Lubowidz. Co się wydarzyło na cmentarzu

- Podbiegł do mnie i uderzył mnie pięścią w twarz. Potem ciągnął mnie za włosy – mówi z przerażeniem 67-letnia mieszkanka Żuromina – Krzyczał „suko, zabiję cię” – dodaje kobieta. Żurominianka zeznaje, że tak potraktował ją radny gminy Lubowidz Jerzy Chojnacki. Radny nie chciał z nami rozmawiać.
Staruszka jeszcze wczoraj przebywa�a na oddziale chirurgicznym

Maciej Zaremba

redakcja@kurierkurierzurominski.pl

67-letnią mieszkankę Żuromina odwiedziliśmy w żuromińskim szpitalu w sobotę 24 listopada. Dzień wcześniej miało dojść do przerażających scen na cmentarzu w Lubowidzu.

[b]Zajście na cmentarzu[/b]

Staruszka relacjonuje nam, że w piątek 23 listopada około godziny 10 została napadnięta na cmentarzu. Szła akurat w stronę grobu swojej siostry. Sprawcą napaści miał być radny z Bądzyna Jerzy Chojnacki. Kobieta opowiadała nam, że mężczyzna podbiegł do niej i uderzył ją pięścią w głowę. Następnie targał ją za włosy i krzyczał, że ją zabije.

– Miał wściekłość w oczach – mówi staruszka – Jakby miał przy sobie jakiś nóż, to by mnie zabił – dodaje.

Jaki mógł być motyw takiego czynu. Kobieta wskazuje nieporozumienia rodzinne.

Całe zdarzenie 67-latka z Żuromina zgłosiła w komisariacie policji w Żurominie. Potwierdza to rzecznik żuromińskiej policji sierżant sztabowy Tomasz Wnuk.

– Rzeczywiście mieliśmy takie zgłoszenie. Patrol policji rozmawiał z rzekomym sprawcą, który nie potwierdził wersji zgłaszającej – wyjaśnił rzecznik.

[b]Poszkodowana w szpitalu[/b]

Staruszka jeszcze tego samego wieczoru słabo się poczuła. Znalazła się w szpitalu na oddziale chirurgicznym z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.

– Wymiotowałam, strasznie bolała mnie głowa – tłumaczyła.

Staruszka przebywała w szpitalu 5 dni. Lekarze stwierdzili obrzęki twarzy i żuchwy, a także obrzęk kości nosowej.

Rodzina kobiety jest w szoku. – Sprawą zajmie się prokuratura – oświadcza córka poszkodowanej.

[b]

Radny nie chce rozmawiać[/b]

Próbowaliśmy się skontaktować z radnym Chojnackim. W Biurze Rady w Urzędzie Gminy jednak nie udostępniono nam numeru telefonu do radnego. Dziwny to zwyczaj, który odbiega od wszelkich standardów (ale tą sprawą zajmiemy się kiedy indziej). Urzędniczka postanowiła sama zadzwonić do radnego, a ten miał kategorycznie odmówić podania gazecie numeru telefonu.

Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że radny nie przyznaje się do pobicia.

[b]

Co dalej[/b]

Jeśli sprawa trafi do sądu, a tak zapowiada rodzina poszkodowanej, całą sytuacją będą musieli zająć się radni i wójt. Radnemu Chojnackiemu groziłyby wtedy publiczne konsekwencje – wykluczenie z rady, a oprócz nich, o wiele gorsze – karne.

O dalszych wydarzeniach związanych z całym zajściem będziemy Państwa informować.

   

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.