
Kacper Czerwiński
k.czerwinski@kurierkurierzurominski.pl
Złodzieje zaczęli grasować we wiosce juz przed 24:00. Mieszkanka jednego z domów koło północy usłyszała szmery dobiegające z zewnątrz. Podeszła do okna i zobaczyły grupkę mężczyzn, czterech lub pięciu, którzy chodzili po jej podwórku. Pobiegła po męża. Ten wyjrzał przez okno i zapytał podejrzanych mężczyzn, czego szukają na jego podwórku. Odpowiedzieli, że chcieli się napić wody i uciekli. Na jednej ulicy, nieopodal domu sołtysa wsi, złodzieje ukradli z szopki piłę spalinową, kosiarkę do trawy i baniak z ropą.
– Tyle lat tu mieszkam i nigdy nie zamykałem niczego na kłódkę – mówi właściciel posesji.
– Nie ma dla takich kary – dopowiada starszy mężczyzna. Kilka posesji dalej rabusie pomalowali samochód farbą. Przestępcy weszli także na podwórko do pani sołtys wioski Anny Świątek.
– Ukradli nam starego malucha – mówi sołtys.
– Woziliśmy nim mleko do mleczarni, nie jest to duża strata, ale chodzi o sam fakt- dodaje. Złodzieje dojechali skradzionym autem do granic Kozielska, gdzie później je spalili.
– Około drugiej godziny słyszałam, jak jechała straż, pewnie jechali gasić mój samochód- mówi Anna Świątek.
Już po raz kolejny w naszym powiecie złodzieje czują się bezkarni. Pytaniem retorycznym jest, ile ta gehenna jeszcze potrwa.
Dodaj komentarz