
Zorganizowane 14 listopada spotkanie dyrektorów szkół i jednostek gminnych z radnymi komisji rewizyjnej Rady Miejskiej w Żurominie oraz prezes ZNP nie napawa optymizmem.
Dyrektor SP w Poniatowie Leszek Kawczyński dyrektorem jest od września i tegoroczny budżet przejął po poprzedniczce. – Brakowało tam pewnych środków m.in. na podwyżki – zaczął. Jak powiedział, wnioskował już do Rady Miejskiej o środki w wysokości 7,5 tys. zł na remont dachu na łączniku między szkołą, a salą gimnastyczną, bowiem obecny przecieka i powoduje powstawanie zacieków, a to wymusza nieustanne remonty. Wniosek rozpatrzono pozytywnie. Kawczyński zasygnalizował, że na przyszły rok będzie potrzebował pieniędzy na wymianę szamba. – Muszę 2 razy tyle wypompować, co pobieramy wody. To są koszty niepotrzebne – wyjaśnił. A przecież każdorazowy wywóz kosztuje. Dyrektor będzie też potrzebował finansów na remont dachu na budynku gospodarczym. – Należałoby tam założyć łaty i dach, wymienić drzwi – wyliczał. Obie inwestycje ujął w projekcie przyszłorocznego budżetu.
Janina Gorczyczewska z SP w Kliczewie podkreśliła, ze budynek szkoły jest w miarę wyremontowany, a brak tylko sali gimnastycznej. Jeśli uda się jednak przekształcić placówkę w filię, o czym pisaliśmy niedawno, sali nie trzeba będzie budować. – Ostatnio mieliśmy kontrolę ze straży. Otrzymałam zalecenia, które musiałam wykonać natychmiast, zdjąć panele, położyć płytki. Nie mam środków na zapłatę. Zwracałam się z prośbą o 5 tys., dostałam 2,7 tys. zł, ale to za mało – tłumaczyła radnym. Dyrektorka podkreśliła, że sporym wydatkiem dla placówki jest również wywóz nieczystości stałych, a także obsługa związana z przepisami RODO. Podobne opłaty mają jednak wszystkie szkoły. W dyskusji stwierdzono, że może należałoby tę sprawę załatwić kompleksowo i zatrudnić jedną osobę do wszystkich placówek, a nie oddzielnie do każdej, co dziś generuje duże środki w każdej. Podobnie stwierdzono przy omawianiu zakupów materiałów biurowych – tu również mogłyby być one dokonywane wspólnie, wówczas istnieje szansa na zbicie cen i jakieś oszczędności.
– Tegoroczny budżet domknie się, środki zostały zwiększone, podwyżki są – informuje dyrektor Szkoły Podstawowej w Chamsku Marzena Kąpińska. Bolączką placówki są niewyremontowane toalety. – Są w opłakanym stanie, sanepid przy kontroli już wskazał, że trzeba je zrobić – dodaje. W szkole niezbędna jest też nadbudowa, czyli adaptacja poddasza, bo zwyczajnie brakuje tam pomieszczeń m.in. na bibliotekę szkolną.
– Lista pozostałych potrzeb jest długa, ma aż 17 punktów, następna w kolejności jest wymiana c.o.- mówi Kąpińska. W zeszłym roku trochę wyremontowano piec, jest cieplej, ale to jeszcze nie to, co powinno być. Radny Tomasz Budzich zwrócił uwagę na to, że przecież pod koniec poprzedniej kadencji radni podęli uchwałę, by przekazać środki właśnie na wymianę pieca. – Nie otrzymałam tych środków. Nie zostały te środki dostarczone – odpowiedziała. Prawdopodobnie remont instalacji w SP w Kliczewie pochłonął gros środków i zwyczajnie ich nie wystarczyło do Chamska.
Nieciekawie wygląda też sytuacja finansów w Szkole Podstawowej nr 1 w Żurominie. – U mnie budżet się niestety nie zamyka. Nie otrzymałam pieniędzy na bieżące rachunki. Otrzymałam na wynagrodzenie, natomiast pewne rachunki nie zostaną zapłacone. Będą to rachunki za wywóz śmieci, ogrzewanie, nie wiem, czy będę miała pieniądze na energię. Nie jest to dla mnie sytuacja komfortowa – zaczęła swoją wypowiedź do radnych dyrektor Ewa Kowalczyk-Brożyna. Jak poinformowała, jej projekt budżetu został okrojony o 50 %. – Wnioskowałam o 110 tys., dostałam 10 tys. zł, jeśli chodzi o rzeczówkę – dodała.
