
Podczas komisji infrastruktury sprawozdanie przedstawiała radnym dyrektor Joanna Hajdas. – Na koniec 2018 r. liczba bezrobotnych była niższa niż w 2017r. o 2,22 %. Spadek stopy bezrobocia nie był tak znaczący, jak w poprzednich latach – podkreśliła. Jak powiedziała, najwięcej bezrobotnych jest na terenie gminy Żuromin, a najwięcej pozostających bez pracy to osoby bez kwalifikacji zawodowych.
– Odpływ bezrobotnych spowodowany był podjęciem pracy – 1742 i niepotwierdzenia gotowości do pracy – 325 osób – poinformowała. Omówiła potem szczegółowo, jakie formy aktywizacji cieszą się popularnością wśród pracodawców, ile osób podjęło samozatrudnienie (otworzyło własną firmę), a ile skorzystało np. z bonów na zasiedlenie.
Po jej wystąpieniu głos zabrał m.in. radny Jerzy Gierszyński. – Jakim zjawiskiem tłumaczyć to, że ciężko znaleźć dobrego pracownika – pytał. Jak odpowiedziała mu Hajdas, składa się na to wiele czynników. Po pierwsze, fachowcy często albo sami siebie zatrudniają, albo potrafią znaleźć pracę w dobrej firmie. Po drugie, może wynikać to również z faktu, że pracodawca ma określone oczekiwania wobec pracownika (musi posiadać on odpowiednie umiejętności i predyspozycje). Po trzecie, oferty pracy nie zawsze są atrakcyjne, bo wynagrodzenie nie jest wysokie, najczęściej jest to płaca minimalna.
Dyrektor zwróciła też uwagę, że obecnie Urzędy Pracy w sytuacji zapotrzebowania instytucji i urzędów miast/gmin na pracowników, muszą w pierwszej kolejności kierować na roboty publiczne dłużników alimentacyjnych. – Samorządy nie są tym zainteresowane, a te osoby same też nie chcą pójść do pracy. Na naszym terenie zarejestrowanych jest 65 dłużników alimentacyjnych, najwięcej jest ich na terenie Żuromina. Pani burmistrz zatrudniła 4 osoby, z których jedna zrezygnowała po 2 tygodniach. W Lutocinie żaden z 3 dłużników nie podjął pracy – podała.
– Pani dyrektor, trzeba powiedzieć wprost, że ludzie nie chcą pracować. W grupie osób zarejestrowanych trudno jest określić procentowo, ile jest takich, którzy nie chcą. Z czego to wynika? Od zawsze tak było, że była grupa osób niechętnych do pracy i nadal tak jest. Została też bardzo rozbudowana pomoc socjalna państwa i kolejnej grupie za określone pieniądze też nie opłaca się pracować – wtrącił się do rozmowy radnego z dyrektor starosta Jerzy Rzymowski.
– Jest kilka czynników, m.in. zasiłek 500+, co powoduje, że kobiety po urodzeniu dziecka nie podejmują pracy. Powodem są też niskie płace. Jeszcze niedawno był rynek pracodawcy, teraz sytuacja się zmieniła. Teraz ludzie oczekują, żeby wynagrodzenie nie było najniższe – powiedział wicestarosta Ireneusz Rejmus. Dodał, że wprowadzenie do PUP tzw. profilowania nie było zbyt fortunną decyzją. – Mamy w tzw. III profilu aż 750 osób, To ludzie, których żeby najpierw do pracy przyjąć, trzeba nauczyć pracować – stwierdził. Jak dodał, wiele z tych osób potrzebowałoby nie tyle przyuczenia, co również wsparcia, np. psychologicznego. – Psycholodzy, procedury – to wszystko kosztuje, a tak naprawdę pusty garnek wyzwoliłby człowieka z tej niechęci – skomentował Gierszyński.
AO

Dodaj komentarz