Żuromin. Nie mamy co do garnka włożyć

Pracownicy żuromińskiego Max – Parkietu nie otrzymują pensji od trzech miesięcy. Dla części z nich praca w firmie jest jedynym źródłem utrzymania. Są załamani swoją sytuacją. – Nie mamy co do garnka włożyć – skarży się jeden z pracowników firmy. W piątek pracownicy wstrzymali produkcję i zarządzili 2-5-godzinny strajk. Niestety do dziś nie otrzymali zaległych pieniędzy.Prezes Max – Parkietu Piotr Gulczyński dementuje, że mają aż takie zaległości finansowe, nie ukrywa jednak, że firma ma kłopoty finansowe.
NULL

Ewa Jabłońska

e.jablonska@kurierkurierzurominski.pl

pracownicy Max – Parkietu są w coraz gorszej sytuacji. Od wielu miesięcy nie otrzymują należnych im pensji. Coraz więcej osób w tej sprawie zgłasza się do redakcji Kuriera. Nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Dla części z nich praca tam stanowi jedyne źródło utrzymania całych ich rodzin.

[b]Szukanie pomocy[/b]

– Od trzech miesięcy nie dostaliśmy wypłaty – mówi jeden z pracowników Max – Parkietu – Możemy liczyć tylko na zaliczki, jeżeli ktoś się odważy prosić o nią prezesa – dodaje.

Zaliczkę są wypłacane w wysokości maksymalnie 300 złotych, często są to sumy znacznie mniejsze. Dla niektórych sytuacja finansowa jest tak trudna, że próbowali szukać pomocy w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. I pewnie finansową pomoc by otrzymali, gdyby nie wymagania formalne, jakie musieli spełnić. Kierownictwo firmy musiało podpisać oświadczenie, że nie wypłaca wynagrodzenia, a na to się nie zgodziło. Pracownicy problem zgłosili również do Państwowej Inspekcji Pracy.

[b]Problemy są wszędzie[/b]

Max – Parkiet jest jednym z większych zakładów pracy w Żurominie. Istnieje od 25 lat i zatrudnia ponad 100 osób. Funkcjonują dwie filie firmy w Bełchatowie i w Nowym Mieście Lubawskim. Cały czas firma poszerza i unowocześnia swoją działalność. Dlatego tak trudno zrozumieć pracownikom sytuację, w której obecnie się znaleźli. Okazuje się jednak, że w pozostałych filiach również wypłaty są wstrzymane. Tam też pracownicy protestują.

[b]Strajk[/b]

W piątek 19 października pracownicy Max – Parkietu postanowili strajkować. Od godziny 6:00 do 8:30 przerwali pracę. Do strajkujących zszedł prezes firmy Piotr Gulczyński. Tłumaczył pracownikom, dlaczego zalegają z wypłatami i poprosił, żeby wrócili do pracy. Przy czym obiecał, że wypłaty niedługo się pojawią. Mają być wypłacone w ciągu tygodnia. Jeszcze do pracownicy pieniędzy nie otrzymali.

Przejściowe problemy

W sprawie sytuacji w Max-Parkiecie udało nam się porozmawiać z jednym z prezesów firmy Piotrem Gulczyńskim. Zaprzecza on, że zaległości są aż trzymiesięczne (więc ktoś kłamie).

– Co najwyżej mogą to być dwa miesiące – mówił Piotr Gulczyński – nie jest też tak że pracownicy nie otrzymują żadnych pieniędzy, mają wypłacane zaliczki – dodaje.

Prezes zapomina jednak, że słowo „zaliczka” nie oznacza „zaległa wypłata”, a „należność wypłacaną z góry”.

Gulczyński wytłumaczył, że firma ma chwilowe problemy finansowe. Wszystkiemu winna jest hiszpańska firma, która była największym odbiorcą towaru z Max – Parkietu. Niedawno ogłosiła upadłość.

– Nie mamy więc ani towaru, ani pieniędzy za towar – mówił Gulczyński.

Zdaniem Gulczyńskiego do końca miesiąca sytuacja się unormuje w taki sposób, że pracownicy otrzymają zaległe wypłaty.

[b]Inspekcja Pracy kontroluje[/b]

W Max – Parkiecie obecnie kontrolę przeprowadza Państwowa Inspekcja Pracy. Potrwa ona do końca miesiąca.

– Nie możemy udzielać żadnych informacji, ponieważ w firmie przeprowadzane są obecnie czynności kontrolne – poinformowała nas rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie Aleksandra Zagajewska.

Dowiedzieliśmy się również, że Państwowa Inspekcja Pracy od 2003 roku przeprowadziła 4 kontrole w firmie. Ostatnia kontrola wykazała niewielkie nieprawidłowości dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy.

Jak zakończy się obecnie przeprowadzana kontrola, będzie wiadomo na początku listopada.

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.