
Adam Ejnik
a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl
[b]Adam Ejnik: Porozmawiajmy o pałacu Zamoyskich…[/b]Andrzej Szymański: Piękne miejsce. Otoczone parkiem, starodrzewiem. Wokół klony, kasztany, dęby. Oczywiście jest to w pewnym rozkładzie, ponieważ nikt o to nie dba, ponieważ sytuacja tego pałacu była naznaczona chwilami lepszymi i gorszymi. Od jakiegoś czasu trwają te gorsze.
Adam Ejnik: Może pan naszkicować Czytelnikom, jakie były dzieje tego miejsca?
Andrzej Szymański: Z takiej historii najnowszej, to wiemy, że pałac kupiła od bieżuńskiej rodziny Ilskich firma związana z olsztyńskim Stomilem. Plany były wspaniałe. Cieszyliśmy się, bo pałac odżywał, był z rozmachem remontowany.
Już wtedy przychodziliśmy w to miejsce z panem Kochanowiczem byłym burmistrzem i wielkim miłośnikiem zabytków, żeby doglądać prac. Patrzyliśmy jak powstawała elewacja, jak zakładano drzwi i okna. To cieszyło oko, bo pałac nabierał jakiegoś kształtu.
[b]Adam Ejnik: Chce pan powiedzieć, że działania pańskie to nie chwilowy zapał spowodowany rokiem 2014? Rokiem wyborczym?[/b]Andrzej Szymański: Mnie pałac nie zainteresował teraz, jak jestem burmistrzem miasta i gminy. Mnie pałac interesował dużo wcześniej, bo ja upatrywałem w nim miejsce, które mogłoby przyciągnąć do Bieżunia życie kulturalne w szerszym wymiarze. Co prawda mamy muzeum, które świetnie oddziałuje na życie kulturalne naszego miasteczka, ale brakuje czegoś takiego, co by mogło być takim emblematem, takim szyldem Bieżunia. Ten piękny pałac byłby idealny. Przecież jest to pałac osoby która w historii Polski odegrała dość znaczącą rolę. Cały ród Zamoyskich zapisał się w historii Polski, bo przecież o Zamoyskich głośno było nie tylko w wieku XVIII czy XIX, ale i dużo wcześniej.
I ten obiekt od dawna popada w ruinę i ja od dawna się nim interesuję. Odkąd kupił go prywatny właściciel z roku na rok z pałacem jest coraz gorzej.
[b]Adam Ejnik: Z tego co nam wiadomo, nie jest to jedyny właściciel pałacu…[/b]Andrzej Szymański: Tak, jest to współwłaściciel, dlatego że drugi mieszka w Anglii i tak naprawdę nie można z tamtym nawiązać kontaktu. Nie można było… do niedawna.
[b]Adam Ejnik: Więc co pan może zrobić skoro pałac do Miasta nie należy…[/b]
Andrzej Szymański: Na początek starałem się pomyśleć o tym, żeby tego właściciela trochę zmobilizować, żeby nie doszło do takiego krachu architektonicznego, żeby ten pałac nie obrócił się w ruinę, tym bardziej, że tam był zrobiony dach, było zrobione orynnowanie, były wstawione okna i drzwi. Wewnątrz zrobiona była instalacja elektryczna co bardzo dużo rzeczy było już wykonanych, niestety pozostawione samo sobie zaczęło niszczeć i popadać w ruinę.
[b]Adam Ejnik: W jaki sposób? Jakie kroki podjął pan…[/b]Andrzej Szymański: Na początku podjąłem taką decyzję, żeby się z tym panem, przynajmniej jednym z właścicieli skontaktować. Udało mi się znaleźć do niego telefon i umówić się z nim na spotkanie. Przyjechał tu do mnie. Nazywa się Tomasz Kokczyński. Pierwsze moje pytanie było takie, co on zamierza z tym pałacem zrobić, czy ma zamiar podjąć jakieś działania, czy poczekać aż wszystko zrujnuje. Rozmowa była trudna. Pan ten, kiedy jeszcze jego ojciec żył, zajmował się skupowaniem dworków i pałaców i odsprzedawaniem ich z zyskiem, taki interes prowadzili. Tego przykładem jest dwór w Konstancinie, który należał do niego. Ja go poprosiłem o jedną rzecz, żeby on zdefiniował, co chce zrobić z pałacem i jeżeli chce on ten pałac sprzedać ,to żeby dał nam jasny sygnał , że chce do tej sprzedaży pałac przygotować. Żeby dokonał operatu szacunkowego i wycenił pałac, jak również uregulował stosunki prawne co do współwłaściciela.