W placówce zaadaptowano pomieszczenia po wygaszonym gimnazjum, co pozwoliło na wprowadzenie jednozmianowości w placówce. Dawniej edukacja wczesnoszkolna odbywała się na zmiany, jedni zaczynali wcześniej, inni później. -Wnioskowałam trzykrotnie o pieniądze na remont i adaptację. Jestem zadłużona, chociaż umówiłam się, że zapłacę za jedno pomieszczenie po nowym roku. Natomiast sale zostały zaadaptowane z pieniędzy Rady Rodziców, wypracowanych na festynie rodzinnym – powiedziała. Była to kwota ok. 40 tys. zł. Dyrektor dodała, że poinformowano ją, iż nie otrzyma środków na remonty, bo planowana jest modernizacja sali gimnastycznej, wymuszona już stanowczym zaleceniem sanepidu. – Jest już ogłoszony przetarg, utrudni nam to organizację pracy, prawdopodobnie w grudniu i styczniu trzeba będzie uczniów z lekcjami w-f wyprowadzić gdzieś – podkreśliła. Jest zaniepokojona. – To pani nie śpi spokojnie – skomentował radny Leszek Łuczkiewicz. – Nie – odpowiedziała Brożyna. Jak tłumaczyła, księgowa musi dokonywać przesunięć w budżecie, a szkoła rezygnuje np. ze szkoleń dla nauczycieli, by zaoszczędzić nieco pieniędzy.
Jak tłumaczy, była kilka dni temu na spotkaniu z władzami miasta, skarbnik gminy i kierownik wydziału oświaty. – Jeżeli doświadczony księgowy denerwuje się tym, co dostał i jak ma tym rządzić, to ja tym bardziej jestem zaniepokojona. Jestem drugi rok na stanowisku dyrektora i dla mnie jest rzeczą niewyobrażalną, czy ja mogę nie zapłacić jakichkolwiek rachunków. Powiedziano mi, że tam, gdzie nie naliczą mi odsetek – mogę. W takiej sytuacji zostałam postawiona – mówiła dyrektor szkoły.
Obecna na posiedzeniu prezes ZNP Marzena Więckowska pytała, gdzie są pieniądze zatrzymane w kwietniu i maju w czasie strajku. – Bo one nie trafiły do kieszeni pracowników, którzy strajkowali – mówiła. – Kiedy przyszły podwyżki, ta kwota się wtopiła – tłumaczyła Ewa Kowalczyk-Brożyna.
Więckowska zauważyła, że przed wprowadzeniem reformy dyrektorzy na jakiejś sesji czy komisji zapewniali, że sobie poradzą z jej skutkami. Dziś natomiast słyszy, że wciąż potrzeba środków na adaptacje kolejnych pomieszczeń do zajęć np. z logopedii czy korekcyjnych. Pytała, czy szkoły wnioskowały do MEN (poprzez gminę) o dofinansowania wydatków związanych właśnie z reformą oświaty.
– Reforma była zrobiona, na papierze. Ale finansowania zero. Samorządy miały się tym zająć. Różne ustawy wchodzą w życie, ale nie ma na to środków. To zaczyna być chore. Samorządy niedługą klękną. Nie będzie na żadne inwestycje – skomentował sytuację radny Leszek Łuczkiewicz.
– Pracownicy, w tym nauczyciele, kosztem wynagrodzeń, będą realizować obowiązek edukacyjny. To jest przerażające – skomentowała Więckowska.
W dyskusji padła informacja, że pomieszczenia i sale w czasie wakacji malowali np. konserwatorzy, dozorcy, czy nawet nauczyciele. Nie otrzymali oni za to dodatkowego wynagrodzenia, ale mogli np. liczyć na coś innego. Np. w „Jedynce” dostali nagrodę dyrektora. W „Dwójce” zaś, wskutek łączenia dwóch bibliotek w jedną, trzeba było przenieść ponad 10 tys. książek w jedno miejsce. To również robili pracownicy szkoły.
