
Kacper Czerwiński: Czy warto biegać?
Wiesław Paszta: Tak, bo ruch jest nam w obecnych czasach bardzo potrzebny. Długi czas spędzamy przy komputerze, czy przed telewizorem i dlatego rozprostowanie kości jest bardzo potrzebne. Oczywiście trzeba mierzyć siły na zamiary, ale nawet małe truchtanie czy modny obecnie nordic walking, a nawet jazda na rowerze są jak najbardziej wskazane w każdym wieku.
K.Cz.: Brałeś udział w wielu biegach i jak wiem to dwa razy w najbardziej ekstremalnym biegu europejskim, a może i światowym czyli w „Biegu Katorżnika” w Lublińcu.
W.P.: Zgadza się. Dwa razy uczestniczyłem w tym biegu. Pierwszy raz w sierpniu 2006 roku to był „II Bieg Katorżnika” i drugi raz w tym roku. Pierwszy raz to był „pikuś” bo około 8 km i jak pamiętam mój czas to były dwie godziny i jedna minuta. Dodam, że byłem wtedy o jedenaście lat młodszy. Tegoroczny bieg zaliczam do najbardziej ekstremalnych, bo organizator na XIII edycję dołożył 13 km. Oczywiście wszystko w błocie, szlamie, brzegami okolicznych stawów i parę suchych odcinków, ale z powalonymi drzewami i krzaczorami. W tym roku wystartowało ponad 2000 uczestników a ukończyło 1980. Byłem w grupie VIP (m.in.:dziennikarze) i oczywiście reprezentowałem „Kurier Żuromiński” oraz Studio Dokumentu i Reportażu Polskiego Radia z którym również współpracuję od kilku lat. Byłem najstarszym uczestnikiem, w marcu skończyłem siedemdziesiątkę. Bieg ukończyłem w ciągu 6 godzin 53 minut- co świadczy dobitnie o skali trudności. Zawodnik dwadzieścia lat młodszy był tylko pół godziny przede mną. Oczywiście wybiegani robią ten dystans w cztery godziny. W biegu biorą udział między innymi: gen.dyw. Roman Polko były dowódca GROMU-u, czy dowódca słynnego AGATU płk Sławomir Drumowicz, który w tym roku był zamykającym naszą grupę.
K.Cz.:Jakie nagrody czekają na mecie?
W.P.:Za ukończenie każdemu na szyję zawieszają podkowę na krowim łańcuchu która waży prawie dwa kilo, ale jest też olbrzymia wewnętrzna satysfakcja za pokonanie siebie samego. Na trasie bywają ciężkie chwile i wtedy pomocna dłoń innego uczestnika dodaje sił.
K.Cz.: A Twoje inne starty?
W.P.: Dwa razy w Lublińcu „Nóż Komandosa” w stroju sportowym czyli bieg przełajowy na dystansie 11 km, próbowałem też „Maraton Komandosa” czyli 42 km z 10 kg plecakiem, ale nie udało mi się go ukończyć. Dwa razy brałem udział w mławskim biegu „Wilczym Tropem” a w tym roku 5 km w Bieżanach, gdzie z Ewą Michałowską zdobyliśmy statuetki dla najstarszych zawodników no i oczywiście „Zielona Mila” w której będę brał udział po raz trzeci na dystansie 5km, ale to już rekreacja po zmaganiach „katorżnikowych”. Zapraszam serdecznie do Konopat – spotykamy się na „Zielonej Mili”, jak zawsze w szczytnym celu, w tym roku biegniemy dla „Małego”
K.Cz.: Dziękuję za rozmowę będę trzymać za Ciebie kciuki!
W.P.: Dziękuję. Pozdrawiam serdecznie czytelników Kuriera.
Dodaj komentarz