
W tym celu zaproszono przedstawicieli zarejestrowanych w gminie organizacji pozarządowych. Ale na spotkanie, które zaczęło się o godz. 14.30 przyszło tylko dwoje reprezentantów – Piotr Wlizło ze Stowarzyszenia Wagon Inicjatyw i Barbara Lejeń z Komendy Hufca ZHP.
[b]Kto ile dostaje?[/b]Na terenie miasta zarejestrowanych jest 16 organizacji pozarządowych. – W ostatnim czasie współpracujemy z takimi, jak: Miejski Klub Sportowy Wkra, Stowarzyszenie Społeczno-Kulturowe WZU, Stowarzyszenie Ludus, Stowarzyszenie Uniwersytet III Wieku, Polski Związek Emerytów i Rencistów, Ochotnicza Straż Pożarna w Żurominie, Okręgowy Polski Związek Wędkarski koło w Żurominie, Stowarzyszenie Na Pograniczu, Polski Związek Niewidomych, Towarzystwo Miłośników Ziemi Żuromińskiej, PCK Związek Rejonowy Żuromin, Żuromińska Grupa Historyczna, ZHP i związek Kombatantów RP – wyliczała na posiedzeniu kierownik wydziału oświaty Bożena Fijałkowska.
Potem opowiedziała, jak przyznawane są środki na wsparcie działalności stowarzyszeń. Miejski Klub Sportowy Wkra startuje w konkursie na upowszechnianie kultury fizycznej i jest jedynym uczestniczącym. Dotacja z tego tytułu wynosi 150 tys. zł. Pozostałe organizacje otrzymują środki w ramach tzw. małych grantów.
– W tym roku miejski klub Wkra dostał 150 tys. zł. Pozostałe po 4 tys. zł, tj., WZU, Ludus, Uniwersytet Trzeciego Wieku, Związek Emerytów i Rencistów, OSP w Żurominie – dodała Fijałkowska. – Zdajemy sobie sprawę, że potrzeby byłyby większe, ale to wszystko było liczone i opierało się o możliwości finansowe budżetu – tłumaczyła z kolei taką wielkość wsparcia obecna na posiedzeniu burmistrz Aneta Goliat. Urząd przyznaje dotacje w kolejności zgłoszeń, zatem kto pierwszy, ten lepszy. Skoro środków nie ma zbyt wiele, dla niektórych nie wystarcza. Nawet, gdyby mieli jakąś ciekawą propozycję.
[b]Wlizło krytyczny[/b]Reprezentujący Wagon Inicjatyw Piotr Wlizło choć nie realizował z gminą Żuromin żadnych projektów, to jednak przyszedł i zabrał głos. – Zależy nam, żeby organizacje pozarządowe działały sprawnie, bo inicjatywy oddolne są motorem rozwojowym każdej społeczności – podkreślił.
Oceniając roczny program współdziałania gminy z organizacjami pozarządowymi stwierdził, że należałoby się np. zastanowić się nad tym, ile osób objętych jest danym działaniem publicznym. W swojej wypowiedzi podkreślił, że jego stowarzyszenie nie otrzymuje z urzędu informacji o różnych spotkaniach. Stwierdził, że nie zauważył, aby gmina organizowała szkolenia i warsztaty dla członków stowarzyszeń, by podnosić ich wiedzę i merytorykę pracy. – My organizując szkolenia z Mazovią widzimy, jak duże jest zapotrzebowanie. Martwi nas też nieaktywność organizacji, a te, które korzystają z grantów proponowanych przez urząd są te same od lat. Inne się nie pojawiają, to jest kwestią do zastanowienia, dlaczego tak się dzieje – powiedział. Jego zdaniem za chwilę nie będzie ich wcale, skoro ciągle te same będą dostawały wsparcie.
– Kryteria są dosyć czytelne, może niektóre nie chcą korzystać – skomentowała burmistrz Aneta Goliat. Stwierdziła, że zawsze można zmienić program współpracy z organizacjami pozarządowymi.
Wlizło zwrócił uwagę na godziny ustalania spotkań z przedstawicielami organizacji, którzy normalnie pracują, a po pracy zajmują się działalnością w stowarzyszeniach. – Godzina 14.30 jest nieosiągalna – skomentował.
– Musicie sobie zdawać sprawę, a niektórzy z was wywodzą się z organizacji pozarządowych, że specyfika ich pracy nie jest łatwa – podkreślił Wlizło, patrząc na burmistrz Anetę Goliat, która – jak wiadomo – prowadziła niegdyś swoje stowarzyszenie Praca-Rozwój-Edukacja.