[b]Adam Ejnik: Pewnie po tylu latach dla Kokczyńskiego pałac stał się ciężarem?[/b]Andrzej Szymański: Właśnie tak było i my tego się domyślaliśmy. Pałac był dla niego pręgieżem, bo właściciela cały czas naciskał konserwator zabytków. Sam jeździłem do konserwatora i częstokroć prosiłem, panie konserwatorze, pan przypilnuje tego właściciela, bo ten pałac nam się zawali. Konserwator wzywał wielokrotnie właściciela do poprawy zabezpieczeń, żeby jakieś działania podjął. Tamten nie podejmował, więc mu solił kary. On płacił, ale niestety, nic nie robił. Martwiliśmy się, że dojdzie do takiej sytuacji, że już nie będzie za co tych kar płacić, bo się okaże że pałacu nie będzie. Tym bardziej, że już jego części prawdopodobnie nie ma…
[b]Adam Ejnik: Jak to?[/b]Andrzej Szymański: Właśnie tak. Przyglądałem się szkicowi architektonicznemu pałacu. Bryłą pałacu to jedna część, oficyna druga, świątynia dumania trzecia i najprawdopodobniej były też oddzielne dwa skrzydła, po których nic nie zostało. Profesor Ciołek wyraźnie dawał sygnał, że powinny istnieć jeszcze dwie boczne nawy pałacu. Ta całość to chyba jedyny tak piękny zabytek przełomu XVIII i XIX wieku. Pamiętać też trzeba, że pałac Zamoyskich nie jest pierwsza budowlą w tym zakolu Wkry. To miejsce zawsze było zagospodarowane, nawet przed istnieniem pałacu był tam kasztel, warownia. Tam w tych kasztelach właściciele Bieżunia mieszkali. Tam były mosty, fosy, kanały. W historii pojawiły się tam budowle służące zapewnieniu mieszkańcom grodu bezpieczeństwa.
[b]Adam Ejnik: Wróćmy do pana Kokczyńskiego… Co on postanowił?[/b]
Andrzej Szymański: Proszę sobie wyobrazić, że zdecydował się sprzedać kompleks. Prosił mnie o pomoc w znalezieniu kupca.
Wtedy dałem do zrozumienia właścicielowi pałacu, że jeżeli ureguluje stosunki własnościowe i jeżeli dokona operatu szacunkowego, ja postaram się zainteresować instytucje (nie osoby prywatne) do tego, żeby można ten pałac wykupić. Jedno wówczas wiedziałem, że gminy stać nie będzie na wykupienie tego miejsca.
[b]Adam Ejnik: Jaką cenę zaproponował właściciel?[/b]Andrzej Szymański: Pałac wyceniono wraz z gruntami. Oszacowana wartość rynkowa nieruchomości to 1 294 000. Oczywiście ta kwota, to dopiero początek. Żeby przywrócić pałąc do dawnej świetności, to według mnie trzeba mieć następne 70 milionów złotych. dzięki tej kwocie można by pałac wyremontować, odtworzyć stosunki wodne, wyposażyć.
[b]Adam Ejnik: Wydaje się, że cena nie jest jakaś niebotyczna…[/b]Też tak myślę. Jest to 12 ha parku i pałac. Co prawda w ruinie, ale ja widziałem takich pałaców w ruinie wiele i potem widziałem je odnowione.
[b]Adam Ejnik: Jakiś krok jest, ale to chyba niewiele…[/b]Andrzej Szymański: Niewiele? Tych czynności nie udało się wykonać przez 25 lat. W tym momencie mamy kontakt ze wszystkimi właścicielami. Mam pełnomocnictwo od pani Jaszczyńskiej obecnej współwłaścicielki pałacu. W jej imieniu z nami rozmawia były właściciel pałacu pan Kokczyński i on jest upoważniony, żeby podejmować decyzje we wszelkich sprawach administracyjnych i sądowych. Posiadam wszelkie dokumenty związane z prawnym statusem pałacu. Otrzymałem pismo z kancelarii prawnej pana Ziemisława Gintofta – pełnomocnika Huberta Cassel Kokczyńskiego i Rosmary Cassel Kokczyński – właścicieli, z którymi do tej pory nie było żadnego kontaktu. Mam pełnomocnika tych pp. z Anglii. To ogromny przewrót w sprawie, bo do tej pory ze strony tych właścicieli panował głucha cisza.
