
Michał Osiecki
m.osiecki@kurierkurierzurominski.pl
Żurominianin Łukasz Gorkowski zmarł w szpitalu w Londynie. Śmierć młodego mężczyzny to skutek wielu obrażeń ciała, jakich doznał po tym, jak wyskoczył z płonącego budynku.
Łukasz Gorkowski wyjechał z Żuromina 5 lat temu. Szukał lepszego życia na obczyźnie. Wybrał, jak wielu innych, Wielką Brytanię. Trafił do Anglii, do Londynu. Ostatnimi czasy był bezdomnym, mieszkał w squacie w dzielnicy Hackney we wschodniej części stolicy Wielkiej Brytanii.
W Żurominie mieszka wielu jego znajomych, którzy nie mogą uwierzyć w śmierć Łukasza „Ogóra” Gorkowskiego.
[b]Ogień w hostelu[/b]Na początku sierpnia w hostelu, w którym mieszkał przy Lower Clapton Road podłożony został ogień. Wybuchł pożar. Budynek zaczął płonąć. Na miejsce przybyła straż pożarna. W akcji gaśniczej brało udział ponad czterdziestu strażaków. Gorkowski, chcąc ratować swoje życie, wyskoczył z piętra płonącego budynku, z wysokości około ośmiu merów. W wyniku skoku żurominianin doznał wstrząsu mózgu i licznych złamań. Długo był hospitalizowany w Royal London Hospital. Niestety, lekarze nie byli w stanie uratować jego życia. W wyniku pożaru oprócz żurominianina, który zginął na skutek doznanych obrażeń, zmarł też inny mieszkaniec hostelu – 32- letni Krzysztof Walaczek.
[b]Podpalacz zatrzymany[/b]Na miejscu dochodzenie rozpoczęła miejscowa policja. Bardzo szybko zatrzymano podejrzanego o podpalenie budynku mężczyznę. Rzekomym podpalaczem okazał się jeden z bezdomnych mieszkający w tym budynku. Podejrzany został aresztowany.
[b]Poszukiwała go żuromińska policja[/b]Łukasza Gorkowskiego poszukiwała listem gończym policja. Ma to związek z fałszowaniem dokumentów. Informacje te potwierdza rzecznik żuromińskiej policji sierżant sztabowy Tomasz Wnuk.
– Rzeczywiście poszukujemy Łukasza Gorkowskiego, ale wiadomości z Anglii nie potwierdzają jeszcze, że mężczyzna, który zginął to ten sam, którego poszukujemy – dodaje rzecznik.
Łukasz Gorkowski od marca 2007 roku był poszukiwany był przez żuromińską policję w związku z art. 270 par. 1 KK.
Dodaj komentarz