Spore zmiany przeszła w ostatnim czasie Szkoła Podstawowa nr 2 w Żurominie, gdzie od 22 października zaczęło funkcjonować przedszkole, do którego uczęszczają dzieci w wieku od 3 do 6 lat. O sytuacji mówił wicedyrektor Marek Bielikowicz. Przystosowanie otoczenia nie jest zakończone, bo należy m.in. do 8 grudnia wyciąć niektóre drzewa. W placówce funkcjonują 4 oddziały przedszkolne, w nich ok. 80 dzieci. Nauczyciele zostali tu zatrudnieni od 1 października do końca czerwca. Wszyscy odbyli stosowne rozmowy kwalifikacyjne, wykazali się przygotowaniem i fachowością. Zdaniem Prezes ZNP umowy takie zawarto jednak niezgodnie z Kartą Nauczyciela. – Powinny zostać zawarte na rok szkolny – stwierdziła.
Zdaniem Bielikowcza należałoby jednak zmienić nazewnictwo, bo nie ma czegoś takiego jak punkt przedszkolny przy szkole, tylko jest szkoła z oddziałami przedszkolnymi. Uchwałę musi podjąć Rada Miejska na wniosek magistratu.
Budżet szkoły powinien się zamknąć. – Wydatkiem na przyszły rok będzie wymiana oświetlenia, zaplanowano to w budżecie – mówi Bielikowicz. Wicedyrektor podkreślał, że szkoła ponosi spore koszty w związku z utrzymaniem boiska. W sezonie trzeba je często kosić, nawadniać. Budynek szkoły nie jest w całości docieplony, więc są pomieszczenia, w których temperatura wynosi 15 stopni, należałyby więc tę część ocieplić. – Szukamy środków zewnętrznych, bo swoich jest mało – zaznacza. Jego zdaniem niektóre przetargi powinno się ogłaszać wcześniej, by móc zyskać lepszą cenę. Wydatki rzeczowe w szkole zaplanowane były na kwotę 60 tys. zł, potem placówce przelano jeszcze 50 tys. na adaptację przedszkola. Szkoła nie ma jednak co zrobić z tonami makulatury, bo zostały np. podręczniki po gimnazjalistach.
W SP w Raczynach środków na podstawowe wypłaty i wydatki starczy do końca roku, ale dyrektorka nie może zaplanować większych remontów. Bolączką jest brak ocieplenia, co generuje duże koszty ogrzewania, a także jakiegoś konserwatora, który czasem by coś naprawił, czasem przestawił. Mógłby to być jeden pracownik na kilka placówek. Przydałyby się:malowanie pomieszczeń, zminia wykładziny, na zakup szafy pancernej do trzymania teczek osobowych. – Mamy monitor interaktywny, powinien być komputer na stałe, a nie my przychodzimy ze swoimi komputerami – zaznaczyła. W szkole trzeba naprawić drzwi do kotłowni, przydałaby się sala na zajęcia z logopedii czy kompensacyjne.
W Szkole Podstawowej w Będzyminie, gdzie dyrektorem od września jest Grzegorz Wronkowski, środków na wypłaty wystarczy. – Szkoła jest niedocieplona i można by zmniejszyć koszty ogrzewania – mówi dyrektor. W szkole zakupiono już styropian, teraz nowy dyrektor chce kupić kolejne materiały, by w ciągu 3 lat inwestycję wykonać. Na nowym boisku potrzebne są piłkochwyty, żeby się nie niszczyło. Brakuje wyposażenia pracowni do chemii czy fizyki, potrzebna jest adaptacja sali dla pedagoga i psychologa.
W dyskusji dyrektorzy podnieśli, że mają małe środki na kursy i szkolenie zawodowe nauczycieli, choć ta jest konieczne dla podnoszenia kwalifikacji. – Nie mamy pieniędzy na to, żeby zwrócić za szkolenie, mało tego, nie mamy na delegacje – zauważyła Marzena Kąpinska. Jaki będzie przyszły rok, zarówno pod względem inwestycji, jak i wydatków na szkolenia, okaże się.
Agnieszka Orkwiszewska

Dodaj komentarz