Mamy z kim rozmawiać. Wszystkich właścicieli no i operat szacunkowy, to już dobry punkt wyjścia do negocjacji.
[b]Adam Ejnik: Ale nie ma pan pieniędzy…[/b]Andrzej Szymański: Niestety nie specjalnie mamy kogoś, kto by chciał pałac kupić. Ale w tym kierunku tez wykonałem wiele działań…
Adam Ejnik: A konkretnie jakich?
Andrzej Szymański: Dwa lata temu we wrześniu 2102 roku wystarałem się, żeby pojechać na prezydenckie dożynki do Spały. Nie było łatwo. Udało się sobie możliwymi sposobami, nawet co niektórym zacząłem się mocno napraszać. Mało tego, poznałem osobę, która jest w bardzo bliskim otoczeniu prezydenta Komorowskiego i z tą osobą na te dożynki pojechałem. Był to ksiądz prałat jednej z podwarszawskich parafii. I tak naprawdę do końca nie wiedziałem, co to za osobowość. Jak się jednak okazało, że pierwsze spotkanie z BOR-em i pokazanie przepustki przez księdza otworzyło nam drzwi do samej Spały, miło byłem zaskoczony. Podjechaliśmy pod samą kaplice prezydencką, kiedy ksiądz prałat powiedział mi: poczekajmy to przywitamy pana Prezydenta.
[b]Adam Ejnik: No proszę, rozmawiał pan o pałacu z samym prezydentem?[/b]Andrzej Szymański: Cierpliwości… Byłem bardzo zaskoczony. Na tyle nie liczyłem. Uczestniczyliśmy razem we Mszy Św., uroczystościach dożynkowych i co najważniejsze, miałem 15 minut, żeby porozmawiać z Prezydentem i jego otoczeniem na temat pałacu Zamoyskich w Bieżuniu. To był bardzo ważny cel mojej podróży, nie umniejszając samym uroczystościom dożynkowym, oczywiście. Chciałem znaleźć jakieś rozwiązania w sprawie pałacu.
Przedstawiłem prezydentowi całą sytuację. Prezydent Komorowski mówił, że wie , gdzie jest Bieżuń, gdzie jest Żuromin. Zna te miejsca. Mówił że tu przyjeżdżał. Na koniec spytał: ale co z tym pałacem, jak można by go zagospodarować.
[b]Adam Ejnik: Rozumiem, że miał pan jakiś pomysł.[/b]Andrzej Szymański: Oczywiście. Wpadłem wtedy na dość karkołomny pomysł. Mówię: „Panie Prezydencie, Zamoyski napisał w Bieżuniu Zbiór Prac Sądowych. To bardzo istotna rzecz w prawodawstwie polskim, ale ten zbiór wszedł w całości do konstytucji 3 Maja. A może pałac jest idealnym miejscem, w którym można by zrobić Muzeum Konstytucji Polskiej. Przecież nigdzie w Polsce takiego Muzeum nie ma. To chwyciło, prezydent potwierdził, że to dobry pomysł, wtórowały mu bliskie osoby, biskupi, dygnitarze słowa Prezydenta.
[b]Adam Ejnik: Co powiedział Prezydent?[/b]
Andrzej Szymański: „Nie ma rzeczywiście w Polsce Muzeum Konstytucji. Są jakieś muzea różnych starodruków” – mówił. Pociągnąłem wtedy temat, żeby podnieść i rozgrzać atmosferę. Powiedziałem, że dla niepodległej Rzeczpospolitej jest niezwykle ważne pokazanie zrębów demokratycznej państwowości polskiej poprzez pokazanie dokumentów, które odgrywały najważniejszą w tym państwie rolę. Pamiętajmy, że Zamoyski właściciel pałacu w Bieżuniu był autorem wielu fragmentów tego dokumentu w tym najważniejszego, wspomnianego już Zbioru Prac Sądowych.
[b]Adam Ejnik: Jak zareagował Prezydent Bronisław Komorowski ?[/b]Andrzej Szymański: Prezydent był na „tak”. Mówił, że poprze taką ideę. Ale poparcie to jest troszeczkę za mało, nawet jeśli jest to poparcie samego prezydenta. Jak wróciłem po tej Spale, otrząsnąłem się pokusiłem się napisać list do pana Prezydenta, przekazałem mu też jeden z albumów wydanych na 600 – lecie Bieżunia.
