
Ewa Jabłońska, Adam Ejnik
redakcja@kurierkurierzurominski.pl
Od dwóch tygodni za sprawą Kuriera i naszych Czytelników głośno mówiło się o sytuacji 46 – letniego mieszkańca Żuromina. Apelowaliśmy o pomoc dla człowieka, który na oczach mieszkańców Żuromina umierał. Niestety w zeszłą środę ciało Mariusza Geska znaleziono na Zielonym Rynku, obok śmietnika.
Telefon do redakcji
W poprzednim numerze Kuriera pisaliśmy o mężczyźnie który koczuje na terenie Żuromina. Przedstawiliśmy wtedy jego sytuację. Zajęliśmy się problemem po tym, jak do redakcji z każdej strony docierały informacje, że mężczyzna potrzebuje pomocy, że jest w złym stanie. Rozmawialiśmy z jego rodziną i z nim samym. Interweniowaliśmy w jego sprawie w Miejsko – Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej. Pytaliśmy policji i dyrekcję szpitala. Czy można było zapobiec śmierci 46 – letniego żurominianina? Dziś przedstawimy Państwu stanowisko na ten temat różnych stron.
[b]Policja zgłaszała przypadek[/b]W Komendzie Powiatowej Policji w Żurominie mężczyzna jest dobrze znany. Nie sprawiał on większych problemów, nigdy w stosunku do policjantów nie był agresywny. Kilka razy policja interweniowała po zgłoszeniach mieszkańców miasta. Zdarzało się odwieźć mężczyznę do domu, ale on następnego dnia znów z domu uciekł.
Ostatni przypadek interwencji miał miejsce 13 sierpnia. Dzień przed śmiercią Mariusza Geska.
Najpierw około godziny 18 zgłoszono na policję, że przy Zielonym Rynku leży mężczyzna. Na miejscu pojawił się patrol policji. Policjanci wezwali pogotowie, jednak mężczyzna stanowczo odmówił, żeby udzielono mu pomocy. Policja i pogotowie odjechały.
Bardziej dramatyczne było drugie zgłoszenie – przed godziną 20:00. Zgłaszający miał wówczas powiedzieć, że mężczyzna nie daje oznak życia.
– Przekazaliśmy to zgłoszenie pogotowiu – mówi rzecznik KPP Żuromin sierżant sztabowy Tomasz Wnuk.
Rzecznik wyjaśnia też, że był to alarm fałszywy a mężczyznę widziano jeszcze tego samego dnia w nocy.
– Patrol policji w godzinach nocnych widział mężczyznę w okolicach ulicy Wetmańskiego – mówi rzecznik.
Po śmierci mężczyzny prokurator wydal ciało rodzinie, nie mając podstaw, żeby twierdzić, że w jego śmierci brały udział osoby trzecie.
[b]Lekarz nie zbada na siłę[/b]
We wtorek 13 sierpnia do mężczyzny dwa razy wzywano pogotowie. Z informacji otrzymanych z żuromińskiego szpitala wynika, że pomoc nie została udzielona, ponieważ mężczyzna nie wyraził na to zgody. „Jednym z praw pacjenta jest wyrażenie zgody na udzielenie świadczeń medycznych, a przestrzeganie praw pacjenta określonych w Ustawie o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta jest obowiązkiem podmiotów udzielających świadczeń zdrowotnych. Bez zgody pacjenta (tzn. jeżeli pacjent nie wyraża zgody) nie można podjąć żadnych czynności medycznych. I tak właśnie było w przypadku Pana Mariusza Geska, który – pozostając w pełnym kontakcie logiczno – słownym – nie wyraził zgody na udzielenie pomocy medycznej. Odstąpiono więc od badania ze względu na sprzeciw pacjenta” – dowiadujemy się z pisemnych wyjaśnień uzyskanych ze szpitala. Ponadto z pisma dowiadujemy się, że „Konstytucja RP stanowi ponadto, że każdemu pacjentowi zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą, Kodeks Etyki Lekarskiej natomiast, że postępowanie diagnostyczne, lecznicze i zapobiegawcze wymaga zgody pacjenta; jeżeli pacjent nie jest zdolny do świadomego wyrażenia zgody, powinien ją wyrazić jego przedstawiciel ustawowy lub osoba faktycznie opiekująca się pacjentem. Badanie bez wymaganej zgody pacjenta lekarz może przeprowadzić również na zlecenie organu lub instytucji upoważnionej do tego z mocy prawa, o ile nie stwarza ono nadmiernego ryzyka zdrowotnego dla pacjenta.”
Do tego typu sytuacji, że do mężczyzny przyjeżdżała karetka pogotowia dochodziło kilka razy.
[b]Rodzina próbowała pomóc[/b]Z żoną Mariusza Geska rozmawialiśmy kilka dni przed jego śmiercią. Kobiecie bardzo ciężko było mówić o tej sytuacji. Widzieliśmy jej niemoc. Dowiedzieliśmy się, że rodzina próbowała mu pomóc. Kobieta w jego sprawie zasięgała porad u psychologa i psychiatry.
– Psycholog mi powiedział, że mąż jest dorosły i może robić, co chce- opowiadała kobieta.
Kobieta jednak nie rezygnowała. W końcu udało jej się uzyskać sądowne skierowanie na przymusowe leczenie męża w ośrodku. Niestety termin tego leczenia to rok 2015.
– W tej sytuacji sama nie wiem, co jeszcze mogę zrobić i jak mu pomóc – żaliła się kobieta.
[b]Ośrodek Pomocy – Tylko sam mógł sobie pomóc[/b]– Ośrodek Pomocy Społecznej zrobił, co mógł – komentuje sprawę kierownik Miejsko – Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Żurominie Andrzej Wiśniewski – jeżeli sam nie chciał sobie pomóc, to nikt do niczego go nie mógł zmusić.
Zdaniem Wiśniewskiego to, co mógł w tej sprawie zrobić M-GOPS, zostało zrobione.
– Pracownicy socjalni rozmawiali z tym panem – opowiada Wiśniewski – Powiedział, że teraz czuje, że jest wolny. To dowód na to, że jemu tak było dobrze.
Zdaniem Wiśniewskiego nikt nie może do niczego człowieka zmusić. Jeżeli chciałby pomocy, taka pomoc zostałaby mu udzielona. Instytucja sama nic nie może. Procedury wymagają zgody danej osoby na wszystko: leczeni, pobyt w ośrodkach itp.
Ponadto M-GOPS nie pełni funkcji opiekuńczej.
– Od tego jest rodzina – mówi Wiśniewski. Podkreśla ponadto, że największym problemem był w tym przypadku alkohol.
– Od uzależnienia nie da się wyciągnąć ludzi, jeżeli sami tego nie chcą – mówi Wiśniewski – Często nawet sięgnięcie przez nich kompletnego dna nie przynosi żadnych efektów.
[b]Czytelnicy mają róże zdanie[/b]
Zupełnie zróżnicowane zdania na temat śmierci Mariusza Geska mają Czytelnicy. Jedni twierdzą, że człowiekowi pomóc nie można, inni piszą, że do takich sytuacji nie wolno społeczeństwu dopuścić. Czytelnicy przypominają, że to nie jedyna taka śmierć w naszym mieście, że wcześniej w podobny sposób zginęli Wojciech Brożyna czy Jerzy Oryl. Ludzie w kwiecie wieku. Jednak przypadek Mariusza Geska jest osobliwy. Codziennie obok niego przechodziło dziesiątki, setki osób. On wtedy leżał zwinięty w kłębek obok śmietnika i jęczał.
Dodaj komentarz