbadać go w domu lub też pacjent będzie mógł pojawić się w przychodni, co możliwe jest przy przedsięwzięciu wszelkich zasad sanitarnych.
Do tej pory testy robiono osobom z objawami lub z kontaktu, a teraz będą je miały osoby z objawami (o tym zdecyduje lekarz i zleci badanie). Osoby z kontaktu będą poddane kwarantannie, ale bez testu (jeśli będą bezobjawowe, bo te z objawami test będą miały).
Jak stwierdziła inspektor Cyran, w Polsce osoby ze skąpymi objawami kierowane były do izolacji domowej, co w wielu przypadkach powodowało transmisję wirusa na innych członków rodziny, mieszkających w tym samym domu (mimo ograniczenia do pobytu osoby zakażonej w jednym pokoju, używania innych przedmiotów).
Zabierając głos w dyskusji burmistrz Bieżunia podkreślił, że wciąż jest to eksperyment, bo wiele rzeczy nie jest zbadanych, a działania, jakie są podejmowane, nie wiadomo, jakie dadzą skutki, bo są to działania doraźne. – Ja zaczynam kupować ozonatory do pomieszczeń, żeby jednak ograniczać możliwość rozprzestrzeniania się jakichkolwiek zakażeń. Pewnie, że nie zrobimy stref sterylnych, bo się nie da. Musi człowiek też i obcować z rożnego rodzaju drobnoustrojami, bo taka jest nasza natura – powiedział. Jak dodał, brakuje mu wsparcia państwa dla szpitali i ośrodków zdrowia w wyposażeniu np. w sprzęt typu lampy UV, ozonatory, w tej sytuacji niezwykle potrzebny i niezbędny.
– Idzie sezon zachorowań na grypę, więc tu może być problem, zwłaszcza w szkołach. Nie da się na podstawie objawów odróżnić koronawirusa od grypy i tu badanie jest niezbędne – stwierdziła Agnieszka Cyran. Nie była w stanie powiedzieć, w jakim kierunku będzie szło diagnozowanie, czy grypy, czy koronawirusa.
W dyskusji poruszono problem symulowania objawów, zwłaszcza przy teleporadach. Mówiła o tym m.in. inspektor Cyran. Zdarzyła się w powiecie sytuacja, kiedy lekarz nie chciał wydać decyzji o izolacji, więc ludzie twierdzili, że mają objawy, bo nie chcieli iść do pracy. – Potem był przekaz, że lekarz dzwonił do nas, my mówimy, że pacjent jest bezobjawowy, a on mówił, że jednak ma objawy – informowała inspektor.
– Lekarze stoją pod ścianą, gdy człowiek przez telefon naopowiada głupot – skomentował burmistrz Bieżunia.
Szpital będzie miał oddział zakaźny
Podczas spotkania przedstawiciel szpitala w Żurominie poinformował, że prawdopodobnie będą likwidowane szpitale jednoimienne zakaźne, a takowe zakaźne oddziały będą tworzone we wszystkich szpitalach powiatowych. – Istnieje obawa, że rząd zakłada, że zakażeń będzie więcej – skomentował to starosta.
Podsumowując spotkanie starosta Jerzy Rzymowski podkreślił, że samorządy mają wpływ na taką pracę swoich podległych jednostek, by te przestrzegały wszelkich zasad i stosowały się do obostrzeń mających zminimalizować ryzyko zakażenia.
AO

Fajnie to wszystko wygląda w teorii, a w szkołach dzieci w klasach po 27-35 osób i jak zachować odległość między nimi – ścian nie przesuniesz. A nauczyciele co dostają od szkół – żadnych maseczek czy przyłbic. Jeden z moich znajomych lekarzy stwierdził – tak duże klasy – przecież powinny być dzielone- i cóż teoria swoje – praktyka swoje. A jak dziecko zachoruje czy nauczyciel, to co potem?