Michał Osiecki
m.osiecki@kurierkurierzurominski.pl
Reprezentacja Polski w piłce nożnej ma za sobą dwa kolejne spotkania w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata, które odbędą się w przyszłym roku w Brazylii. Niestety reprezentanci naszego kraju nie będą mogli zaliczyć tych spotkań do udanych. Tylko trzy punkty zdobyte w dwóch spotkaniach, styl gry kiepski. Żuromińscy kibice kadry mieli w tych dwóch spotkaniach swoją pociechę, a mianowicie Łukasza Teodorczyka.
[b]Debiut z Ukrainą[/b]Choć Łukasz Teodorczyk wystąpił w spotkaniu reprezentacji w hiszpańskiej Maladze przeciwko Rumunii, spotkanie to nie jest liczone jako oficjalne. Wymarzony debiut, dwa zdobyte gole – nie są uznawane. FIFA postanowiła uznać ten mecz towarzyski za nie odbyty, a wszystko to z powodu błędu reprezentacji Rumunii, która dokonała ośmiu zamiast sześciu zmian. Dlatego dopiero piątkowy pojedynek z Ukrainą na Stadionie Narodowym był oficjalnym debiutem w kadrze Polski. Teodorczyk zameldował się na murawie w 76 minucie, ale niestety nie pomógł drużynie wywalczyć remisu czy też kompletu punktów.
[b]Premierowy gol z San Marino[/b]We wtorkowym spotkaniu o punkty z San Marino Łukasz Teodorczyk rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.
– Taka jest decyzja trenera i trzeba ją uszanować – mówił wtedy o decyzji szkoleniowca, który postawił od pierwszych minut na Arkadiusza Milika z Bayeru Leverkusen.
Jednak, kiedy tylko wszedł na plac gry (58 minuta) pokazał selekcjonerowi, że ten popełnił błąd, nie dając szansy byłemu graczowi Wkry Żuromin i Polonii Warszawa. Już po stu dwudziestu sekundach wychowanek Wkry Żuromin zrobił to, czego napastnik klubu z Niemiec nie zrobił przez prawie godzinę. Teodorczyk zdobył bramkę dla reprezentacji Polski. Tym samym zaliczył oficjalne trafienie dla kadry.
– Tej bramki nikt mi nie zabierze – komentował napastnik.
Dodaj komentarz