OSKAR POTRZEBUJE NOWEGO PŁUCA

INFORMACJE\ Nie ma już szansy na leczeniem z zastosowaniem nowego leku. Wszystkie możliwości wyczerpano. Oskar Kwiatkowski z Żuromina czeka teraz na przeszczep płuca. Operacja musi się odbyć jak najszybciej.

O Oskarze i o tym, że chłopiec choruje niemal od urodzenia pisaliśmy już w „Kurierze” wiele razy. Odkąd wykryto u niego rzadką chorobę Wiskotta-Aldricha, chłopiec nieustannie walczy o zdrowie. Miał już przeszczep szpiku, a od 2015r. choruje na pierwotne nadciśnienie płucne. We wrześniu 2015 r. Oskar trafił do szpitala, gdzie stwierdzono tę właśnie chorobę. Wtedy rodzice dowiedzieli się, że jego choroba jest nieuleczalna, a jedyną szansą dla niego byłby przeszczep płuco-serca, ale nie wiadomo, czy serce podjęłoby po nim pracę. Warszawski szpital zakwalifikował chłopca do programu lekowego.

Ostatnio przedstawialiśmy starania jego rodziny o to, by dostał nowy specjalny lek w pompie, który miał mu pozwoli w miarę normalnie funkcjonować. I to się udało. Ale entuzjazm i radość jak się okazuje były przedwczesne. Okresowe badania wykonane ponad miesiąc temu niestety nie pozostawiły już złudzeń. Wyniki są coraz gorsze, nie widać poprawy. – Wyszło, że serce bardzo uciska na prawe płuco. Robi się ono bardzo mało wydolne – tłumaczy Małgorzata Kwiatkowska, mama Oskara. Chłopca zakwalifikowano do przeszczepu płuc. – Mieliśmy już umówiony termin na badania w Zabrzu, ale przez epidemię są odwołane. Nawet jakby teraz pojawił się dawca, nie mamy kompletu badań. Trzeba będzie je szybko zrobić – dodaje.

Ostatnia sytuacja z rozwojem epidemii koronawirusa na świecie, jak i postępująca coraz bardziej w Polsce nieco skomplikowała życie rodziny. Wprowadzono różnego rodzaju obostrzenia, zakazy i ograniczenia w pracy placówek zdrowotnych. Wstrzymano mnóstwo planowanych zabiegów, operacji, a wizyty są ograniczone. Oskar miał mieć swoją kontrolną wizytę (zgodnie z harmonogramem 22 marca) w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, ale tę mu odwołano.

– Na szczęście nie miałam żadnych problemów w Warszawie, choć faktycznie wizytę nam odwołano – mówi mama chłopca. Najwcześniej może mieć teraz kolejną konsultację za miesiąc, ale konkretnego terminu nie ma. Ta, którą odwołano była niezbędna, żeby przepisać kolejna dawkę leku, jaki chłopiec przyjmuje. Niestety, kiedy okazało się, że lekarze w CZD mają koronawirusa, z dnia na dzień rodzice otrzymali informację, że nie wolno im przyjeżdżać. Potem mieli jechać tylko po samo lekarstwo, ale dosłownie dzień przed wyjazdem lekarka prowadząca chłopca poinformowała rodzinę, że nie muszą przyjeżdżać. Wypisano receptę na lekarstwo i kurier dostarczył je szybko do domu Oskara. Zapas starczy na 2 miesiące. Co będzie dalej, nie wiadomo. – Dostaliśmy przy ostatniej wizycie czwarty lek, już innego ratunku nie mamy, ani w zwiększaniu dawek, ani w nowych lekach – mówi mama Oskara. Zaznacza, że teraz został już tylko przeszczep. – Zostało nam się modlić i składać ręce, żeby Oskar był w takiej formie, jak jest, żeby nie słabł i żeby szybko zalazł się dawca – podkreśla pani Małgorzata. Jeśli wszystkie parametry będą się zgadzać, operacja ma być przeprowadzona natychmiast. Trzymamy kciuki.

AO

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.