
Adam Ejnik
a.ejnik@kurierkurierzurominski.pl
Była 15:10, dwóch 15-latków Kuba i Dawid wracało ze szkoły do domu. Szli spokojnie chodnikiem. Nagle wjechał w nich osobowy samochód. Z impetem uderzył w żelazną bramę, odbił się od niej, następnie staranował chłopców i uderzył w słup elektryczny. Jeden z chłopców przewrócił się, drugi, jak relacjonują świadkowie, przeleciał w powietrzu kilka metrów.
29-letni kierowca osobowego hyundaia w ogóle nie hamował. Do zdarzenia doszło w poniedziałek 16 lutego na ulicy Zamojskiego.
Na miejsce zdarzenia natychmiast przyjechały służby. Niestety, od początku była tylko jedna karetka, a poszkodowanych było trzech. Trzeba było czekać na pomoc. Rannymi od początku zajęli się strażacy. Udzielili im pierwszej pomocy, owinęli matami termoizolacyjnymi.
Na miejscu pojawiła się kolejna karetka, a później również śmigłowiec pogotowia ratunkowego. Chłopców przetransportowano do szpitala w Płocku. Jeden z gimnazjalistów był nieprzytomny, później odzyskał przytomność, drugi miał uraz nogi (złamanie kostki). Po kilku godzinach ze szpitala zaczęły napływać dobre wieści. Stan nieprzytomnego chłopca znacznie się poprawił. Gimnazjalista odzyskał przytomność i wydaje się, że nie ma obrażeń, które zagrażałyby jego życiu.
Co się stało na Zamojskiego
Wypadek na ulicy Zamojskiego prawdopodobnie skończy się szczęśliwie. Tego życzymy poszkodowanym i rodzinom oraz ich bliskim. Pamiętać jednak należy, że młodzi mężczyźni mieli dużo szczęścia i do tragedii brakowało niewiele. Co się stało, że na prostej drodze w terenie zabudowanym samochód wjechał na chodnik? Policja jeszcze przyczyn nie zna.
Wiadomo na pewno, że nie widać było śladów hamowania, a więc kierowca nie podjął nawet próby ratowania sytuacji. 29-latkowi pobrano krew, jednak jak wynika z pierwszych badań był trzeźwy. Pojawiają się głosy, że mężczyzna zasłabł, że na chwilę stracił przytomność. To w jakiś sposób mogłoby go tłumaczyć.
Czy aby na pewno?
– O przyczynach zdarzenia nie możemy powiedzieć nic. Śledztwo trwa i nasi funkcjonariusze starają się przyczyny ustalić – mówi rzecznik Komendy Powiatowej policji w Żurominie sierżant sztabowy Tomasz Wnuk.
To nie pierwszy raz
Jak dowiedzieliśmy się z nieoficjalnych, ale pewnych źródeł, to nie pierwszy raz, kiedy mieszkaniec Sadłowa zasypia (?) za kierownicą. Do podobnych przypadków doszło już kilkakrotnie. Mężczyzna pracował w kilku firmach jako zawodowy kierowca. Nigdzie nie zagrzał długo miejsca. W jego CV kierowcy znajduje się kilka przypadków podobnych zasłabnięć, czy zasypiania za kierownicą. Nasi informatorzy mówią przynajmniej o 3 czy 4 takich przypadkach. Mówią, że dochodziło do położenia dużego ciągnika siodłowego z naczepą.
Jeśli nasze informacje potwierdzi policja, może być to okolicznością działającą na niekorzyść sprawcy wypadku. Dorosła osoba powinna zdawać sobie sprawę, jak podobne zachowania są groźne dla innych uczestników ruchu. Strach pomyśleć, co mogło stać się na ulicy Zamojskiego.
– Każdą ewentualność bierzemy pod uwagę. Ale w tym momencie mamy za mało danych, żeby wyrokować o stopniu winy sprawcy – mówi Tomasz Wnuk.
Czy sprawca wypadku przeprowadzał badania? Czy powinien był prowadzić tego feralnego dnia pojazd? Na te pytania powinna znaleźć odpowiedź prokuratura. Być może mężczyzna straci prawo jazdy, ale to byłby najniższy wymiar kary wobec tego, co mogło stać się przy ulicy Zamojskiego.
Dodaj komentarz