
Tadeusz Manista
tadek.manista@op.pl
[b]Fortalicja nad Lutą[/b]Na założenie miejsca obronnego nieprzypadkowo wybrano obszar bagienny, trudno dostępny, z przepływającą w pobliżu rzeką Lutą. Wydaje się, że dla uzyskania odpowiedniej powierzchni pod budowę zamku, teren pośród bagien sztucznie wywyższono. Źródła pisane nie wspominają, kiedy zamek powstał. Nie wiadomo, też jak długo był budowany ani jak wyglądał. Określano go jako „fortalicję”. Najbliższe budowle tego rodzaju znajdowały się w Bieżuniu oraz w Chamsku. Prace archeologiczne przeprowadzone w 1985 r. dają podstawy przypuszczać, że była to konstrukcja murowano – drewniana. Jędrzej Święcicki w swoim dziele „Topographia – najstarszy opis Mazowsza” z roku 1634 wymienia zamki Mazowsza, a wśród nich „Arx Carnissinum”.
[b]Bezlitośni łupieżcy[/b]W roku 1414, a więc w cztery lata po bitwie grunwaldzkiej, Krzyżacy stanęli u wrót fortalicji – gniazda rodowego Prawdziców – Sierpskich. Prawdopodobnie była to jedna z łupieżczych wypraw zwanych przez nich „rejzy”. Zdobyli ją, niszcząc i paląc. Nie wiadomo, co stało się z załogą zamku, jednak wiadomo, że zamek odbudowano. Pół wieku później, w roku 1464, sytuacja powtórzyła się. Krzyżacy dowiedziawszy się o małej liczebności załogi, ponownie napadli na zamek. Tym razem obsadę zamku wzięli do niewoli. W dwa lata po tym wydarzeniu fortalicja ponownie zostaje najechana. Tym razem przez Szczepana ze Smół i Gasztołta z Przyborowic. Zanotowano w tym samym roku: „Fortalicjum Carnichin dewastandum”. Zniszczony zameczek ponownie wskrzeszono.
W czasie II Wojny Północnej (1655-1660) Szwedzi położyli kres funkcjonowaniu fortalicji. W roku 1657 doprowadzili do tak znacznych zniszczeń zamku, że pozostały z niego jedynie ruiny. „Arx Carnissinum” nigdy już się nie podźwignął.
[b]Pozostałości w terenie[/b]Na prawym brzegu Luty nadal widoczne są ślady założenia fortecznego. Dostrzec można wywyższenie terenu w kształcie owalu (ok. 50×60 m). Zanim jednak dotrzemy do centralnej części, musimy pokonać ogrodzenie w postaci „kopli”. Następnie przemierzamy groblę, która w pewnym miejscu urywa się. Jest to nic innego jak wskazówka, że w tym miejscu znajdował się most zwodzony. Po kilku metrach stoimy już na nasypie, który w rzeczywistości stanowił niegdyś fosę. Fosa ta zasilana była wodami przepływającej w pobliżu rzeki Luty. Teren, na którym stał zamek przedziela obecnie ogrodzenie z drutu kolczastego. Niestety, jego północna część została w latach 90 – tych ub. wieku zniwelowana. W południowej części zachowała się na szczęście wspomniana grobla i fosa. Są także resztki obwałowań przy stojących tu niegdyś murach. Jeśli dopisze nam szczęście i nie będzie zbyt wysokiej trawy, dostrzeżemy kamienie, fragmenty cegieł, zaprawy murarskiej, a także ceramiki.
