Czy skarga była zemstą?

Radni ponownie zajęli się skargą na anglistkę ze Szkoły Podstawowej w Poniatowie. W posiedzeniu uczestniczyła dyrektor Sylwia Antoszewska. Okazuje się, że burmistrz Aneta Goliat sugerowała jej zatrudnienie jednej z matek, które zbierały podpisy.

O tej sprawie pisaliśmy na łamach „Kuriera” w lipcu. Odbyło się wtedy posiedzenie komisji oświaty, na którym radni chcieli wyjaśnić całą sytuację. Skarga nabrała rozgłosu, zajęło się nią Kuratorium Oświaty oraz Rzecznik Praw Dziecka. Przypominamy, że sprawa skargi ujrzała światło dzienne na początku stycznia 2017 roku. Podczas spotkania z rodzicami sprawa została wyjaśniona a owa skarga przy aprobacie rodziców została zniszczona przez jedną z trzech mam, które były zaangażowane w jej przygotowanie. Rodzice zarzucali nauczycielce nieumiejętność przekazywania wiedzy oraz złe podejście do dzieci. Sprawa wróciła po kilku miesiącach. Oficjalna skarga wpłynęła do Urzędu Gminy i Miasta w Żurominie 28 kwietnia. 11 maja w Szkole Podstawowej w Poniatowie odbyło się spotkanie z rodzicami. Zdecydowana większość nie rozumiała dlaczego ktoś ponownie złożył skargę. Wśród uczniów przeprowadzono również anonimową ankietę, jej wyniki w pozytywnym świetle przedstawiają nauczycielkę języka angielskiego. To właściwie co chodzi? Odpowiedzi na to pytanie szukali radni Rady Miejskiej w Żurominie.

Kolejne posiedzenie komisji oświaty

W środę 13 września odbyło się kolejne posiedzenie komisji oświaty. Przewodniczący Leszek Łuczkiewicz zaprosił na nie dyrektor Szkoły Podstawowej w Poniatowie Sylwię Antoszewską, aby wyjaśniła radnym dlaczego ktoś ponownie złożył skargę na nauczycielkę. – Moja pierwsza notatka służbowa pochodzi z 12 stycznia- rozpoczęła Sylwia Antoszewska. Dyrektor tłumaczyła, że po raz pierwszy usłyszała o skardze/petycji 18 grudnia podczas wyjazdu do Sierpca, gdzie dzieci ze szkoły brały udział w świątecznej gali tańca. Jedna z mam powiedziała Sylwii Antoszewskiej, że wśród rodziców krąży petycja w sprawie anglistki. Dyrektor nie kryła zdziwienia, ponieważ od początku roku szkolnego nie miała żadnych negatywnych sygnałów odnośnie tej nauczycielki. Mając na celu wyjaśnienie sprawy poprosiła o rozmowę trzy mamy, które były zaangażowane w tę sprawę. Kobiety odmówiły spotkania zasłaniając się konsekwencjami, jakie szkoła mogłaby wyciągnąć wobec ich dzieci. W związku z tym dyrektor Antoszewska zorganizowała spotkanie ze wszystkimi rodzicami, aby wyjaśnić ustne zastrzeżenia, które do niej dotarły. – W toku spotkania wysunięte zostały postulaty rodziców względem nauczyciela języka angielskiego , były to m.in. dodatkowe społeczne zajęcie dla osób chętnych tegoż przedmiotu, oraz prośba o łagodniejszą postawę wobec uczniów – relacjonowała Sylwia Antoszewska. Podczas styczniowego spotkania jedna z trzech mam zniszczyła skargę, uważając sprawę za zamknięta i wyjaśnioną. -Skarga miała charakter anonimowy, owej listy z podpisami nie załączono- dodała dyrektor. Zebranie odbyło się 11 stycznia. Dyrektor tłumaczyła, że ze względu na przerwę świąteczną nie udało się zorganizować go wcześniej. Antoszewskiej zależało na wyjaśnieniu tej kwestii tłumaczyła, że jedna z autorek skargi podeszła do sprawy bardzo emocjonalnie. -Nadmieniam, że jedna z mam była bardzo zdenerwowana i padły z jej ust słowa… Może nie będę przytaczała, ale były to groźby karalne pod adresem pani uczącej języka angielskiego. Byli tego świadkowie- opowiadała radnym Sylwia Antoszewska.

