
Właśnie skończył naukę w Liceum Filmowym z Oddziałami Dwujęzycznymi (przy Warszawskiej Szkole Filmowej) przy ul. gen. Zajączka w Warszawie. Zdawał maturę. Znalazł się tam, bo jego rodzice chcieli, by posmakował trochę samodzielnego życia, a po szkole miał szansę na ciekawe spędzenie wolnego czasu.
– Po ukończeniu Gimnazjum nr 2 w Żurominie rodzice zmobilizowali mnie, żebym „wyfrunął” z gniazda – mówi Kornel. Początkowo miał wybrać szkołę średnią w Płocku, ale po wizycie na dniach otwartych właśnie w warszawskiej placówce decyzja została już podjęta. Czas spędzony tam był bardzo owocny i przesądził o wyborze. Podczas dni otwartych można było zapoznać się z dorobkiem starszych klas, które prezentowały swoje umiejętności na scenie w sali kinowej. To było ciekawe.
– Chodziło też o to, by syn nauczył się operatywności, walki o swoje. I takiego zwykłego życia, gdzie dojechać, jak cos znaleźć – mówi jego mama, pani Agnieszka. Cieszy się, że wraz z mężem pomogli mu nieco w wyborze szkoły i że wybór ten – po tych trzech latach – okazał się być trafiony. – Myślę, że gdyby było inaczej, gdyby tu został, marnowałby czas – mówi mama. Jej zdaniem Kornel rozwinął się, nauczył samodzielności, nie czekał na nic gotowego. O wszystko musiał zadbać sam.
Pod koniec pierwszej klasy od kolegi dowiedział się, że można zapisać się do agencji i dzięki temu dostawać informacje o aktualnych castingach czy spotkaniach, dotyczących poszukiwań nowych twarzy do reklam czy filmów. Znalazł więc sobie taką agencję i od tego czasu wszystko się zmieniło.
– Gdyby zaczął w I klasie podstawówki, miałby więcej szans, bo jednak na te castingi trzeba się trochę wychodzić – śmieje się pani Agnieszka, która wzięła udział w kilku takich spotkaniach i miała okazję widzieć mamy z kilkuletnimi dziećmi, które próbują swoich sił w reklamach czy to słodyczy, czy ubrań dla dzieci.
Na pierwszym w życiu Kornela castingu, na którym szukano osób do reklamy z okazji świąt Bożego Narodzenia, od razu go zauważono i wytypowano do drugiego etapu rekrutacji. W tym drugim etapie został wybrany. Wtedy właśnie nagranie odbywało się w Konstancinie pod Warszawą, latem, choć reklama miała zimowe tło. To było jego pierwsze prawdziwe spotkanie z kamerą.
Potem było jeszcze kilka castingów. W ciągu tych dwóch lat w końcu trafił na kolejny, kiedy to szukano właśnie aktora do „Na Wspólnej”.
– W marcu br. dostałem sms z mojej agencji, że zależy im, żebym był na castingu w piątek, w pierwszym wyznaczonym terminie. Bo podobno im się spodobałem. Ale ja nie mogłem iść z ważnego powodu, więc odpisałem, że rezygnuję. W niedzielę jednak dostałem kolejną wiadomość, że nadal chcą mnie przesłuchać już w II etapie, w środę – wspomina rekrutację do roli w serialu.
Agencja przesłała mu tekst do nauczenia na casting, ale uczył się go trochę bez przekonania. – Tego dnia w szkole miałem tylko religię, więc pojechałem. Ja w sumie tego dnia miałem drugi etap, a dziewczyny pierwszy. Dopiero na miejscu uczyłem się właściwego tekstu, bo okazało się, że w agencji się pomylili i wcześniej wysłali niewłaściwy – wspomina. Zagrał swoją rolę, ale trochę zapomniał tekstu,a jego współpartnerka nie reagowała mimiką tak, jak miał napisane w scenariuszu, więc było ciężko. Z przesłuchania wychodził zrezygnowany, że stracił czas i że zmarnował też czas ekipie przesłuchującej. Ale po tygodniu okazało się, że został wybrany.
Rola, jaką zagrał w serialu – amanta, demoralizatora młodzieży – Aleksa Złocińskiego, na razie nie jest rozbudowana. Postać związana jest z rodziną lekarza Hoffera, który ma dwie adoptowane córki. – To wygodna rola, jak na pierwszy raz, na zaprezentowanie się – mówi Ruciński.
Jak dodaje, na razie chce grać. – To przyjemny zawód, są pewne ograniczenia, ale to w sumie fajne – mówi Kornel. Nie wie jednak dokładnie, czy i jak rozwinie się jego kariera. Dopiero w sierpniu okaże się, czy rola Aleksa będzie utrzymana. A może dostanie inną propozycję?
Planuje dalszą przyszłość. – Na początku chciałem iść na Akademię Sztuk Pięknych, na architekturę wnętrz, ale za późno zacząłem zbierać teczkę – mówi o planach na przyszłość.
Jak teraz rozwinie się kariera żurominianina i czy uda mu się spełnić ambitne plany, okaże się.
AO

Dodaj komentarz