Wojna w kilku odsłonach

Czas żniw. Grupa młodych chłopców ukrywa się przed Niemcami w stygach ze zbożem. Nie chcą być wywiezieni na przymusowe roboty. Do domów wracają wyłącznie na noc. Przed świtem opuszczają domostwa we Wiadrowie i kierują się polnymi drogami do Białego Dworu. Zaszyją się znowu w pękach ze zbożem, żeby żadne oko ich nie wypatrzyło.
Okolice Bia�ego Dworu

Tadeusz Manista

tadek.manista@op.pl

Zygmunt Kosek urodził się w Wiadrowie w 1927 roku. Uczęszczał do szkoły w Żurominie. Nauka odbywała się w dwóch miejscach. Jednym z nich był budynek szkolny mieszczący się przy kościele a drugim duży budynek z czerwonej cegły przy ulicy Kościuszki (dziś pp. Welenców). We wrześniu 1939 r. chłopiec miał rozpocząć naukę w piątym oddziale, kiedy wybuchła wojna.

Obrazy początku wojny

Ruchy Wojska Polskiego we Wiadrowie rozpoczęły się 1 września rankiem. Na podwórko zaczęły zajeżdżać tabory z zaopatrzeniem. Były to zaprzęgi konne ciągnące wozy załadowane wszelkiego rodzaju sprzętem wojskowym i prowiantem. Żołnierze rozkładali się na trawie i przygotowywali posiłek. Nie mieli kuchni polowej, lecz wyłącznie suchy prowiant. Oddział rozlokował się w całej wsi. Siano dla koni kupowano bezpośrednio u gospodarzy. Zygmunt obserwował zachowanie pewnego porucznika, który nie wszczynał alarmu na widok nadlatujących niemieckich samolotów. Po wsi rozeszła się wieść, że może być oficerem pracującym na rzecz Niemców. Po kilku dniach tabory opuściły Wiadrowo i przemieściły się w rejon Lubowidza. Kiedy nadciągający Niemcy osiągnęli Lautenburg (Lidzbark), nastąpił odwrót wojsk polskich spod Lubowidza. Wracający żołnierze ostrzegali ludność cywilną o mających nastąpić walkach na tym terenie. Wielu cywili zdecydowało się na opuszczenie gospodarstw i udanie się za Wisłę w Płocku.

Tam i z powrotem

Dwaj bracia Zygmunta – Jan i Henryk oraz dwaj szwagrowie – Bronisław Bogacki i Eugeniusz Marcinkowski postanowili uciekać przed Niemcami za Płock. Wielu młodych ludzi tak z Wiadrowa, jak i z okolicznych miejscowości poczyniło to samo. Po zabraniu podręcznego bagażu dołączyli do kolumn uciekających cywili. Prawdziwe jednak piekło zaczęło się tam, za Płockiem. Szczególnie duże spustoszenie czyniły nieprzyjacielskie samoloty ostrzeliwujące kolumny uciekinierów. W krótkim czasie cała czwórka wróciła do domu.

Brat Eugeniusz

Zdążył odbyć czynną służbę w Twierdzy Modlin i powrócić do domu, kiedy wkrótce rozpoczęła się wojna. Tuż przed jej wybuchem otrzymał kartę mobilizacyjna do stawienia się w Twierdzy. Wraz z nim została zmobilizowana spora ilość mężczyzn z naszego terenu, m. in. kolega Karczewski z Olszewa. Gienek brał udział w obronie Modlina i Warszawy. W walkach o Warszawę przeżył wraz z Karczewskim wybuch bomby. Spadła ona nieopodal nich z wielkim gwizdem. Kiedy wybuchła, wydostali się spod zwałów ziemi, która ich przysypała. Karczewski odezwał się pierwszy: „Gienek żyjesz?”. „No żyję, żyję!” – usłyszał słowa Koska. Po kapitulacji dostali się do Stalagu IB (miejscowość Sudwa k / Olsztynka). Stamtąd Niemcy rozpuścili ich po pewnym czasie do domu. Żołnierze nie mieli czym wracać, więc ociągali się. Opieszałość ich zgubiła. Niemcy schwytali ich i po czasie wysyłali do pracy przymusowej.

