
Bieżuń powstał jako wioska rybacka, podobnie jak wiele innych miejscowości nad Wkrą. Rzeka często bywała nieprzychylna człowiekowi, a czasem nawet groźna. Wiosną, kiedy przychodziły roztopy, dolina Wkry przekształcała się w olbrzymie jezioro poprzecinane nielicznymi drogami, z wód którego sterczały kępy drzew i podmokłe stogi siana. Rzeka wychodziła z brzegów także zimą i w końcu czerwca. Wysoki poziom wód unieruchamiał wówczas nawet na kilka tygodni wszystkie młyny. Woda przerywała groble, wały i drogi. Nadmiernie nasiąknięta gleba długo nie pozwalała rolnikom wyjść w pole i wygnać bydło na łąki. Jak okiem sięgnąć, aż po sam horyzont, rozciągały się setki hektarów bagien, poprzecinanych mieniącą się w słońcu wstęgą wijącej się Wkry i pętlami błyszczących starorzeczy, porośniętych po brzegach trzciną lub tatarakiem. Pomimo niewątpliwego piękna bagna te były bardzo zdradliwe i niebezpieczne zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. W przeważającej mierze tworzyły je kępy zrośniętych korzeniami roślin wodnych i nadwodnych unoszących się na rzadkim, rozcieńczonym wodą torfowym błotku. Nadwkrzańskie bagna powstały po ostatnim zlodowaceniu w tworzącej się pradolinie rzeki Wkry. Tysiące lat ich istnienia oraz dość duża powierzchnia wytworzyły specyficzny mikroklimat, a co za tym idzie unikatową niszę ekologiczną. Poza tym spełniały bardzo ważną rolę dla całej zlewni rzeki Wkry, zapewniając tarliska, żerowiska i tereny lęgowe dla ryb i ptaków oraz stabilizując poziom wody w okresach suszy letniej. Specyficzna właściwość torfu, jaką jest duża jego chłonność, powodowała zatrzymanie wody w okresie jej nadmiaru oraz powolne wysączanie w okresie suszy. Dzięki bagnom Wkra należała do najbardziej zasobnych rzek, co ludziom osiedlającym się na jej brzegach umożliwiało w miarę ustabilizowaną egzystencję. Przysłowiowe „ryby i raki” były dla nich źródłem życia.
Ale nie tylko. Siły wody wykorzystywano też do lokalnych celów przemysłowych. Poruszała młyny, tartaki, folusze, które napędzane były przez koła wodne. Nad rzeką sytuowano też garbarnie. Rzekę traktowano również jako naturalny rezerwuar wody pitnej dla ludzi i zwierząt oraz na potrzeby higieny osobistej. Charakterystycznym widokiem na ulicach Bieżunia byli nosiwodzi noszący wodę w kubełkach zawieszonych na nosidłach zwanych siundami. Wodę z Wkry wykorzystywano też do gaszenia pożarów. W celu zapewnienia dostępu do rzeki, pomiędzy zabudowaniami w Bieżuniu zostawiano przejazdy zwane tryftami, do dziś częściowo zachowane.
Przedstawiony powyżej obraz rzeki ukazuję ją taką, jak ją zapamiętał dr Stanisław Ilski przed regulacją, która z jednej strony przyczyniła się do osuszenia wielu hektarów gruntów, umożliwiając ich uprawę, zmniejszyła też znacząco zachorowalność na gruźlicę i choroby reumatyczne, w zasadniczy jednak sposób zmieniła zarówno sam bieg rzeki (w Bieżuniu przybrała ona formę prostego kanału), jak i spowodowała nieodwracalną degradację dzikiego środowiska przyrodniczego. (…)
Jerzego Piotrowskiego

Dodaj komentarz