Protegowana Anety Goliat

Wydawało się, że wszystko zostało już wyjaśnione. Jednak sprawa powróciła w kwietniu. -Zatrzymam się na kwietniu, gdzie 11 kwietnia składam do organu prowadzącego arkusz organizacyjny z przydziałem godzin poszczególnym nauczycielom, w niedługim czasie jestem obecna na rozmowie w Urzędzie Gminy odnośnie poprawek jakie mam nanieść do arkusza organizacyjnego i chciałabym powiedzieć, iż organ prowadzący (burmistrz Aneta Goliat przyp.red.) wydała sugestię, aby wyodrębnić pół etatu dla jednej z tych pań również nazwiska nie przytoczę, ale była to jedna z mam, tych trzech (autorek skargi przyp. red.)- powiedziała Sylwia Antoszewska. Dyrektor miała zabrać 4 godziny historii nauczycielowi z najdłuższym stażem oraz 5 godzin języka polskiego innemu nauczycielowi. W ten sposób dla protegowanej Anety Goliat uzbierałoby się pół etatu. -Nadmieniam, że pani która miałaby zostać zatrudniona na te pół etatu nigdy nie składała, do sekretariatu szkoły CV oraz podania o pracę- dodała Antoszewska. – Nie wiem jakie posiada kwalifikacje w tym kierunku, o ile się orientuje nie pracowała w zawodzie nauczycielskim- dodała dyrektor. -Nie zgodziłam się na zaistniały fakt, delikatnie mówiąc prośbę organu prowadzącego i przedstawiłam swoją propozycję- podsumowała Sylwia Antoszewska. Dyrektor miała odpowiedzieć burmistrz Anecie Goliat, że może wyodrębnić na wakat jedynie 4 godziny wychowania fizycznego. Są to nadgodziny nauczyciela od historii, który ukończył studia podyplomowe do nauczania tego przedmiotu. Ten wakat miał jednak posłużyć nauczycielom gimnazjów, które są wygaszane, a belfrowie są lub będą zmuszeni do uzupełniania pensum w innych placówkach. Na taką propozycję burmistrz w rezultacie przystała. Antoszewska poprosiła o zatwierdzenie decyzji na piśmie. Dyrektor złożyła poprawiony arkusz (nieuwzględniający połowy etatu dla jednej z matek) 27 kwietnia. Skarga na nauczycielkę, a właściwie plik dokumentów wpłynął do magistratu 28 kwietnia. Zgodnie z pieczęciami dokumenty 2 maja otrzymała kierownik Wydziału Oświaty Kultury Promocji Sportu i Zdrowia Bożena Fijałkowska. Ze względu na majówkę i związane z nią urlopy Sylwia Antoszewska została wezwana do Urzędu Gminy i Miasta 5 maja. Wtedy otrzymała dokumenty, które wpłynęły 28 kwietnia.

Skarga, petycja…

– W tym pliku dokumentów znajduje się skarga z 11 stycznia, ta skarga była tym dokumentem, z którym prawdopodobnie rodzice wędrowali po te podpisy- opowiadała radnym Sylwia Antoszewska – Czyli niby ta podarta?- pytała radna Halina Jarzynka. – Tak, to jest ta skarga podarta – odpowiedziała dyrektor. Wśród dokumentów była również petycja do burmistrz Anety Goliat datowana na 12 grudnia, pismo do Kuratorium oraz petycja bez daty. Wszystkie dokumenty były anonimowe. Wśród nich znajdowała się kartka z podpisami rodziców, bez nagłówka a dwa nazwiska były z niej wykreślone. -Przed spotkaniem, to było jeszcze w grudniu, przychodzi mama, która jest wykreślona. Z przeprosinami względem mojej osoby i pani (pada nazwisko nauczycielki), płakała i przepraszała twierdząc, że została zmanipulowana – wyjaśniała Sylwia Antoszewska.

Jeden dzień na wyjaśnienia

Dyrektor Sylwia Antoszewska została poproszona o pisemne wyjaśnienia sprawy. Urząd planował przekazać dokumenty do Kuratorium Oświaty. Antoszewska na pisemną odpowiedź otrzymała jeden dzień.

-To był piątek (5 maja), pismo nie było podpisane przez panią burmistrz, uzyskałam dopiero je pocztą 8 maja, czyli w poniedziałek- powiedziała Sylwia Antoszewska. – W poniedziałek otrzymałam także kolejne pismo, również z Urzędu Gminy, na które miałam udzielić odpowiedzi- dodała dyrektor. – Czyli z 8 na 9 miałam wyjaśnić zaistniałą sytuację na piśmie-skwitowała Antoszewska. Pomimo tego, że dyrektor wywiązała się i odpowiedziała w terminie urzędnicy wysłali dokumenty dalej nie czekając na jej wyjaśnienia. Kilka dni później w szkole odbyło się kolejne spotkanie z rodzicami, na które została zaproszona burmistrz Aneta Goliat. – Ze swojej strony powiem, że rodzice jakoś nie wypowiadali się negatywnie, byli zdziwieni dalszym tokiem sprawy – wyjaśniała radnym Sylwia Antoszewska. Dyrektor zobowiązała także wychowawców klas 4-6 do przeprowadzenia rozmów z uczniami na temat nauczycielki języka angielskiego. Nie wykazały żadnych negatywnych sygnałów. Uczniowie twierdzili, że nie mają problemów, a anglistka jest miła. Dodatkowo na wniosek kuratorium w szkole przeprowadzono anonimową ankietę. Jej wyniki w pozytywnym świetle przedstawiają nauczycielkę języka angielskiego.

