Żuromin. Dzikie zwierzę wskoczyło przez okno

Była 7:30. Dla pani Romualdy była to pora śniadania. Weszła do kuchni i nagle usłyszała ogromny hałas i brzęk tłuczonego szkła. Przez kuchenne okno, do jej domu wskoczyło olbrzymie zwierzę.- Stałam jak sparaliżowana – mówi ponadosiemdziesięcioletnia żurominianka – Myślałam, że zaraz umrę – dodaje.
�ania przez szyb� wskoczy�a do kuchni

Adam Ejnik

a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl

Pani Romualda mieszka w Żurominie. Jej dom znajduje się na skrzyżowaniu dwóch dużych i ruchliwych ulic. W drewnianej skromnej parterówce mieszka od zawsze. Kobieta wiele już w swoim życiu przeżyła , ale wydarzenia z grudnia będzie wspominała długo.

Łania wskoczyła do domu

Była godzina 7:30. Pani Romka jak co rano szykowała się do śniadania. Odkąd wróciła ze szpitala, takie codzienne czynności przychodziły jej z dużym trudem. Żurominianka przed kilkoma miesiącami przewróciła się i złamała nogę. W szpitalu kość zespolili śrubami.

– Niby jest wszystko dobrze, ale chodzi się ciężej niż przed złamaniem. I boli – mówi pani Romka.

Tego ranka popatrzyła trochę w telewizor, dołożyła do pieca i poszła do kuchni. W momencie, kiedy otworzyła drzwi kuchenne, rozległ się ogromny łoskot. Przez zamknięte okno do kuchni wskoczyło olbrzymie zwierzę.

– Znieruchomiałam. Tak jakby paraliż zabrał mi wszystkie siły – mówi żurominianka – Ze strachu nie mogłam nawet wołać o pomoc.

Po chwili kobieta się ocknęła. Otworzyła drzwi wejściowe. Nic nie musiała mówić. Grupa chłopców z miejscowego gimnazjum szła właśnie do szkoły. Widzieli całe zdarzenie. Gimnazjaliści weszli na podwórko.

[b]

Przychodzi pomoc[/b]

– Pomóżcie mi – powiedziała pani Romka.

Chłopcy zadzwonili na policję. Całe zdarzenie obserwowali z zewnątrz.

– Sarna (okazało się później, że to nie była sarna, a łania – samica jelenia – dop. autor) biegała po jednym podwórku – relacjonuje zdarzenie Kamil pierwszoklasista z gimnazjum – Nagle się przestraszyła. Zobaczyła ludzi, ulicą jeździły samochody. Przeskoczyła przez ogrodzenie i wbiegła do tej pani na podwórko. Nagle znalazła się w rogu między małym drewnianym budynkiem i zabudowaniami z sąsiedniego podwórka – mówi z przejęciem chłopiec – I wtedy wskoczyła przez okno – dodaje.

Na miejscu po kilku minutach pojawiła się policja. Patrol prewencji zbadał sprawę. Policjanci zaopiekowali się starsza kobietą, która już zmarzła na dworze. Zaprowadzili ją do radiowozu i wezwali pomoc.

Na miejscu pojawił się powiatowy lekarz weterynarii Ryszard Gałka. Okazało się, że zwierzę żyje i ma tylko powierzchowne skaleczenia.

– Gdyby to była sarna, wziąłbym zwierzę na ręce i wywiózł do lasu – mówił weterynarz – W przypadku łani nie będzie to takie proste – dodał.

[b]Lekarz nie zdecydował się uśpić zwierzęcia[/b]

– To czasem w przypadku dzikich zwierząt jest ryzykowne – mówił.

Z pomocą policjantów zdecydowano się spłoszyć zwierzę na obrzeża miasta.

Ta niecodzienna sytuacja wydarzyła się niemal w centrum miasta. Na skrzyżowaniu czterech ulic – Żeromskiego, Wyzwolenie, Mławskiej i Wiadrowskiej.

Grupę łań obserwowano tego dnia od wczesnych godzin rannych.

– Widok był niesamowity – mówi mieszkanka Żuromina – Kilka łań spacerowało sobie rankiem ulicą Żeromskiego – trochę się bały, bo ulicami jeździły samochody.

– To niestety coraz częstsze – mówi nam zaprzyjaźniony leśnik – Zwierzęta leśne coraz mnie się boją, coraz częściej przychodzą do wsi i miast, bo tu łatwiej o pokarm.

Całe zdarzenie skończyło się szczęśliwie. Nikt nie ucierpiał. Pani Romka wróciła już do normalnego życia

Łania też najprawdopodobniej przebywa w swoim naturalnym środowisku. Pewnie szybko do miasta się nie wybierze.

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.