Informacje Na sygnale

78-LATEK OSZUKANY NA POKAZIE

78-letni mieszkaniec Żuromina poszedł 13 października na wykład o powrocie do zdrowia po Covidzie. Wyszedł z umową kupna sprzętu za kwotę 9.900 zł, którego na dodatek fizycznie nie otrzymał. Sprawę zgłosił policji.
pixabay.com

13 października w jednej z żuromińskich restauracji odbyło się spotkanie dla osób starszych.

„Z przyjemnością potwierdzam uczestnictwo w akcji „Mazowieckie dba o zdrowie”, tym samym zapraszam po odbiór nieodpłatnego pulsoksymetru napalcowego dnia 13.10 o 14.30 w restauracji…( tu wymieniona nazwa restauracji i adres). Pozdrawiam Katarzyna Wos” – brzmiała jedna z kilku wiadomości, jaką otrzymały osoby zaproszone. Dostał ją m.in. mieszkaniec Żuromina, 78-letni pan Władysław. Poszedł na nie, bo jak mówi, sam przeszedł Covid i chciał posłuchać wykładu lekarza o powrocie do zdrowia.

Niestety, okazało się, że spotkanie zakończyło się dla niego kłopotami. Starszy mężczyzna twierdzi, że najpierw „wygrał” główną nagrodę, a potem wyszedł z budynku restauracji z pustymi rękoma. Jakby tego było mało, prawie został potrącony na parkingu przez odjeżdżających samochodem organizatorów spotkania. Wieczór spędził składając zeznania w Komendzie Powiatowej Policji.

– Tu przyjeżdżają oszuści – mówi mieszkaniec Żuromina, którego spotkaliśmy dzień po pokazie w Starostwie Powiatowym, u Powiatowego Rzecznika Konsumentów. – Mówili, że będą rozdawane pulsoksymetry dla każdego, ratujące życie – opowiadał pełniącej funkcję rzecznika Sylwii Lewandowskiej, szukając jednocześnie pomocy i rady, jak wyplątać się z kłopotów.

– Siedzę, patrzę, jakieś wystawki. To miał być lekarz, temat o zdrowiu, a tam wyciskarka, ozonator i że to wszystko ja wygrałem. A ten, co podpisywałem mówi, ale pan szczęściarz, 13-tego i pan wygrał takie prezenty – relacjonował nam to, co pamięta ze spotkania zorganizowanego w restauracji.

Jak tłumaczył zarówno nam, jak i rzecznikowi, prowadzący po rzekomym losowaniu i ogłoszeniu jego wygranej kazali mu podpisać pokwitowanie odbioru wylosowanej nagrody. Tak zrozumiał. – Mówię, niemożliwe, że ja wygrałem, z pięć razy to powtarzałem. A on, mówi, no przecież ma pan wygraną, tylko trzeba podpisać odbiór. Nie powiedział mi, że to będzie na raty czy coś – żali się mężczyzna.

Pan Władysław kategorycznie zaprzecza, że chciał coś kupić. Ma małą emeryturę, więc nie stać go na drogie zakupy. Niestety, nie przeczytał wcale dokumentu, na którym się podpisał.

– Oni mi kartkę złożyli, bo jakbym przeczytał nagłówek, że to „umowa sprzedaży”, to bym się zorientował. Tak było złożone, tu pan podpisze i zabierasz pan towar – opowiada sytuację, w jakiej kazano mu przy stoliku kwitować odbiór „wygranej”. Po chwili jednak, kiedy usiadł na swoje miejsce zorientował się, że nie otrzymał żadnego dokumentu jako egzemplarz dla siebie. Wrócił do stolika prowadzącego i chciał dokumenty, ale usłyszał, że przecież już podpisał kupno towaru na raty. Oszołomiony jakoś zdołał ze stolika wyrwać kartkę ze swoim nazwiskiem. Kiedy przeczytał nagłówek „umowa sprzedaży” przedmiotów za łączną kwotę 9.900 zł. od razu zażądał anulowania dokumentu, bo nie chciał niczego kupować. Niestety, miał usłyszeć, że jest to już niemożliwe.

Jak nam opowiadał, prowadzący odciągali go w czasie, bo wtedy przy drugim stoliku ktoś podpisywał swoje dokumenty. Widocznie nie chcieli, by pan Władysław popsuł im plany.

– Ten co wykłady robił miał jeszcze klienta, widocznie bał się, że jak ja pójdę i zrobię szum, to żeby ten klient nie zrezygnował, to mówił, żebym poczekał, aż tamten załatwi sprawę. Potem nagle zaczęli się zbierać do wyjścia.