Nie tak powinien zachować się samorząd

– Myślę, że nasze pytanie jest takie: dlaczego ta skarga wróciła i gdzie jest ta lokomotywa, która ją napędziła?- powiedziała Halina Jarzynka. Radni twierdzili, że wynik ankiety jest tutaj kluczowy.

– Kuratorium miało na celu udowodnić, czy nauczyciel działa na niekorzyść ucznia czy na korzyść i wyszło, że działa na korzyść ucznia- włączyła się do dyskusji kierownik Bożena Fijałkowska. – Uważam, że wyniki ankiety zamknęły temat- skwitowała Halina Jarzynka. Przewodniczący komisji Leszek Łuczkiewicz miał zastrzeżenia do pracy żuromińskiego urzędu. – Mam jedno pytanie do pani Bożeny (Fijałkowskiej przyp.red.), mnie mocno nurtuje jedna rzecz, czemu pisma, które były kierowane do kuratorium, nie czekano z przekazaniem ich do 11 maja kiedy było pewne, że będzie spotkanie rodziców i będzie tam pani burmistrz, pani Bożena, nie zaczekano, dlaczego? – Panie Leszku to nie tak, nie wiedziałam co zrobić z tą petycją. Bo petycja powinna być rozpatrywana w ciągu 30 dni, a z tego względu, że była pisana w grudniu a wpłynęła dopiero w maju jest inna forma rozpatrywania petycji i inna forma normalnego pisma- tłumaczyła zakłopotana Fijałkowska. – W grudniu pisane, wysłane w maju, dla mnie to już jest nieaktualne- wtrąciła Halina Jarzynka. – Tak, jest nieaktualna i tu ma pani rację, dlatego nie wiedziałam jak to rozpatrywać. Czy jako pismo, czy jako petycję? Mecenas wyraził się, że jest to pismo zwykłe- odpowiedziała Bożena Fijałkowska. – Jeżeli nie jest to petycja, nie jestem organem, który sprawdza kwestie wychowawcze –dodała Fijałkowska. Kierownik tłumaczyła dalej, że musiała zachować przepisy Kodeksu Postepowania Administracyjnego i dlatego przekazała dokumenty do kuratorium. – Żadna jednostka organizacyjna nie powinna tak spraw załatwiać, najpierw się porządkuje na swoim podwórku- rzuciła zbulwersowana Halina Jarzynka. – 9 zostaje wysłane do kuratorium, 11 ma się odbyć spotkanie , czy nie warto było poczekać te dwa dni?- drążył dalej Leszek Łuczkiewicz. Do dyskusji włączył się radny Andrzej Staroń, który wyraźnie bronił urzędników. Stwierdził, że nic poważnego się nie stało, a dokumenty i tak prędzej czy później zostałyby wysłane. – To jest nauczyciel z waszej gminy, dyrektor z waszej gminy, problem rodziców z waszej gminy, to pierwsze co organizuje się spotkanie jak najszybciej i próbujemy tę sprawę wyjaśnić!- zwróciła się do Fijałkowskiej radna Halina Jarzynka. -Podeszłam do tego tak jakby podszedł urzędnik, mam na rozpatrzenie 7 dni mecenas mówił, że nie jestem organem właściwym- tłumaczyła się Bożena Fijałkowska. Radni nie odpuszczali twierdząc, że gmina jako organ prowadzący zachował się nietaktownie. Dyskusję starał się uspokoić i zakończyć radny Krzysztof Czachorowski. -Jako komisja oświaty powinniśmy sugerować się tym co jest w ankiecie, a ankieta jest pozytywna dla tej nauczycielki. My jako komisja oświaty powinniśmy ten temat zamknąć- sugerował Czachorowski. -My nie mamy żadnej władzy, żeby analizować zachowanie nauczyciela- odpowiedziała Halina Jarzynka.

-Nad czymś innym rozmawiamy-dodała radna. -Nad sposobem rozwiązywania problemów dotyczących naszej szkoły. -Moje pytanie pozostaje cały czas pytaniem, czy nie można było tej sprawy zamknąć tu?- pytał retorycznie Łuczkiewicz.

To raczej koniec sprawy

Kwestie skargi zakończyła anonimowa ankieta przeprowadzona wśród uczniów. Wyniki w pozytywnym świetle przedstawiają nauczycielkę. Ocenę zachowania urzędników żuromińskiego magistratu pozostawiamy Państwu.

Kacper Czerwiński

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.