Zdaniem Wlizły to gmina powinna wychodzić do stowarzyszeń, napędzać pewne działania, a nie czekać na ich przedstawicieli. – Żeby komuś się chciało pracować, bo tam (w stowarzyszeniach) ludzie pracują non-profit. Zarabiają tylko przy projektach. Wolontariat nam umiera – zauważył. Jego zdaniem powinien pojawić się ktoś, kto w stworzonym niegdyś w mieście Centrum Organizacji Pozarządowych byłby dostępny non-stop. Teraz opiekę nad organizacjami pozarządowymi ma w obowiązkach kierownik wydziału oświaty. – Niektóre gminy mają koordynatorów, którzy się głównie tym zajmują, a nie mają tysiąc innych spraw i to mają dopisane i się nie wyrabiają – zaznaczył. Piotr Wlizło dodał, że wiele stowarzyszeń ma problem z rozliczeniem finansowym projektów, a pomocy nigdzie nie może znaleźć.
– Powinno się rozważyć kwestię szumnego miejsca Centrum Wsparcia Organizacji Pozarządowych. Wiem, że Spółdzielnia „Szansa” ma się gdzie spotkać, ale oddaliście państwo pomieszczenie, w którym niewiele organizacji jest w stanie się pomieścić, a już na pewno zostawić tam dokumenty – kontynuował. Potem podkreślił, że nie przyszedł robić wyrzutów, ale zwrócić uwagę na kilka kwestii. – Przerabialiśmy CWOP w powiecie, tam była mowa o koordynatorze chociaż na pół etatu, który będzie współpracował z organizacjami – dodał prezes Wagonu.
Burmistrz nieco zdenerwowała się pewnymi jego stwierdzeniami i poprosiła o wyjaśnienia. – Chciałbym zwrócić uwagę na listę grantobiorców, jedni się powtarzają, a inni są martwi – skomentował Wlizło. –Może zadbajmy o tych, którzy nie biorą, nie są aktywni. Pani burmistrz wywodzi się z organizacji i pani wie, kto w centrum jest potrzebny. Oddanie budynku z krzesłami to za mało – zwrócił uwagę.
– Ale koordynator, to są pieniądze. Możemy zrobić konkurs na koordynatora – wtrąciła się burmistrz.
– Mnie martwi obraz aktywności organizacji nie tylko w gminie, ale w powiecie – kontynuował przedstawiciel stowarzyszenia. Jak dodał, kiedy burmistrz prowadziła swoje stowarzyszenie i dostawała dotacje, znajdowała wokół siebie ludzi chętnych do pracy. – Znajdowały się, bo były pieniądze. A jak nie będzie pieniędzy i nie będzie lidera, nie będzie ludzi – zauważył.
W dalszej dyskusji okazało się, że oprócz wywieszenia informacji o spotkaniach czy konsultacjach na BIP i tablicy ogłoszeń urząd nie praktykuje od dwóch lat innej formy informowania organizacji. Urzędniczka nie dzwoni do przedstawicieli stowarzyszeń, bo w pewnym momencie jeden z reprezentantów sobie tego nie życzył. Zaprzestała więc wykonywania telefonów do innych.
Obecna na posiedzeniu Barbara Lejeń podkreśliła, że ona przychodzi, sama pyta, interesuje się, kiedy potrzebuje wsparcia finansowego. Ale, jest już na emeryturze.
Wysnuto wniosek, że na pewno trzeba będzie zmienić godzinę spotkań z przedstawicielami organizacji pozarządowych na późniejszą i przekonać się, czy to coś pomoże.
[b]Mało zleceń dla Spółdzielni[/b]Kolejnym punktem posiedzenia była ocena działalności istniejącej spółdzielni socjalnej „Szansa”.
– Jest czasami łatwiej, czasami trudniej. Gmina jest partnerem – zaczęła opowiadać burmistrz Aneta Goliat. Jak powiedziała, osoby tam zatrudnione, mimo niepełnosprawności, starają się wykonywać pracę najlepiej, jak potrafią. Zlecane im są prace porządkowe, opiekują się m.in. gminnymi parkami. Wycinają tam chwasty, sprzątają śmieci i dbają o estetykę miejsca. Miesięczny koszt takiej usługi to ok. 6 tys. zł brutto.
Radni ciekawili się, jakie zlecenia ma spółdzielnia i czy „zarabia” na siebie. Odpowiedź burmistrz w tej kwestii nie była optymistyczna. Burmistrz martwi się, że spółdzielnia nie ma za dużo zleceń. – Gdyby było więcej, spółdzielnia miałaby większe dochody, pobory byłyby większe. W tej sytuacji osoby są zatrudnione na ½ czy ¼ etatu – podkreśliła.
Radny Bukowski stwierdził, że pracownicy spółdzielni mogliby wspomóc sołectwa przy pielęgnacji terenów wokół świetlic wiejskich, czy obcinaniu tam trawy. Spółdzielnia kupiła ze środków unijnych kilka narzędzi, nawet niewielki ciągnik do obcinania trawy, ale jak powiedziała radnym burmistrz, ma on za słabą moc i spółdzielnia chce go sprzedać, by kupić inny.
Agnieszka Orkwiszewska

Dodaj komentarz