Żurominianinowi udało się jakoś opanować nerwy i zadzwonić pod 112, gdzie połączono go z komendą policji. Zgłosił oszustwo. Chwilę potem próbował zatrzymać organizatorów spotkania na parkingu, ale bezskutecznie. Nim patrol policji przyjechał pod restaurację, przedstawiciele firmy odjechali.

– Do jednego busa podszedłem, mówię, nie uciekajcie, bo ja komendę powiadomiłem, za sekundę będzie, a on do mnie mówi, uciekaj pan, bo pana przejadę. Stanąłem z przodu samochodu, ale odsunąłem się, bo wiadomo, może by mnie rozjechał. Pobiegłem do drugiego auta na placu, patrzę, brama otwarta, więc ją zamknąłem, mówię policja przyjedzie to ich złapie, a oni wyskoczyli z samochodu i mnie odepchnęli, przewrócili, komórkę mi rzucili i odjechali. Na koniec na mnie napluli – opowiada mężczyzna, który został sam na parkingu z podarta kartką, ale bez towaru.

Interweniuje rzecznik praw konsumentów

Powiatowy Rzecznik Konsumentów Sylwia Lewandowska mówi, że sprawami oszukanych na pokazach starszych osób zajmuje się już ładnych kilkanaście lat, jeszcze kiedy odbywały się one w Żuromińskim Centrum Kultury. Sama nawet próbowała wejść i w nich uczestniczyć, ale prowadzący nigdy młodym osobom na to nie pozwalali. Wpuszczali do środka tylko określoną grupę wiekową odbiorców, a wszystko odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Po takich spotkaniach do rzecznika trafiali mieszkańcy, którym pomagała pisać odstąpienia od zawartych podczas spotkań umów, bo „szli na pokaz z myślą, że dostaną coś za darmo, a wychodzili z umowami na towary za 2500, 5000 czy 10.000 zł, których kupić nie chcieli.

– Poszłam kiedyś na taki pokaz, usiadłam na zewnątrz restauracji i wszystkich, którzy wychodzili z pokazu informowałam, że mają prawo w ciągu 14 dni do odstąpienia od zawartej w tym miejscu umowy. Zostałam wygoniona przez właścicielkę lokalu – mówi rzecznik konsumenta. – Mi jest jednak szkoda tych starszych ludzi – dodaje Lewandowska. Jak podkreśla, kiedyś pokazów odbywało się bardzo dużo, pandemia nieco proceder zahamowała. Ale teraz, kiedy ludzie korzystają ze szczepień, można organizować spotkania i proceder powrócił. Pan Władysław podkreśla, że organizatorzy spotkania nie kazali im nosić maseczki, bo – jak poinformowali – pomieszczenie było przed spotkaniem ozonowane, więc było bezpieczne.

Rzecznik zauważa, że starsi ludzie nie potrafią się podczas takich pokazów zorientować, że ktoś może wykorzystać ich naiwność. – Nic nie dostaje się za darmo. Na wszystkich tych prezentacjach, jakikolwiek by nie był powód zaproszenia, kończy się to zawarciem umowy „kupna-sprzedaży” – mówi Sylwia Lewandowska. Jak podkreśla, wszystko jest w porządku, kiedy ktoś robi to świadomie, widzi towar, wie, że tyle może kosztować i nabywa go świadomie. Ale w ciągu lat jej pracy jako rzecznika konsumentów trafiali do niej mieszkańcy, którzy omamieni jakimś darmowym ręcznikiem czy parasolem podpisywali umowy kredytowe na towary za 5 czy 10 tys. zł, których nie chcieli. Lewandowska pomagała im wycofywać się – zgodnie z prawem konsumenta do odstąpienia od umowy – z takich właśnie zakupów. Zgodnie z ustawą od każdej umowy konsument ma prawo odstąpić w ciągu 14 dni bez podania przyczyny. Jak mówi Lewandowska, trzy czy cztery razy wracała do niej jedna z mieszkanek miasta, która najpierw podpisywała umowy podczas pokazów, a potem chciała się z nich wycofać. – Tyle razy popełniała ten sam błąd – mówi rzecznik.

– Niech sobie chodzą na pokazy ci starsi ludzie, ale niech dowodu nie zabierają. Skoro był prezent, z jakiej okazji żądali od pana dowodu osobistego – podkreśla Lewandowska. Jak dodaje, starsi ludzie nie zabierają ze sobą okularów, a potem nie widzą, co podpisują.

