SZKOŁA W JONNEM DO ZAMKNIĘCIA?

SAMORZĄD\ 400 tys. rocznie kosztuje samorząd Lutocina utrzymanie Szkoły Podstawowej w Jonnem, będącej filią placówki macierzystej w Swojęcinie. Dziś uczy się w niej 20 dzieci. Wójt liczy, że uda mu się przekonać wszystkich do likwidacji placówki.

Bilans jest prosty. Utrzymanie oświaty w Lutocinie, jak i w pozostałych samorządach, znacznie obciąża gminny budżet. Wójt Jacek Kołodziejski już w kampanii wyborczej zapowiadał, że należy doprowadzić do zreformowania sieci szkół. O sytuacji w placówce w Jonnem, kosztach i planach wójta wobec niej rozmawiano już podczas grudniowej sesji. Na kolejną, 28 grudnia, przybyli reprezentanci rodziców.

– Mamy świadomość tego, że prędzej czy później szkoła zostanie zamknięta, bo nie będzie kogo uczyć. Jest mało dzieci – rozpoczęła dyskusję radna z tamtego okręgu, Ewa Serszeń. Prosiła, by odroczyć likwidację o rok, kiedy w placówce zostanie ok. 7 dzieci.

– W tym roku daję gwarancję zatrudnienia dla tamtejszych nauczycieli. Za rok tej gwarancji już nie dam – odpowiadał zebranym wójt. Tłumaczył, że część nauczycieli z innych gminnych szkół będzie w tym roku odchodziła na emeryturę, będzie więc można zagospodarować etaty dla nauczycieli z Jonnego. Radna Serszeń oponowała jednak, bo według jej wiedzy żadna z nauczycielek z Jonnego nie posiada takiego wykształcenia, jak te panie, które miałyby odejść na emeryturę. Tłumaczyła, że przez rok mogłyby one skończyć studia podyplomowe i uzyskać kwalifikacje do nauczania danego przedmiotu.

Kołodziejski tłumaczył natomiast, że jej myślenie jest błędne, bo w sytuacji likwidacji szkoły i przesunięcia nauczycieli do innych placówek, przedmioty i godziny będą tam wówczas dobierane według posiadanych kwalifikacji całej kadry pedagogicznej, w czasie układania arkuszy. Rozmawiał już o tym z dyrektorami wszystkich gminnych placówek – w Przeradzu, Swojęcinie i Lutocinie.

Głos zabrały też obecne na sesji matki. Zasłaniały się przede wszystkim dobrem dzieci. Z sali padło też stwierdzenie, że w radzie gminy jest trzech nauczycieli, w tym sam wójt, którzy kadencję chcą zacząć od likwidacji szkoły. Matki mówiły, że dzieci będą musiały wcześnie wstawać, by dojechać autobusem do innych szkół. Ale, jak oponował wójt, do placówek w Przeradzu czy w Lutocinie także chodzą dzieci z okolicznych wsi – i już od „zerówki” dojeżdżają z Chromakowa, Jakubowa, Dębówki, Boguszewca czy Serok. Ich sytuacja niczym by się zatem nie różniła. Dzieci wstają tak, by zdążyć na przyjazd autobusu, bo gmina zapewnia im dowóz do swoich placówek. Rozkład jazdy jest układany w taki sposób, by zabierać je z każdej kolejnej wsi.

W rozmowie z nami wójt Kołodziejski podkreśla, że zależy mu na tym, by przekonać do swojego pomysłu rodziców. Twierdzi, że dzieciom będzie dobrze w innych placówkach, tak, jak pozostałym z terenu gminy, które od zawsze dojeżdżają.

Proceduralnie samorząd ma czas do końca lutego, by podjąć uchwałę intencyjną, o zamiarze likwidacji. Stosowną opinię będzie musiało wydać kuratorium. Dopiero potem będzie można podjąć kolejne decyzje.

AO

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.