[b]Adam Ejnik: Według reguły: kuj żelazo póki gorące…[/b]
Andrzej Szymański: Tak. Napisałem mu o tej całej inicjatywie, przypominając nasza rozmowę. Otrzymałem odpowiedź. Cytuję: „Pragnę podziękować za przysłanie do kancelarii Prezydenta RP informacji dotyczącej zespołu pałacowego w Bieżuniu dawnej własności rodziny Zamoyskich. Pomysł odbudowy i remontu kompleksu jest interesujący, wiązałby się z lokalnymi programami lokalizacji miasta Bieżunia, przyczyniłby się do zachowania ważnego dziedzictwa, a także do odnowienia obiektu historycznego, umożliwiając utożsamianie się mieszkańców ze swoją miejscowością. Kancelaria Prezydenta nie ma możliwości włączenia się w finansowanie renowacji tego cennego obiektu, Urząd Prezydenta nie dysponuje środkami finansowymi, które mogłyby być przeznaczone na programy, do których byłaby możliwość zaaplikowania w trybie konkursowym odpowiednich środków. Licząc na to, że uda się panu znaleźć odpowiedni program finansujący to ambitne zamierzenie, pozostaje z wyrazami szacunku – Prezydent.”
Czyli nie mamy nic poza rekomendacją.
[b]Adam Ejnik: Czyli na razie jest to pomoc wirtualna.[/b]Andrzej Szymański: Takie samo pismo napisałem do Marszałka. Bieżuń ze swoim zapleczem muzealnym jest domeną marszałka województwa mazowieckiego. Myślałem o tym, żeby z pałacu, naszego Muzeum, domu Gołębiewskiego w ogóle stworzyć coś takiego jak kompleks muzealno pałacowy. Odczepić to od Sierpca, to jest podstawowa rzecz. I bezpośrednio przekazać pod marszałka. Niestety, trafiliśmy dziś w kiepski czas, bo wiemy, jakie poważne problemy finansowe ma teraz marszałek.
[b]Adam Ejnik: Pomoże?[/b]Andrzej Szymański: Kiedyś rozmawiałem z marszałkiem bezpośrednio, powiedział wprost: „panie burmistrzu, mamy teraz kłopoty, gdyby to było 5 lat wcześniej, nie byłoby problemu. Bo suma 1 miliona złotych, to żadna przeszkoda, a kolejne pieniądze na remont udałoby się znaleźć”. Marszałek wypadł mi z obiegu i to pewnie na długo. Chociaż przyznam, że mam cichą nadzieję, że jako instytucja, mógłby objąć patronatem odbudowę pałacu.
[b]Adam Ejnik: Kto jeszcze panu nie pomógł?[/b]Andrzej Szymański: Bardzo żywo interesował się moją sprawą senator Jackowski. On tu do mnie przyjechał i porozmawialiśmy na temat pałacu, obejrzeliśmy go. Troszeczkę się zaangażował w tę sprawę. Zaczął pisać do marszałka i do senatorów i w innych miejscach zaczął szukać możliwości, aż w końcu wyczerpały mu się szanse, żeby takiego kogoś znaleźć.
[b]Adam Ejnik: Droga cierniowa…[/b]Andrzej Szymański: Kolejnym krokiem była rozmowa z ministrem kultury. Bardzo trudno do ministra było trafić. W końcu udało mi się umówić na spotkanie z wiceministrem panem Piotr Żukowskim. Był u mnie. Przyjechał, obejrzeliśmy sobie pałac, przy okazji zaprosiłem pana starostę Janusza Welenca.
[b]Adam Ejnik: I co?[/b]Andrzej Szymański: Troszeczkę po tym spotkaniu poczułem niesmak. Nie dlatego, żeby pan minister nie popierał idei wskrzeszenia pałacu, tylko że w kwestii pomocy były z jego strony oszczędne słowa. Miałem wrażenie, że nie bardzo chciał. Bo jak chcemy to szukamy sposobu, jak nie chcemy, to szukamy powodu.
Rozmawiałem z tymi instytucjami, bo zależało mi na tym, żeby nie pozwolić komukolwiek na stworzenie z dobra kultury narodowej kolejnej sali weselnej. No bo to by się tak skończyło. C o z tego że przyjdzie prezes jakiejś firmy, kupi pałac, zrobi z tego restaurację z salą weselną, w której będzie czuć woń alkoholu, papierosów i kotleta. To nie jest miejsce, żeby miało tak skończyć
Oczywiście nie zabraniam, żeby tam była sala konferencyjna. Nie chciałbym, żeby pałac był monumentem do oglądania, a praktycznym obiektem dla ludzi.
