O ODORZE I WALCE ZE SMOGIEM

INFORMACJE\ Czy gmina Żuromin inwestuje w ochronę środowiska i przeciwdziałanie smogowi oraz uciążliwościom zapachowym? Na to pytanie próbowali szukać odpowiedzi radni miejskiej komisji rewizyjnej podczas posiedzenia w czwartek, 18 lipca.

Wcześniej przewodniczący komisji wystąpił o informację w tej sprawie do burmistrz Anety Goliat. Jak wynika z otrzymanej od niej odpowiedzi, na 2019 r. w budżecie nie są przewidziane środki na inwestycje związane z ochroną środowiska w zakresie przeciwdziałania smogowi. Dotacje na ten cel można uzyskać w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska z programu „Czyste powietrze”.

– Mieszkańcy mogą ubiegać się o środki na wymianę starych źródeł ciepła, docieplenie budynku, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, montaż lub modernizację instalacji centralnego ogrzewania i ciepłej wody użytkowej, instalacji odnawialnych źródeł energii – informuje burmistrz. Jak dodała, urząd kupił jakiś czas temu czujnik powietrza, który mierzy stan zanieczyszczenia powietrza na terenie miasta. Burmistrz przypomina, że odnośnie działań miasta podejmowanych w związku z przeciwdziałaniem uciążliwościom zapachowym zostały uchwalone plany zagospodarowania przestrzennego. Ograniczają one budowę dużych ferm wielkotowarowych.

Zdaniem radnego Leszka Łuczkiewicza obwarowania przy programie „Czyste powietrze” są dość trudne do spełnienia i dość kosztowne, więc nie każdego stać, by ubiegać się o takie wsparcie.

– Procedury są skomplikowane, pieniądze są obwarowane, ale z tego, co wiem, program funkcjonuje i kilka osób z gminy i miasta dostało dofinansowanie. Program jest do przejścia – tłumaczy Wojciech Gowin z wydziału infrastruktury i budownictwa żuromińskiego urzędu.

Radni pytali, jak rozwija się program „Human smart cities”, do którego gmina przystąpiła wraz z Politechniką Warszawską. – Na razie realizuje się w zespołach, w Politechnice. Buduje się ten czujnik, szukają wykonawcy. Podobno cena jednego czujnika to koszt 30-40 tys. zł, stąd pytano, czy mogą go wykonać Chińczycy, bo byłoby taniej – poinformował radnych Gowin.

Jak tłumaczy, projekt ma charakter badawczy. – 90 proc. projektu skierowane jest na edukacje i rozwój społeczny – mówi. Tylko niewielki procent ma być spożytkowany na innowacyjne rozwiązanie. -Miał to być czujnik, który miałby badać odory – dodaje. – Dziś mówimy, że jest odór, że śmierdzi, ale z drugiej strony nie wiemy, na jakim poziomie jest to szkodliwe – mówi Wojciech Gowin.

– Ten problem dotyczy nas, sąsiednich dwóch powiatów i Wielkopolski, trochę Warmii. Ustawa odorowa gdzieś leży, bo w skali kraju to mały problem. Natomiast emisja spalin jest wszędzie – podkreśla Tomasz Budzich. Jego zdaniem program może dać pozytywne skutki, bo może ktoś w końcu zauważy, że jest tu problem i zastosuje jakieś rozwiązanie.

– Do Rzężaw jest ciężko dojechać. Ale mieszkańcy w Rzężawach bardziej narzekają na to, że pyły z pasz opadają na pola. Bardziej na to narzekają, niż na odór – mówi radna Anna Manelska.

Zdaniem radnego Leszka Łuczkiewicza już sami rolnicy przekonują się, że nadmierne nawożenie pól gnojowicą powoduje negatywne skutki. – Siano jest niedobre, krowy zaczynają chorować – mówi.

Radny Zbigniew Sochocki uważa, że powinny być wprowadzane normy. – Przy pewnej skali produkcji potrzebna jest określona ilość hektarów. A u nas to tak funkcjonuje, że fermy rozpisane są na wszystkich członków rodziny. Nikogo nie obowiązują pozwolenia zintegrowane – zauważył.

Zdaniem Wojciecha Gowina pewne rzeczy powinny być weryfikowane przez odpowiednie służby rolne. – Dziś Agencja wie dokładnie, co który rolnik ma posiane na polu, łącznie ze zdjęciami satelitarnymi, to w czym problem zrobić taki rejestr, gdzie i kiedy ktoś wylewa. Zgłasza się, w systemie jest odhaczone na danym polu. Jakby ktoś chciał dwa razy na jedno pole wylać, zapaliłaby się jakaś lampka,że tu już coś wylano i kiedy – tłumaczył radnym proste rozwiązanie. Uważa, że to jest wszystko do wyliczenia.

Zdaniem Zbigniewa Sochockiego urzędom nie jest potrzebny stan faktyczny, jaki istnieje, tylko papier. – Wszyscy tak działają – mówi. – Biorąc same duże hodowle, to DJP przekracza 3-krotnie powierzchnię. Niektóre instalacje mają dokumenty, że oddają obornik na zewnątrz. Ale chlewnie nie, bo tam jest gnojowica, nie wolno tego transportować. Jak przewieźć ją na odległość np. 150km – podaje Sochocki. Uważa, że wszystko jest proste do wyliczenia, tylko trzeba chcieć.

– Informacje są, trzeba to ze sobą połączyć – twierdzi. – Owszem, plan zagospodarowania zatrzymał wielkie fermy. Ale te co powstały to tam, gdzie nie powinny. Ile budynków funkcjonuje niezgodnie z przeznaczeniem? – pytał.

Z pewnością o efekty działania programu „Human smart cities” będzie jeszcze okazja zapytać.

AO

 

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.