
Ewa Jabłońska
e.jabłońska@kurierkurierzurominski.pl
Zbigniew Szeluga 45 – letni mieszkaniec Zielonej kilka dni odczuwał bóle w klatce piersiowej. Z dolegliwościami udał się do swojego lekarza rodzinnego. Doktor zrobiła cztery razy badanie EKG i za każdym razem wychodziło, że coś z sercem pana Zbigniewa jest nie tak.
– Doktor Małgorzata Skierska zrobiła co trzeba – mówi mężczyzna – podejrzewała zawał, więc od razu wypisała skierowanie na oddział do szpitala.
Pan Zbigniew tego samego dnia znalazł się ze skierowaniem na Izbie Przyjęć żuromińskiego szpitala. Doktor dyżurna zrobiła ponowne EKG i stwierdziła, że jest wszystko w porządku ze stanem zdrowia pacjenta. Jej zdaniem nie Zbigniew Szeluga nie wymagał hospitalizacji na oddziale szpitalnym. Mężczyzna wrócił do domu.
– Przecież inny lekarz stwierdził, że istnieje zagrożenie zawałem serca, dlaczego więc nie przyjęto Zbyszka na oddział – żali się rodzina mężczyzny – Zwykłe profilaktyczne badania pewnie by wystarczyły.
[b]O krok od śmierci [/b]
3 dni od wizyty na izbie przyjęć bóle w klatce się nasiliły. Pan Zbigniew był na Mazurach. Podejrzewając co może go spotkać, pojechał do szpitala w Morągu.
– Dzięki doktor Skierskiej wiedziałem, co może się stać i dlatego najszybciej, jak to możliwe, pojechałem do szpitala – mówi mężczyzna.
Tam na izbie przyjęć przeszedł silny zawał. Serce mężczyzny się zatrzymało. Akcja reanimacyjna trwała ponad pół godziny. Mężczyznę przywracano do życia za pomocą defibrylotora.
– Nie wiele brakowało, żebym już nie żył – mówi Zbigniew Szeluga – Gdybym 3 dni wcześniej został przyjęty do szpitala, nic takiego by się nie zdarzyło – dodaje mężczyzna.
Ze szpitala w Morągu mężczyzna w śpiączce farmakologicznej został przewieziony do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu. Tam leżał tydzień w tym 3 dni na OIOMIE.
– Teraz mogę tylko powoli spacerować po parku i brać tabletki do końca życia – żali się pan Zbigniew – Nic więcej mi nie wolno.
Rodzina mężczyzny ma za złe szpitalowi i lekarce, że ta cała sytuacja miała miejsce. Mają zamiar złożyć skargę do dyrektora szpitala i do Rady Powiatu.
[b]Szpital nie ma uwag[/b]Z dokumentacji znajdującej się na Izbie Przyjęć wynika, że pacjent został skierowany do szpitala z podejrzeniem choroby wieńcowej, a nie zawału serca – poinformował nas zastępca dyrektora szpitala Sławomir Pusz. Jego zdaniem lekarz przeprowadził stosowne badania, po których nie stwierdził ostrego zespołu wieńcowego, a pacjentowi wydał stosowne zalecenia. Zdaniem Pusza zawał mógł być skutkiem trybu życia, jaki prowadził Zbigniew Szeluga od wizyty na Izbie Przyjęć
– Od czasu badania w Izbie Przyjęć w Żurominie upłynęły 3 dni. Nie posiadamy informacji, co w tym czasie działo się z pacjentem wyjaśnia Sławomir Pusz – Nie wiemy jaki prowadził w tym czasie tryb życia, czy był narażony na sytuacje stresowe mogące wyzwolić stan zawałowy.
Dodaj komentarz