O Janku, co mieszka jak zwierzę

Janek ma 63 lata. Pracować nie może, bo nie ma zdrowia. Od ośrodka pomocy dostaje 4 złote i 40 groszy dziennie, żeby nie umarł z głodu. Mieszka jak zwierzę. – Janek zimy nie przetrzyma – mówili sąsiedzi jesienią. Przetrzymał. Żyje.
U Janka Karbowskiego. Tak mieszka ten cz�owiek

Adam Ejnik

a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl

Jan Karbowski ma 63 lata. Urodził się 14 kwietnia 1951 r. Żyje w skrajnej nędzy. Janek lubi jabłka. Jak jest słońce siada na ławce i wygrzewa kości.

Mieszkańcy wsi przepowiadają, że Janek zimy nie przeżyje. Ale przepowiadają tak już od 5 lat. Janek wciąż żyje, ale wygląda źle.

[b]Dom[/b]

Zarośnięte podwórko i drewniany dom z prześwitami, w które można włożyć rękę. Śmieci. Odór stęchlizny. To jeszcze nic. Gorzej jest w środku. Na glinianej posadzce leży wszystko. Piec lub coś, co służy jako piec, ledwie stoi. Przed łóżkiem kałuża, błoto. Na ziemi graty. Za oknem wetknięty obrazek z Matką Boską.

Widzę, że Janek się wstydzi, ale prowadzi mnie do środka.

– Może Pan co pomoże – mówi.

Janek siada na brzegu łóżka. Ciężko siada. Na twarzy maluje się grymas bólu.

– Boli – mówi – Ta franca boli, żeby mnie ona nie bolała, to bym jakoś żył – dodaje.

– Musi pan do lekarza – mówię Jankowi.

– Byłem – odpowiada – Doktórka mówiła, że potrzebna jest amputacja. Nie pozwoliłem. Co ja bym bez nogi zrobił – mówi – Tak to jeszcze jakoś poradzę – dodaje mężczyzna.

Na pytanie, kiedy ostatnio mógł pracować, odpowiada, że nie wie.

[b]Praca[/b]

Janek legalnie nie pracował prawie nigdy. Był kiedyś na Śląsku, pracował w zawodzie dwa lata.

– Jestem kowalem – mówi z dumą.

Szybko jednak zatęsknił za domem, za kolegami. Wrócił do Gościszki i pracował u ludzi.

– Najwięcej u takiego jednego w Bagienicach – wyjaśnił mężczyzna – Jak już nie miałem siły robić, to mnie wyrzucił – dodaje.

Ludzie jednak dodają, że Janek za dużo pił.

– Czasem piłem – mówi Janek – Nie powiem, zdarzało się – dodaje.

Potem Janek pomagał innym. Szedł do pracy, jak jakaś była. Jak nie było, siedział w domu.

– Jak było potrzeba, to szłem do żniw. Obdać świniom. Robiłem przy kartoflach. W lesie. Co było – mówi.

Aż się zdarzył wypadek. Jankowi na nogę spadł kloc drewna.

– Krzyczeli, żebym uciekał, a ja nawet nie widziałem, co się dzieje. Połamał mi nogę ten kloc. Ta goleń mi teraz przeszkadza. Robić nie mogę.

Wtedy. Było to 15 lat temu, Janek po raz pierwszy był u lekarza.

Od tej pory Jankowi pracowało się coraz ciężej. Coraz rzadziej pomagał innym. Po prostu do wielu prac już się nie nadawał.

– Ta goleń – powtarza Janek.

[b]Dziś [/b]

– Janek przeżył zimę, bo była łagodna – mówi jeden z mieszkańców Gościszki – Jak następna będzie bardziej mroźna, to on zamarznie – dodaje.

– Nie gadaj, Janek jest twardy, zahartowany – szturcha go żona.

Janek zimę przeżył, ale były już sytuacje krytyczne. W niektóre dni nie mógł już rozpalić w piecu. Nie miał sił. Na szczęście zawsze się ktoś znalazł, kto mu pomógł.

Janek mieszka w norze. Nie ma światła. Nie ma wody. Janek nigdzie nie pracuje, renty ani emerytury też nie ma. Od gminy dostaje 135 zł na miesiąc. Pieniądze otrzymuje sklepowa, która przedstawia w gminie rachunki i tak się rozlicza.

– Starcza to na chleb i pasztecik. Zawsze jednak Jankowi się coś dorzuci. Jakiś owoc – mówi kobieta.

Jeden z mężczyzn macha ręką.

– Panie za psa dostaje się 24 zł, a człowiek ma 4. Co to za kraj? – pyta.

[b]We wsi pomaga mu więcej osób[/b]

– Czasem sąsiadka zupy da – mówi mężczyzna – A jak świnie biją, to i smalcu zostanie sporo.

Janek płacze tylko czasami. Jak pomyśli o rodzinie. Jak pomyśli o zbliżającej się zimie i jak spojrzy na swoją nogę.

– On jest dobry chłop. On jak kiedyś dostał 10 zł, to kupił denaturat, a za resztę dzieciakom z wioski cukierków. I rozdał wszystkie te cukierki – mówią we wsi.

[b]Pomoc[/b]

Janek nie pójdzie do szpitala. Nie chce takiej pomocy. Uważa, że w szpitalu zabiorą mu wszystko, co ma: godność i wolność.

– Ja byłem tam i widziałem, jak ich popychali. Ja bym tego nie zniósł – mówi.

– On nie chce pomocy. Chociaż naprawdę się bardzo staramy – mówi kierownik GOPS – u w Kuczborku Jadwiga Michalska – Mężczyzna jest pod naszą obserwacją. Na miejscu jest radny. Staramy się mu pomagać – dodaje kobieta.

Podkreśla jednak, że nawet jeśli udałoby się znaleźć dla niego miejsce w jakimś ośrodku, to on by takiej pomocy nie przyjął.

– On nie chce – mówi Jadwiga Michalska.

– Niech ja zdechnę, a się nie ruszę – mówi Janek – Do szpitala nie pójdę.

Świeci słońce. Janek siedzi na ławeczce. Grzeje kości. Janek wyciąga jabłko. Bardzo lubi jabłka.

 

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.