Niemki

Gienek i jego kolega trafili do tej samej wioski w pobliżu Olsztynka. Przydzielono go do młodej Niemki, która prowadziła pocztę. Karczewski trafił do innej Niemki, mieszkającej w pobliżu. Do zadań Gienka należało sortowanie korespondencji i rozwożenie jej po terenie. Mąż Niemki zginął w Gdańsku tuż na początku wojny. Kobieta dbała o Gienka, dobrze go karmiąc i ubierając. Co tydzień, na niedzielę, dostawał komplet czystej, wyprasowanej bielizny. Gienek wraz z Niemką pracował na czterohektarowym gospodarstwie. Widząc sumienność mężczyzny, kobieta postanowiła udzielić mu urlopu. To samo uczyniła jej znajoma. Była to rzecz nie do pomyślenia, żeby Polacy pracujący przymusowo otrzymali urlopy. Tak się jednak stało. Przyjechali więc na miesięczny odpoczynek do swoich domów. Po kilku dniach przyszedł do Gienka list od Niemki. Pisała w nim: „Jeśli nie wrócicie, wykopiemy Was spod ziemi”. Wrócili. Kiedy kobieta dowiedziała się ,że Gienek ma brata Zygmunta, rzekła: „Mogłeś go przywieść tutaj”. Mijały lata, a między nimi nawiązała się zażyłość. Po wkroczeniu Sowietów, nastąpiły gwałty na niemieckich kobietach. Kiedy zaistniało realne niebezpieczeństwo, Niemka schroniła się w ramionach Gienka, aby ją obronił. Żołnierz radziecki podszedł do nich i twardo postawił sprawę: „Ty Paljak – spieprzaj w Polszu!”. Mężczyźni, bojąc się o własne życie wrócili do domu.

Wkrótce po zakończeniu wojny Gienek ożenił się. Niemka przysłała do niego list, żeby przyjechał do niej. Wspominała też o ożenku. Odpisał jej więc, że właśnie się ożenił. Tak znajomość urwała się.

Brat Henryk

Trafił na roboty przymusowe do Soldau (Działdowo) i tam tłukł kamienie do budowy dróg. Z Działdowa przeniesiono go do Tylży, gdzie pracował w fabryce papieru. Po dłuższym pobycie wywieziono go wraz z wieloma robotnikami do Westfalii pod holenderską granicę. Praca w kopalni była niezwykle ciężka. Nie było tam chodników, a do wyrobisk trzeba było się czołgać. Praca odbywała się na klęcząco. Po kilku dniach pracy Heniek uciekł wraz z trzema towarzyszami niewoli. Przemieszczali się wyłącznie nocą, w dzień pozostawali w ukryciu. Byli na terenie Rzeszy i wszystko, co napotkali po drodze, było im obce. Dystans, jaki przebyli, wynosił około stu kilometrów, niestety przestało im sprzyjać szczęście i zostali schwytani. Niemiecki gospodarz z Kirchen w Nadrenii („zamówił” sobie do pracy Polaka). Kiedy dowiedział się o schwytaniu w pobliżu jego miejscowości aż 4, udał się zaprzęgiem konnym do aresztu, skąd zabrał do siebie Heńka. Heniek rozpoczął pracę w gospodarstwie. Był przez Niemca dobrze traktowany. Kiedy kończyły się prace polowe, chłopak wraz ze znajomymi z kopalni wywożony był do kopania okopów w Holandii (do granicy było ok. 60 km). Po powrocie z okopów dalej pracował w gospodarstwie. Przyjęta przez Niemców zasada, że Polak nie może jadać z nimi przy jednym stole, w tym domu nie była stosowana. Co więcej, Heniek stał się domownikiem. Szesnastoletnia córka gospodarzy często siadała na kolanach Heńka i obejmowała go. Sprawiała tym samym wiele radości rodzicom.

Amerykanie

Kirchen znalazł się w amerykańskiej strefie okupacyjnej. Po wyzwoleniu Heniek trafił do obozu amerykańskiego o bardzo dobrych warunkach bytowych. Polacy urządzali sobie zabawy taneczne, na które były zapraszane Rosjanki z sąsiedniego podobozu. Bardzo chętnie tańczyły z Polakami. Rosjanie z kolei złościli się, gdyż z nimi nie chciały się bawić. Zagrozili dziewczynom, że policzą się z nimi po powrocie do swojego obozu. Dziewczyny bały się.

Racje żywnościowe były tak duże, że Heniek nie mógł ich przejeść. Zanosił więc jedzenie gospodarzom, którzy tak dobrze go wcześniej traktowali (obóz położony był niedaleko gospodarstwa). Chłopak odwdzięczał się im za ludzkie traktowanie. Przynosił też bimber pędzony w obozie, w zamian za co gospodarz dawał mu zboże do produkcji alkoholu. Heniek wciągnął się na listę do U.S. – Army. Namawiany jednak przez kolegów mających zamiar wrócić do Polski, porzucił myśl o wojsku i powrócił do kraju. W sumie spędził w tym obozie 1,5 roku.

Oblicza okupacji

Siostra Stasia, została wysłana do kopania okopów w okolicy Raciąża, jednak po 3 dniach uciekła i wróciła szczęśliwie do domu. Również Zygmunta wyznaczano do prac przymusowych na rzecz Rzeszy. Kiedy sołtys dostarczył wezwanie, chłopak ukrywał się wraz z kilkoma kolegami w Białym Dworze, należącym wówczas do gminy Lubowidz. Stygi ze zbożem służyły im za schronienie. Nocą chłopcy przychodzili do domów. Innym razem Zygmunt ukrył się na szopie u p. Błaszczaka. Ryzykował, gdyż Niemcy ogłosili, że jeżeli kogoś z ukrywających się schwytają, to go powieszą. Były to pogróżki bez pokrycia, gdyż nikogo nie ścigali, co najwyżej wyznaczali ponownie na „roboty”.

 

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.