
Adam Ejnik
redakcja@kurierkurierzurominski.pl
Pomimo, że okres okupacji niemieckiej zupełnie zastopował wiele aspektów szeroko rozumianego życia kulturalnego lokalnej społeczności, to jednak nie zdołał go całkowicie wykorzenić. Tym niemniej pamiętać należy, iż odradzająca się aktywność kulturalna z oczywistych względów przez pewien czas jeszcze pozostawała pod głębokim wpływem powszechnie panujących nastrojów powojennych. Swoistą tendencją odśrodkową mieszkańców Poniatowa była potrzeba stworzenia miejsca, które łączyłoby mieszkańców. Uznano, że takim miejscem będzie remiza strażacka, która poza swoim tradycyjnym przeznaczeniem spełniać będzie także funkcje kulturalno – rozrywkowe. Trudno dziś jednoznacznie orzec, czy ktokolwiek z organizatorów tegoż przedsięwzięcia robił to z ambitną myślą o powołaniu do życia zespołu teatralnego. Jedynego w swoim rodzaju zresztą. Jedna z najprostszych definicji ,,teatru’’ jako specyficznej działalności ludzkiej termin ten określa jako ,,rodzaj sztuki widowiskowej, w której aktor lub grupa aktorów daje przedstawienie na żywo dla zgromadzonej publiczności’’. W przypadku poniatowskiej ekipy artystycznej, bądź co bądź amatorskiej, wszystkie te składowe definicyjne zachodziły jednocześnie, zatem bez kozery możemy mówić o Teatrze.
Równocześnie z budową drewnianej remizy w Poniatowie przystąpiono do procesu naboru aktorów – amatorów i przygotowań pierwszego przedstawienia teatralnego. Premiera sztuki zatytułowanej ,,Dla świętej ziemi” miała miejsce 6 czerwca 1947 roku na deskach przykościelnego domu akcji katolickiej w Poniatowie. Całością tego nadzwyczaj ambitnego przedsięwzięcia kierował Jan Bendelewski. Sztuka odniosła nieoczekiwany sukces i przysporzyła aktorom wielu pochlebnych recenzji ze strony widzów, których oczekiwania poczęły wzrastać. Podbudowana wiarą we własne siły oraz niewątpliwym powodzeniem swoich występów przed własną publicznością poniatowska trupa teatralna rozpoczęła tuornee w postaci gościnnych występów w Żurominie, a następnie w Bieżuniu i Lubowidzu. Rychło też doszło do premiery kolejnego przedstawienia zatytułowanego ,,Młynarz i kominarz”. Zarówno stroje jak i pozostałe nieodzowne rekwizyty pracy aktorskiej (peruki, sztuczne wąsy i brody) początkowo wypożyczano z teatrów warszawskich lub też zwyczajnie krojono i szyto, posiłkując się kunsztem miejscowych szwaczek.
Znaczącym wsparciem dla Bendelewskiego było włączenie się do prac ekipy objazdowego teatru osoby Władysława Tyrajskiego – organisty i jednocześnie oddanego lokalnym sprawom społecznika. Duet reżyserski działał bardzo sprawnie. Wypracowano pewien schemat organizacyjny polegający na tym, że pierwszą fazą nauki roli były próby ograniczające się do czytania tekstu w grupie aktorskiej w pozycji siedzącej, a następnie indywidualna nauka tekstu na pamięć. Kolejnym etapem było włączenie nauki ruchu na scenie oraz właściwej gestykulacji, przy czym kandydatów do obsady określonych ról dobierano pod kątem odpowiednich predyspozycji aktora do danej postaci scenicznej. W trakcie takich prób zazwyczaj jeden z reżyserów pozostawał w bezpośredniej bliskości sceny, natomiast drugi obserwował grę aktorską z głębi sali, czyniąc aktorom uwagi i korekcję gestów.
Ambitna, chwalebna i jednocześnie pionierska praca była niezwykle trudną zarówno dla reżyserów jak i aktorów. Zdarzały się sytuacje, kiedy na chwilę przed premierą sztuki pod wpływem niezwykłego napięcia jak i nieznanego dotąd specyficznego uczucia tremy, niektórzy spośród odtwórców ról rezygnowali z występu. W tego rodzaju okolicznościach najczęściej dublerami byli sami reżyserzy, a czasami wystarczającym był kieliszek mocniejszego trunku zażyty przez bojaźliwego aktora. Za uzyskane pieniądze w 1952 roku dokonano zakupu niezbędnych kostiumów teatralnych. Odtąd niemal wszystkie sztuki wystawiano w oparciu o zasoby garderoby poniatowskiej trupy teatralnej. Jednakże dalej główną bolączką pozostawał nierozwiązany problem przenośnej sceny, która przez wzgląd na swoje niewielkie rozmiary jak i dość prymitywny wygląd w znacznym stopniu wymuszała od aktorów nie tylko wspinania się na szczyt swoich umiejętności aktorskich, ale również improwizowania w organizowaniu sobie przestrzeni artystycznej już na jej deskach.
Na wyposażeniu remiz wielu sąsiednich miejscowości nie znajdowały się sceny, stąd też pojawiła się potrzeba powołania zespołu technicznego, który na dzień przed planowanym występem przygotowywał we własnym zakresie wystrój sceniczny sali. W miejsca występów scenicznych poniatowska ekipa teatralna docierała zaprzęgami konnymi. Z racji tego, że okres jesieni i zimy (karnawał) był czasem względnego spokoju w pracach gospodarskich, teatr przejawiał największą aktywność i tym samym trupa teatralna zmuszona była podróżować odkrytymi wozami chłopskim w warunkach ówczesnej srogiej zimy. Przejażdżka późną nocą pod rozgwieżdżonym niebem w towarzystwie świszczącego mroźnego wiatru nie zniechęcała okręconych kocami poniatowskich adeptów sztuki aktorskiej do dalszych występów.
Rok 1957 zakończył działalność tegoż teatru dorobkiem dalszych 7 sztuk teatralnych, zatytułowanych:
– ,,Qui pro quo”
– ,,Majster i czeladnik”
– ,,Skarb Stefana Zięby”
– ,,Posażna jedynaczka”
– ,,Grube ryby”
– ,,Żyd w beczce”
– ,,Chrapanie z rozkazu”.
W tej działalności teatralnej możemy wyodrębnić dwa zasadnicze etapy mające głównie związek ze składem personalnym aktorów. Skład pierwszej ekipy przedstawiał się następująco – członkowie zespołu: Kamińska Zofia, Bogdańska Genowefa, Piotrowska Jadwiga, Orłowska Jadwiga, Ścisław Irena, Korpalska Jadwiga, Majcherek Stanisława, Dutkiewicz Tekla, Wiśniewska Jadwiga, Rogowska Krystyna. Natomiast skład następnej trupy stanowili: Rogoziński Czesław, Orłowski Stanisław, Serafiński Marian, Grzywiński Jan, Bugowski Julian, Kosin Eugeniusz, Ruta Jan, Mańkowski Antoni, Kowalski Jan, Dwórznik Bonifacy, Ciarkowski Edmund, Korpusik Czesław.
Marek Oryl
Dodaj komentarz