[b]Adam Ejnik: Podsumowując, co pan by chciał?[/b]Andrzej Szymański: Po pierwsze, chciałbym, żeby tam było muzeum Cyfrowe Konstytucji 3 Maja. Odbywałyby się tu lekcje edukacyjne. Lekcje dla młodzieży, dzieci połączone ze zwiedzaniem, również z obejrzeniem jakiegoś konkretnego filmu. Przecież dla polityków byłaby to wspaniała akcja marketingowa – ochrona tego, co w Polsce jest niezwykłe i zjawiskowe.
Pan minister obiecał zająć się sytuacją i odpowiedzieć, co może, a czego nie może. Odpowiedzi jeszcze nie mam.
I wcale nie zamierzam czekać aż Ministerstwo Kultury dojrzeje do pewnych decyzji. Napisałem teraz jeszcze do pana Premiera Piechocińskiego. Myślę , że już w tej chwili w Sejmie i Senacie wszyscy wiedzą o pałacu w Bieżuniu.
[b]Adam Ejnik: Idea jest piękna, ale ten pałac dla wielu będzie kiełbasą wyborczą[/b]Andrzej Szymański: Mało tego, ktoś powie tak, będą teraz wybory samorządowe, burmistrz przegra wybory i pomysł upadnie. W tym momencie chcę powiedzieć bardzo istotną rzecz, że ja nie odpuszczę tego pałacu bez względu na to, jaką funkcję i gdziekolwiek będę zajmował.
[b]Adam Ejnik: A jak pan nie będzie pełnił żadnej funkcji?[/b]Andrzej Szymański: Jak będzie potrzeba stworzenia społecznego komitetu odbudowy tego pałacu, bez względu na to w czyich rękach się on znajdzie, stworzę taki komitet.
Myślę, że w społeczeństwie powiatu znajdę wielu sojuszników, żeby tę perłę odbudować. Tak, to jest perła. W tym miejscu i w takich okolicznościach geograficznych nigdzie nie ma takiego pałacu
[b]Adam Ejnik: Pojawiłaby się też szansa dla mieszkańców Bieżunia… [/b]Andrzej Szymański: To się Bieżuniowi należy. To miasteczko przy takim pałacu mogłoby otrzymać tlen do głębszego oddechu.
[b]Adam Ejnik: Ale ten pałac otwiera pewne drogi mieszkańcom. Jak pan powiedział mógłby dać tlen i tak rzeczywiście jest, że Bieżuń tego tlenu jest pozbawiony, bo co prawda jest atrakcyjny, ale nie oszukujmy się, turystów tu nie ma, przedsiębiorstw tu nie ma. Miasto z takim pięknym pałacem, z tak malowniczą rzeką, z Muzeum – to jest olbrzymia atrakcja… [/b]Andrzej Szymański: Tak… poza tym ten piękny park wyrywa człowieka z kontekstu. Będąc tam, zapominamy o tych kurnikach, o tych chlewniach. To jest enklawa.
Szansy upatruję też w tym, że w tym okresie unijnym wiele środków przeznaczonych jest na ochronę dziedzictwa narodowego i kultury to jest ponad 400 milionów euro. Po pierwsze, jest to ochrona zabytków, po drugie ochrona stosunków wodnych – zupełnie inny działy, ale wpisują się w potrzeby pałacu. Z Ministerstwa Ochrony Środowiska też są jakieś programy…
[b]Adam Ejnik: Kiełbasa wyborcza, powiedzą niektórzy, nie jest pan w stanie tego zrobić, dodadzą…[/b]Andrzej Szymański: Nieprawda. Jeżeli ktokolwiek słuchał mnie wcześniej, to wie, że bez względu na to, czy będę burmistrzem czy nie, to pałacem się będę zajmował.
Pałac jest ważny. Wierzę, że panu Kochanowiczowi, pani Łubińskiej chodziły po głowie różne pomysły związane z pałacem. Kardynalnym błędem byłoby, będąc w urzędzie Miasta i Gminy osobą decyzyjną, zaniedbać taką sprawę. To byłby absurd polityczny. Dałem zręby pod to, że sprawa jest ruszona wszędzie. Wykorzystam każdą możliwość. Jeszcze kilka zostało, a jak się skończą, to będziemy pytali od nowa. Mam na tyle rozsądnych mieszkańców w gminie, że wiedzą, w jakiej sytuacji objąłem urząd.
Poza tym mam nadzieję przerwać tę niemoc w działaniach na rzecz pałacu. Nie możemy patrzeć na jego umieranie.

Dodaj komentarz