Wakacyjny rajd rowerowy 1966 r.

Żuromińska wycieczka rowerowa zaokrętowała się na górnym pokładzie „Panny Wodnej” w Toruniu. Stąd Wisłą popłyną do Gdańska. Rowery spoczywają na dole, a młodzież może w końcu rozkoszować się podziwianiem widoków. Nastał czas odpoczynku, czas wakacji.
Na postoju

Tadeusz Manista

tadek.manista@op.pl

Rajd 66

Jest początek wakacji. Wśród dwudziestoosobowej grupy rowerzystów jedzie 18-sto letni Andrzej Cebulski. Właśnie wyjechali z Żuromina. Jego niemiecki „Diamand” sprawuje się doskonale, dlatego też nie musi wkładać tyle wysiłku co inni. Wraz z nim jadą: Wiesław Andrzejewski, Teresa Ołowińska, Jan Zamojski, Lila Jeglicka, Ryszard Musiałkiewicz, Jan Dyszkant, Danuta Gromelska, Ryszard Kuźniewski, Ryszard Zajdziński, Świerczyńska, Danuta Jarzynka i inni. Większość jedzie na polskich rowerach „Pafaro”(rower popularny o tej nazwie produkowany był przez Państwową Fabrykę Rowerów w Bydgoszczy – późniejszy „Romet”). Dla wielu szkoła (5-cio letnie Technikum Ekonomiczne) wypożyczyła rowery z WDT-u od p. Mieczkowskiego. Wraz z nimi jedzie ich wychowawca – p. Jerzy Kosek. Trasa pierwszego etapu prowadzi przez Bieżuń, Sierpc, Dobrzyń n/Wisłą, aż do Torunia. Grupę zamyka Ryszard Kuźniewski z zatkniętym proporcem, na którym widnieje wyhaftowana mapa Polski z wytyczoną trasą przejazdu i napisem MSR (Młodzieżowa Służba Ruchu). Za grupą podąża szkolna „Nysa” wioząca plecaki, namioty oraz prowiant. Jej kierowcą jest p. Kortes z Zielunia. Andrzej zabrał ze sobą aparat fotograficzny. Dzięki niemu uwieczni całą wyprawę.

Organizacja

Każdorazowo, wydzielona drużyna udaje się do najbliższego miasta po zakupy. Wszystko jest kupowane „na rachunek”. Podstawę stanowi chleb oraz konserwy. Śniadania przygotowują sami, podgrzewając posiłki na kocherach, natomiast obiady spożywają w restauracjach. Wyznaczone zostają warty na dzień i na noc. W czasie wycieczki panuje żelazna dyscyplina. Za wszelkie przejawy niesubordynacji będą kary.

Pierwsza Noc

Łąka za Sierpcem. Rozbitego na niej obozowiska pilnuje wyznaczony na pierwszą wartę Andrzej. Będzie ją pełnił aż do objęcia zmiany przez kolegę ze szkolnej ławki – Zajdzińskiego. Zmęczeni jazdą wycieczkowicze śpią twardo w namiotach. Nadchodzi jednak burza. Pojedyncze grzmoty przeradzają się stopniowo w kanonadę. Okolica rozjaśnia się światłem rozbłysków. W końcu zaczyna się szaleństwo żywiołu. Przechadzający się pomiędzy namiotami wartownik znajduje schronienie w namiocie kuchennym. Tu jedzenia jest pod dostatkiem. Pałaszuje bułki z pasztetem, które smakują wybornie. Noc się dłuży, nie ma do kogo zagadać, przychodzi znużenie. Próbuje wydostać się z objęć Morfeusza, ale w końcu przegrywa walkę. Tymczasem burza milknie i nastaje świt. Okazuje się, że wartownik śpi w najlepsze w swoim namiocie z nogami wyciągniętymi na dworze. Budzi go kolega Zajdziński, którego to on miał obudzić w nocy na zmianę warty. Na porannym apelu Cebulski zostaje ukarany i ma „odpokutować” za zaśnięcie na służbie. Otrzyma dodatkową wartę od wychowawcy – p. Koska.

