Adam Ejnik
a.ejnik@gmail.com
33-letni mieszkaniec Toruniaka, kierując Oplem Vectrą, stracił panowanie nad pojazdem i wypadł z drogi. Samochód ściął kilka niedużych drzew i z impetem wpadł do przydrożnego zagajnika. Tam utkwił między drzewami.
[b]Pijany kierowca[/b]Do akcji ratowniczej przystąpili najpierw strażacy. Na początku wycięli drzewa, które utrudniały podejście do samochodu. Następnie ustabilizowali pojazd za pomocą poduszek pneumatycznych. Potem wycięli drzwi i wydostali z wnętrza mężczyznę. 33 – letni mieszkaniec Toruniaka był cały czas przytomny i podczas akcji porozumiewał się ze strażakami. Jednak do tej pory nie poinformował ich, że w samochodzie było dziecko.
Mężczyzną zajęły się służby medyczne. Odtransportowano go do szpitala. Policja sprawdziła zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna był kompletnie pijany. Miał 2,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
[b]Dziecko[/b]Tymczasem na miejscu zdarzenia pojawiła się informacja, że w samochodzie mogło być dziecko. służby energicznie zaczęły przeszukiwać samochód i teren wokół niego. Żadnego dziecka nie znaleziono. Za chwilę pojawiła się kolejna informacja: Dziecko jest w domu z rodziną. Nikt wówczas jeszcze nie wiedział, że 4-letni Mikołaj uczestniczył w wypadku.
[b]Tatuś nie żyje, proszę mnie zawieźć do domu[/b]Około 17:00 do drzwi domu państwa Joników ze Sztoku ktoś cicho zapukał.
– W drzwiach stało dziecko. Przestraszone, zziębnięte, w jednym bucie – relacjonuje pani Danuta Jonik.
4 – letni Mikołaj przeszedł ponad kilometr. Zmierzał w stronę swojego domu w Toruniaku. Dziecko zatrzymało się przy pierwszym napotkanym domu.
– Tatuś nie żyje. Proszę mnie zawieźć do domu – mówił chłopiec w drzwiach państwa Joników. Danuta Jonik słyszała wyjące sygnały karetek, wiedziała, że musi dziecku natychmiast pomóc. Była przerażona. Natychmiast zabrała Mikołaja i odwiozła pod wskazany adres, do babci malucha.
Wypadek, a przede wszystkim fakt, że pijany kierowca narażał życie swojego dziecka, wywołał oburzenie wśród mieszkańców okolicznych wiosek.
– Jak można w tak nieodpowiedzialny sposób się zachować – mówi mieszkaniec Sztoku – Jak można narazić życie własnego dziecka i każdego z nas, bo my również mogliśmy jechać w tym czasie tą drogą? – pyta.
Sprawą zajmie się Sąd.
[img]https://[/img]
Dodaj komentarz