
-Zagraliśmy słabo w defensywie – mówi trener Wkry Żuromin Maciej Grzybowski i dodaje – Lech wykorzystał praktycznie wszystkie sytuacje, które w tym meczu stworzył. Widać było, że trenują na co dzień na dużym boisku, a my mieliśmy problem z prostymi podaniami.
Czwartoligowiec z województwa kujawsko-pomorskiego już przed przerwą zaznaczył swoją wyższość zdobywając dwie bramki. Wkra Żuromin znakomicie rozpoczęła drugą część gry. W ciągu pierwszych dziesięciu minut żuromiński zespół zepchnął Lecha do defensywy. Kapitalną okazję na bramkę miał Bartłomiej Żelazny, ale z bliskiej odległości trafił w bramkarza, chwilę później podanie od Skolmowskiego otrzymał Śmigrodzki, ale także i on nie zdołał zdobyć bramki. Piłka trafiła w słupek. Co nie udało się żurominianom zrobili gracze Lecha. W 56 minucie kolejne trafienie dla swojego zespołu zaliczył Daniel Jasieniecki, a pięć minut później gola zdobył Martyn Trędewicz. Żurominianie dopiero po 60 minucie zdobyli pierwsze bramki. Najpierw do siatki gospodarzy trafił Bartłomiej Śmigrodzki, a później z rzutu karnego gola zdobył Daniel Mitura.
Praktycznie każda sytuacja Lecha kończyła się trafieniem i końcówka spotkania znów należała do rypinian, którzy dołożyli jeszcze trzy gole ostatecznie wygrywając 7:2.
-Nie patrzę na zespół przez pryzmat tego meczu. Pozwoliłem sobie na różne warianty ustawień, sprawdziłem zawodników na różnych pozycjach. Lech był jednak o klasę lepszy i wykorzystał wszystkie nasze błędy oraz słabości – tłumaczy trener Wkry Maciej Grzybowski.
Mimo wysokiego wyniku trener wskazał również na pozytywy. Wśród nich była postawa młodych graczy, którzy bez kompleksów weszli w mecz i rywalizowali z doświadczonymi graczami Lecha.
OM
Lech Rypin – Wkra Żuromin 7:2 (2:0)
Bramki: Dąbrowski, Jasieniecki 2, Trędewicz 2, Lewandowski, Fodrowski – Śmigrodzki, Mitura

Dodaj komentarz