
Ewa Jabłońska
e.jablonska@kurierkurierzurominski.pl
Piotr Pepel pochodzi z Zielunia. Od urodzenia jest niepełnosprawny. Urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Chorobę zdiagnozowano gdy miał dwa lata. Piotr już od najmłodszych lat czas spędzał poza swoim domem. Przez kilka lat mieszkał u sióstr zakonnych w okolicy Wrocławia. .Jego dzieciństwo to ciągłe rehabilitacje i wizyty w ośrodkach medycznych. Poruszał się na wózku inwalidzkim manualnym i elektrycznym. Ciężko pracował na to, żeby móc funkcjonować samodzielnie.
[b]Pierwsze kroki[/b]
Mając około 15 – 16 lat zaczął ponownie stawiać pierwsze kroki. Jednak poprawa nie trwała długo. Wypracowana sprawność cofnęła się i pojawiły się większe problemy ze zdrowiem. Lekarze dawali mu niewielkie szanse. Piotr się nie poddawał. Marzył, że będzie chodził.
– Ludzie mnie pytali po co ci to wszystko i tak trafisz do domu opieki. Ja nie chciałem dać się zamknąć w czterech ścianach. Powiedziałem: Będę próbował, dopóki jest chociaż cień nadziei na chodzenie – mówi stanowczo Piotr Pepel.
[b]Wózkiem na rehabilitację[/b]Kilka lat temu na jakiś czas Piotr wrócił do Zielunia. Nie zaprzestał rehabilitacji. Jeździł na nią wózkiem inwalidzkim. Pokonywał wózkiem dziennie kilkadziesiąt kilometrów. Wózkiem przyjeżdżał do Żuromina wojewódzką drogą 541. W Zieluniu jednak zostać dłużej nie chciał.
– Wolałem być w Poznaniu, tam jest lepsza opieka medyczna i więcej możliwości – mówi mężczyzna – chciałem żyć normalnie, a osobom niepełnosprawnych żyje się trudniej w małych miejscowościach.
Jak sam podkreśla, dzięki jego determinacji w działaniu, mogło się spełnić jego marzenie. Mógł rozpocząć leczenie w Poznaniu.
[b]Powrót do zdrowia[/b]Piotr Pepel od około 3 lat mieszka w Poznaniu. Tam pracuje. Tam też się leczy.
– Tu jest bardzo dobra opieka medyczna. Jestem szczególnie wdzięczny doktorowi Tomaszowi Piontkowi i doktorowi Witoldowi Dudzińskiemu, a także fizjoterapeutom Agnieszce Prusińskiej i Maciejowi Biegańskiemu i innym fizjoterapeutom, z którymi miałem okazję pracować. To ci ludzie sprawili, że powrót do poruszania się bez wózka inwalidzkiego jest możliwy – miałem nie chodzić, miałem nie mieć nóg, a jednak stawiam pierwsze kroki, jeżeli uda mi się pokonywać większe odległości tylko przy pomocy balkonika to będzie to zwieńczenie ich pracy – dodaje.
[b]Dobrzy ludzie[/b]Na swojej drodze, jak często podkreśla, spotkał wielu dobrych ludzi. Wśród nich wymienia Alicję Olszewską – Biernacką oraz Marka i Alicję Franckowiaków, którzy go wspierali przez czas, gdy mieszkał w Zieluniu.
[b]Klinika, która dała nadzieję[/b]Aktualnie Piotr jest pod opieką Rehasport Clinic w Poznaniu. Jest to pierwszy i jedyny licencjonowany ośrodek, który znajduje się w elicie placówek medycznych FIFA Medical Centre of Excellence, które zajmują się leczeniem narządów ruchu.
Piotr przeszedł w swoim życiu 13 zabiegów medycznych. Mówiono mu, że nie będzie chodził. Że nie ma żadnych szans. To tego dochodził ból. Jak sam mówi musiał brać tyle leków, że aż bolała go od nich głowa. Dopóki jednak widzi nadzieję, nie przestaje walczyć.
– Są dni, że łatwo nie jest i nie było, wielokrotnie zastanawiałem się, czy warto, ale mam przyjaciół, którzy dali mi szansę, więc nie mogę ich zawieść – mówi mężczyzna.
[b]Aktywność[/b]Piotr podkreśla, że drogą do jego zdrowia są lekarze specjaliści, których spotkał na swojej drodze. Jest też praca, którą wykonuje i dzięki niej może żyć. Dodatkową motywacją jest sport. Mężczyzna od około 4 miesięcy trenuje szermierkę. Na treningi trafił zupełnie przypadkiem. 13 grudnia brał udział w pierwszym turnieju.
[b]Pomóc bratu[/b]
Piotr Pepel próbuje również pomóc swojemu bratu. O sprawie pisaliśmy w poprzednim numerze Kuriera. Kazimierz Pepel brat Piotra leży nieprzytomny w żuromińskim szpitalu. Piotr, pokonując setki kilometrów, przyjeżdża zająć się bratem. Bierze udział w różnych szkoleniach, pomaga innym. Wszystkich działań Piotra nie sposób wymienić. Jak sam podkreśla, życie tylko dla siebie, nie ma sensu.
Marzenia
Piotr ma świadomość, że sprawny w stu procentach nie będzie. Jego marzeniem jest móc poruszać się w pracy bez wózka inwalidzkiego. Wierzy, że będzie to możliwe już na przełomie marca i kwietnia przyszłego roku. Osobom w podobnej sytuacji radzi walczyć o normalne życie.
– Najważniejsze jest walczyć, mówić, że potrzebuje się pomocy i mieć marzenia – mówi Piotr.
Dodaj komentarz