78-letni mężczyzna pamięta, że na stoliku podpisywał dwie kartki. Ale nie wiadomo teraz, czy druga kartka nie była umową o kredyt ratalny z jakimś bankiem. Powiatowy Rzecznik Konsumentów w Żurominie podkreśla, że każdy kupujący podczas takich pokazów musi otrzymać swój egzemplarz umowy oraz stosowny druk odstąpienia od umowy. To, że w złości ktoś podrze dokument nic nie da, bo druga strona ma swoje egzemplarze, a jeśli widnieje na nich własnoręczny podpis konsumenta, taka umowa jest ważna. Tak właśnie stało się z panem Władysławem. Swoją kartkę podarł w złości, ale na szczęście udało się ją skleić w komendzie i służy jako dowód w prowadzonym postępowaniu.

– Żeby powiedzieli, że to pokaz, to wcale bym nie poszedł. Ale miało być o Covidzie – ubolewa mężczyzna.

– Konsument ma 14 dni na odstąpienie od umowy, odesłanie towaru. Tu odstąpienie wyślemy, ale towaru nie otrzymał, bo towar nie został odebrany, ma na to świadków – mówi rzecznik o jego sprawie.

Policja prowadzi postępowanie

Mł. asp. Tomasz Łopiński, rzecznik żuromińskiej policji potwierdza, że 13 października wieczorem do komendy wpłynęło zgłoszenie o oszustwie dokonanym podczas pokazu. Jak opowiada funkcjonariusz, rzeczywiście na spotkanie do restauracji zaproszonych było kilkadziesiąt osób.

– Odbywał się tam pokaz sprzętu specjalistycznego m.in. materacy, ozonatorów, prowadzony przez firmę. Podczas spotkania miało być przeprowadzone losowanie wśród tych gości, którzy mieli możliwość wygrania tego sprzętu. Jedna z osób, 78-letni mężczyzna znalazł się w gronie osób „szczęśliwych”, które miały rzekomo wygrać jedną z tych nagród o wartości blisko 10 tys. zł – podaje rzecznik.

Policjant podkreśla jednak, że po wypełnieniu dokumentacji, która miała być przepustką, by odebrać nagrodę okazało się, że jest to umowa sprzedaży towaru w systemie ratalnym. – Mężczyzna ten, składając podpis, tej umowy nie przeczytał, nie zapoznał się wnikliwie z treścią dokumentu. Został wprowadzony w błąd i wyraził zgodę na warunki wynikające z kredytu, który podpisał – mówi rzecznik.

– Przyjęliśmy stosowne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, wynikające z art. 286 kodeksu karnego czyli oszustwa, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat 8. Czynności trwają – informuje mł. asp. Tomasz Łopiński. Jak dodaje, na razie do komendy zgłosiła się jedna osoba.

– Mamy do czynienia z jednym przypadkiem. Kilka osób wygrało, ale tylko ten pan zdecydował się na podpisanie warunków odbioru bez wcześniejszego wnikliwego przeczytania – podkreśla rzecznik policji.

Rzecznik Konsumentów przestrzega wszystkich przed pochopnym podpisywaniem czegokolwiek. Przede wszystkim należy czytać to, co ktoś nam podsuwa i zbytnio nie ufać w darmowe prezenty. Jak dodaje, często starsi boją się przyzna

przed dziećmi, że byli na takim pokazie i cokolwiek podpisali, więc niestety płacą raty zgodnie z zwartą umową, ale w większości przypadków mają w domu zakupiony towar. Bohater naszego artykułu towaru nie ma, bo organizatorzy odjechali w popłochu, nim przyjechała policja.

– Każdy ma prawo w ciągu 14 dni od daty zawarcia umowy od niej odstąpić. Jeśli klient nie został poinformowany o możliwości odstąpienia, termin się wydłuża, ale zgodnie z tymi papierami poinformowani zostali, bo na kartce wszystko małym drukiem wypisano – podkreśla Sylwia Lewandowska. Jak tłumaczy, sprawa pana Władysława będzie trudna, ale może uda się z niej jakoś wyplątać.

Rzecznik policji również podkreśla, że zanim cokolwiek podpiszemy, musimy wszystko dokładnie przeczytać. – Szkolny błąd naraził tego pana na dość duże obciążenie budżetu – dodaje. Apeluje zwłaszcza do starszych mieszkańców powiatu, by z tej historii wyciągnęli wnioski.

AO

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.