
Jednym z nich jest Tadeusz Feliks Sokołowski emerytowany nauczyciel, urodzony w nadwkrzańskiej Wygodzie, obecnie mieszkaniec Inowrocławia. Przesłał nam swoje wspomnienie, które zamieszczamy z niewielkimi skrótami: (…)inspiratorem tej regulacji i jej gorącym zwolennikiem był poseł z Bieżunia i zarazem dyr. LO i poeta – Gołębiewski (imienia nie pamiętam). Już po dużym odcinku prac, czy nawet po jej ukończeniu odbyło się w remizie OSP w Radzanowie spotkanie z posłem Gołębiewskim podczas, którego mój ŚP ojciec dziękował Panu posłowi za tak wielkie na owe czasy przedsięwzięcie i bardzo pożyteczne dla rolników okolicznych wiosek, którym rzeka nieuregulowana zalewała ciągle łąki i pastwiska. Szczególnie podczas wiosennych roztopów a także po skoszeniu trawy na łąkach była ciągle walka z wodnym żywiołem. Znam dobrze ten problem, gdyż nad tą rzeką się urodziłem i wzrastałem. Mój dom rodzinny, który jeszcze stoi (ma już ponad 90 lat) znajduje się tylko 150 m od Wkry, a pastwiska oddzielają go od rzeki. (…) Łąka położona między Zgliczynem Witowym, a Zgliczynem Pobodzym należąca do moich rodziców miała powierzchnię 14 mórg/jedna morga-56 arów/czyli niecałe 8ha i nazywana była kociołkiem ze względna to, że dokoła oblewała ją rzeka. Trudno było do niej dotrzeć, a jeszcze trudniej skosić i potem zebrać wysuszone siano. Bardzo często się zdarzało podczas mojego dzieciństwa, że rodzice mówili, że łąka popłynęła, tzn. albo nie można było skosić trawy albo po skoszeniu zalewała ją rzeka. (…) po uregulowaniu rzeki nie było już w niej tyle ryb, co przed tym doniosłym na te czasy przedsięwzięciem i była o wiele płytsza woda, ale za to szybszy prąd wody. Przed rozpoczęciem tych prac woda w rzece przy moście na Drzazdze była głęboka na 5m, a potem tylko ok. 1m, a podczas upału i suszy jeszcze płytsza.
Godnym uwagi są również poglądy mgr inż. Krzysztofa Kożuchowskiego, przewodniczącego Rady Miejskiej w Bieżuniu w latach 1994-2002, rolnika ze Stawiszyna: Melioracja sięgnęła daleko. Drenowano grunty orne, które były dobrej jakości, lecz podmokłe, m.in. w Stawiszynach, Sadłowie, Zgliczynie Pobodzym, Sadłowie Parcelach. Przyniosło to wielkie dobrodziejstwo. Natomiast nawodnienie jest żadne – grunty orne, a szczególnie łąki i pastwiska, przesychają. Odwodniono chyba nadmiernie. Nawodnienie działało tylko na początku. Zaniedbano urządzenia. Przed dziesięciu laty „urzędowe” spółki wodne zostały rozwiązane. Obecne – dobrowolne są w zalążku. Rolnicy nie garną się do nich. Przyzwyczaili się do przymusowych opłat melioracyjnych, a świadomość, żeby organizować się samemu, jest niewystarczająca.
Alfred Borkowski, wiceprzewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej w Ciechanowie, na krajowej konferencji poświeconej ochronie środowiska mówił w dyskusji : Melioracja miała podnieść żyzność gleb, osuszyć pola i łąki oraz sztucznie nawodnić tereny potrzebujące wody. Stało się inaczej. (…) U nas właściwie nie ma melioracji, tylko sączkowanie ziemi, odprowadzenie całej wody. Jest to przestępstwo wobec ziemi, na której żyjemy, przestępstwo, które odczują nasze wnuki i prawnuki.
Poglądy innych rolników i wędkarzy są również rozbieżne. Większość żałuje zniszczonej przyrody (…) Jest grupa osób, które krytykują całość inwestycji i jej poszczególne elementy.
W latach 1970-1971 opracowana została ekspertyza pomelioracyjna „obiektu łąkarskiego” Wkra, której zadaniem było ustalenie, czy zostały spełnione założenia przedmelioracyjne dotyczące zwiększenia produktywności gruntów. W podsumowaniu czytamy m.in.: Ogólnie należy stwierdzić, że melioracja i zagospodarowanie obiektu wpłynęły korzystnie na zmianę siedlisk łąkowych. Wprawdzie powierzchnia o uwilgotnieniu stale lub okresowo niedostatecznym wzrosła z 6 do 12% po melioracji, to jednak o uwilgotnieniu zadawalającym zwiększyła się z 23 do 80%. Do rolniczego wykorzystania udostępnione zostały gleby bagienne odznaczające się dużymi możliwościami produkcyjnymi. Zbiory wzrosły 2,8 razy, a ich wartość gospodarcza zwiększyła się ośmiokrotnie. Dotyczyło to 2445 ha, w tym 2130 ha łąk, z których 1780 ha zagospodarowano metodą pełnej uprawy.
Ta optymistyczna ekspertyza sprzed 30 lat obecnie jest zupełnie nieaktualna. Są również opracowania (1992), w pewnym sensie przeciwstawne, które na przykładzie Gołuskiej Kępy potwierdzają postępującą degradację unikatowego środowiska przyrodniczego objętego granicami rezerwatu „Gołuska Kępa” spowodowaną regulacją Wkry i melioracją przyległych terenów. Rok wcześniej, w 1991 r., szukając sposobów uratowania przyrody rezerwatu, na zlecenia Urzędu Wojewódzkiego Wydziału Ochrony Środowiska w Ciechanowie przeprowadzono ekspertyzę, której wyniki są pesymistyczne.
We wnioskach bowiem czytamy: Nie jest możliwym przywrócenie stosunków wodnych sprzed regulacji rzeki Wkry – zalane zostałyby użytki zielone i podtopione grunty orne. Będziemy więc świadkami postępującej degradacji środowiska. Jak z powyższego wynika oceny zysków i strat spowodowanych melioracją doliny Wkry, na odcinku Poniatowo – Bieżany, są sprzeczne.
Sumując: korzyść z melioracji w stosunku do wkładu finansowego w tę inwestycję jest niewspółmiernie mała. Bezpowrotnie została zniszczona oaza pięknej bagiennej przyrody. Proces degradacji będzie, niestety, nadal postępował. Produktywność podsychających gruntów można by było w pewnej mierze poprawić, wprowadzając odpowiednie gatunki roślin, szczególnie traw i stosując prawidłowe metody uprawy, po uprzednim przywróceniu urządzeń wodnych do stanu używalności i właściwej ich eksploatacji. W tak rozdrobnionej gospodarce i przy niskim poziomie wiedzy rolnej nie jest to możliwe. Gdyby nie było melioracji, dolina Wkry z zachowanym pierwotnym mikroklimatem, z całym pięknem jej przyrody miałaby olbrzymie walory turystyczne.
Wydaje się, że problem ten trafnie podsumował Stefan Gołębiowski – inicjator inwestycji, który na kilka lat przed śmiercią napisał: (…) Nad dwiema rzekami się pochylam. Jedną żegnam łzą ukrytą w oku, a drugą witam z uśmiechem. Rzeka mogła być okrutna w swojej urodzie, ale to była wierna rzeka zrośnięta z naszą dolą i niedolą. Mimo wszystko -żywicielka (…).
Dodaj komentarz