[b]Kościół[/b]Dnia 9 czerwca 1401 r. biskup płocki Jakub z Korzkwi nadał powtórnie dokument erekcyjny dla kościoła w Chamsku. Potwierdził on w nim przynależność wsi Karniszyn do par. Chamsk. W 1519 roku Karniszyn otrzymał prawa miejskie, dzięki staraniom właściciela Jana Karnińskiego. W 9 lat później rozpoczął on budowę nowego kościoła. Drewniana budowla stanęła w terenie trudno dostępnym w odległości 0,5 km od zamku. W 1530 r. z par. Chamsk zostały wyodrębnione dwie wioski: Karniszyn oraz Bożawolia i utworzono z nich parafię Karniszyn. Podniosło to też w znacznym stopniu rangę miasta. Niestety, nie obyło się bez konfliktów. Proboszcz par. Chamsk, nie chcąc tracić części dochodów, zagarnął uposażenie nowo powstałej parafii. Zmarłych nadal chowano przy kościele w Chamsku. W 1578 r. wymieniane są następujące wioski należące do par. karniszyńskiej: Bożawolia, Dzwiersno, (Dźwieżno), Grotki, Karniszyn, Kobyla Łąka, Myslino (Myślin), Myslino Koczowe (obecnie Kocewo), Myslino Magna. W 1609 r. parafia ta stała się samodzielna.
[b]Wizytacja[/b]W dokumencie z wizytacji przeprowadzonej w 1598 r. stwierdza się, że „[…] drewniany kościół konsekrowany pod wezwaniem św. Stanisława miał ołtarz główny z obrazem Narodzenia Pańskiego oraz 3 ołtarze boczne bez nastaw. W połowie XVII w. świątynia została zniszczona. Wkrótce zbudowano nową, lecz jeszcze w 1695 r. nie była konsekrowana. Na początku XVII w. ściany i sufit prezbiterium pokryto malowidłami przedstawiającymi 12 apostołów. Około 1770 r. zrujnowany kościół rozebrano, a parafię włączono do Bieżunia.”
[b]Ślady[/b]Na północno – zachodnim krańcu wsi znajdują się ślady po kościele. Są to przede wszystkim duże kamienie, z których największy miał być progiem w drzwiach wejściowych. Do dzisiaj widoczne jest na łące zagłębienie nieznanego pochodzenia i przeznaczenia. Wiadomo natomiast, że w obrębie świątyni stała plebania i zabudowania gospodarcze – stodoła oraz szopa. W pewnej części „kościeliska” znajduje się cmentarzysko. Wprawne oko dostrzeże tam zarysy grobów. Po usamodzielnieniu się parafii zmarłych zaczęto grzebać na miejscu, obok kościoła.
[b]Spojrzeniem moim[/b]To, co ukryte – jest najciekawsze. W relacjach mieszkańców Karniszyna powtarzało się coś, co rozpalało (i rozpala do dzisiaj) moją wyobraźnię. Mowa tu o przejściu podziemnym z zamku do pałacu w Bieżuniu. Idąc tym tropem, trafiłem do byłego mieszkańca bieżuńskiego pałacu. Tak oto zrelacjonował mi swoją wyprawę: „Po wejściu do podziemi pałacu […] poszedłem korytarzem zbudowanym z czerwonej cegły. Po pewnym czasie zaczęło się robić niebezpiecznie. […] w końcu nie mogłem iść dalej, bo na mojej drodze był zawał. Korytarz był zasypany. Musiałem wrócić. Po wyjściu przed pałac stanąłem i spojrzałem w tym kierunku, w którym szedłem korytarzem pod ziemią. Patrzyłem na Karniszyn. Na tej linii były trzy doły. Ja widocznie dotarłem do pierwszego i musiałem zawrócić.” Przypomnę, że w średniowieczu, w miejscu, gdzie znajduje się bieżuński pałac stała „fortalicja”.
Druga relacja jaką zdobyłem, potwierdza poniekąd istnienie przejścia podziemnego (celowo nie używam zwrotu – tunelu). Poniekąd, bowiem znaleziska dokonano w podziemiu karniszyńskiego zamku! Jeśli faktycznie takie istnieje, to można domniemywać, że posiada połączenie z bieżuńskim pałacem. Tym znaleziskiem były beczki w liczbie 10 szt. Po otwarciu okazało się, że zawierają galaretowatą substancję. Znalazcy nie omieszkali skosztować specjału, jakim okazało się być wino w postaci stałej! Trunek był bardzo mocny, o czym jedzący go, nie mieli pojęcia.
Innym, bardzo tajemniczym miejscem leżącym w połowie drogi z omawianego zamku do pałacu w Bieżuniu jest „Dębowiec”, ale o tym przy innej okazji.

Dodaj komentarz