Wisłą do Gdańska

W drodze do Torunia zatrzymują się na nocleg. Śpią w szkole. Następnego dnia osiągają Toruń. Na przystani wodnej przy „Bulwarze Filadelfijskim” oczekuje na kolarzy rzeczny statek wycieczkowy „Panna Wodna”. Nasza wycieczka pakuje się wraz z rowerami na jej pokład. Po zaokrętowaniu, członkowie wycieczki mogą mówić o prawdziwym wypoczynku. Ryk syreny przecina powietrze, śruba statku spienia wodę. Rozpoczyna się nowy etap podróży. Jej celem będzie Gdańsk. Młodzi podziwiają widoki, prowadzą ożywione dyskusje, cieszą się. Może będzie to przygoda życia?

W Trójmieście

Po opuszczeniu statku, w dalszą drogę udają się na swoich bicyklach. Czeka na nich ośrodek PTTK w dzielnicy Stogi. Tu rozkładają obóz na boisku szkolnym, na okres kilku dni. Jest to baza wypadowa na całe Trójmiasto. Nie podróżują jednak rowerami, lecz podmiejską kolejką. Zwiedzanie rozpoczynają od wycieczki statkiem „Generał Karol Świerczewski”. Wyruszają nim z Gdyni i płyną na Westerplatte. Oglądają umocnienia z okresu II w.ś. Następnego dnia odwiedzają Bazylikę w Gdańsku, lecz jest ona w remoncie. Do środka świątyni wjeżdżają ogromne ciężarówki. Mimo to mogą co nieco obejrzeć. Wiele niezapomnianych doznań przynosi im słuchanie muzyki organowej w oliwskiej katedrze. W Gdańsku dołącza do nich dyr. Szkoły Zawodowej p. Kawczyński.

Niefortunny skok

Przy nabrzeżu w Gdyni stoi zacumowany okręt wojenny „ORP Burza”. Żuromińska wycieczka stoi z niecierpliwością przy trapie. Jako pierwszy wskakuje na niego zwinny marynarz, który będzie przewodnikiem wycieczki. Jeden z chłopców próbuje mu dorównać i wykonuje skok. Niestety, kończy się on źle dla „akrobaty”. Uderza czołem w metalową sztabę. Leje się krew. Zdarzenie, choć wygląda groźnie, kończy się dobrze. Poszkodowany po założeniu opatrunku zwiedza okręt wraz z grupą

Via Malbork

Rozpoczyna się droga powrotna. Tym razem cały dystans od Gdańska do Żuromina pokonają rowerami. Zarazem odcinek Gdańsk – Malbork jest najdłuższym do przebycia jednego dnia i wynosi 80 km. W Malborku rozbijają obóz. Następnego dnia będą zwiedzać zamek krzyżacki. Potem znowu w drogę. Koło Brodnicy obozują nad jeziorem Bachotek.

Zielona noc

Na ostatni postój zatrzymują się nad jez. Skrwileńskim, w pobliżu Skrwilna. Tutaj organizują „Zieloną noc”. Po skończonych nocnych harcach Andrzejowi brakuje zegarka. Koleżanki i koledzy prowadzą poszukiwania – z powodzeniem. Odnajdują go w trawie.

Na swoje tereny wjeżdżają zmęczeni. Cóż to jednak znaczy, kiedy głowy pełne są wrażeń i niezapomnianych chwil. Zawiązały się nowe przyjaźnie, zacieśniły się koleżeńskie więzi… Andrzej wiezie zdjęcia z wyprawy. Postara się, żeby przetrwały dłużej niż ludzka pamięć. Jednakże nie są one w stanie zastąpić wspomnień. Mogą co najwyżej je przywołać.

A Ty, Drogi Czytelniku, jakie masz wspomnienia z wakacji?

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.