
10-letnia Natalka z Brudnic podczas zabawy na placu zabaw spadła z drabinki. Na początku uraz nie wyglądał bardzo poważnie. Jej mama kupiła w aptece maść na stłuczenia i posmarowała bolące miejsce. Opuchlizna na rączce Natalii malała. Ból był jednak cały czas taki sam. Wypadek zdarzył się w niedzielę. Pani Justyna zabrała córkę do szpitala w środę. Zgłosiła się do poradni dziecięcej. Po badaniu lekarz zlecił wykonanie prześwietlenia ręki. Okazało się, że kość jest pęknięta. Pediatra zadzwonił do pełniącego dyżur chirurga. Ten stwierdził, że nie podejmie się złożenia ręki. Polecił aby matka udała się z córką do szpitala w Ciechanowie lub Płocku. Pani Justyna poinformowała lekarza, że nie ma jak dojechać do szpitali oddalonych o 70 kilometrów od Żuromina. Poprosiła o transport córki karetką. Lekarz miał odpowiedzieć kobiecie, że nie ma takiej możliwości. Natalce wypisano skierowanie do szpitala w Płocku i wypuszczono do domu.
Kolejna wizyta w szpitalu
O całej sprawie dowiedzieliśmy się w czwartek(22.06). Zadzwoniła do nas zdenerwowana mieszkanka Brudnic. Niezwłocznie zjawiliśmy się u 10-letniej Natalki. Dziewczynka siedziała na wersalce z ręką na temblaku z bandaża. Była bardzo dzielna nie uskarżała się na ból. Mama dziewczynki opowiedziała nam całą sytuację. Była zdziwiona, że lekarze w miejscowym szpitalu nie pomogli jej dziecku. Tego samego dnia próbowaliśmy skontaktować się dyrektorem szpitala Zbigniewem Białczakiem- bezskutecznie. Przekazaliśmy sekretarce, że prosimy o pilny kontakt. Pani Justyna razem z córką ponownie odwiedziła placówkę. Wizyta nic nie dała. Kobieta dowiedziała się tyle samo, co dzień wcześniej. Ma jechać do Płocka i koniec. A jak? To już nikogo nie obchodzi.
Pomoc w Płocku
W piątek o 9:00 rano pracownik „Kuriera Żuromińskiego” zawiózł dziewczynkę do Szpitala Wojewódzkiego w Płocku. Natalce założono gips. Prawdopodobnie za trzy tygodnie zostanie zdjęty. W najbliższy piątek zawozimy dziewczynkę na kontrolę, zobaczymy co powie lekarz. Tego samego dnia, około godziny 12:00 z redakcją skontaktowała się rzecznik prasowy szpitala Anna Wrzosek. Prosiła o kilka szczegółów sprawy, aby szpital mógł zająć stanowisko. Pytania przesłaliśmy mailowo po niespełna godzinie od telefonu. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy również Narodowy Fundusz Zdrowia oraz Biuro Rzecznika Praw Pacjenta. Czekamy na odpowiedzi.
Co dalej?
Do momentu oddania aktualnego wydania Kuriera do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi od żuromińskiego szpitala. Zapewne przeczytamy w mailu, że w przypadku Natalki nie było zagrożone jej życie. Stąd taka, a nie inna decyzja lekarzy. Pytań nasuwa się wiele. Podstawowe to, czy nie lepiej wezwać w takiej sytuacji karetkę? Z drugiej strony, ktoś mógłby jej bardziej potrzebować. Do tematu wrócimy w przyszłym tygodniu.
Kacper Czerwiński

Dodaj komentarz