Michał Osiecki
m.osiecki@kurierkurierzurominski.pl
Kolejne spotkania kontrolne rozgrywali piłkarze Wkry Bieżuń. Tym razem rywalem była drużyna lidera płockiej Ligi Okręgowej Błękitnych Gąbin. Spotkanie to odbyło się na sztucznej murawie w Płocku. Trener Marek Kubiński miał do dyspozycji prawie wszystkich piłkarzy. Zabrakło tylko Marka Dudka. Kadra na to spotkanie liczyła aż 22 osoby.
– Miałem na każdą pozycję, oprócz bramkarza, dwóch zawodników. Tak liczna kadra bardzo mnie cieszy – mówi trener Marek Kubiński. W związku z tym chciałem dać pograć wszystkim piłkarzom – dodaje.
W pierwszej odsłonie mecz stał na dobrym, wyrównanym poziomie. Obydwie drużyny miały po kilka sytuacji bramkowych, ale wykorzystały po jednej. Najpierw po stracie Puszcza, sytuację sam na sam obronił Anuszewski, a później w podobnej sytuacji napastnik przeniósł piłkę nad poprzeczką. Swoje sytuacje miał też powracający po chorobie Baca. Dwa razy próbował w „długi” róg. Najpierw uderzył obok, a później za lekko. Obrońcy wybili piłkę z linii bramkowej. Trzeciej sytuacji nie zmarnował. Wyłuskał piłkę spod nóg bramkarza i w 45 minucie zdobył bramkę. Wyrównując stan meczu, bo wcześniej w 30 minucie gola zdobył Łukasz Kiełbasa. W przerwie na boisko wszedł Robert Rochoń i kilka minut później wpisał się na listę strzelców. Plasowanym strzałem pokonał bramkarza Błękitnych. W 61 minucie był już remis. Walka w polu karnym, tuż przy linii końcowej. Jakub Serwatko walczy o piłkę i, według arbitra, fauluje rywala.
– Uważam, że to bardzo kontrowersyjna decyzja – opisywał okoliczności podyktowania jedenastki trener.
Widzyński podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze i zupełnie zmylił naszego bramkarza. Anuszewski rzucił się w prawy róg, Widzyński posłał futbolówkę w lewy. Gra piłkarzy Wkry nie kleiła się. Na boisku przeważali rywale i co rusz zagrażali naszej bramce. Anuszewski miał dużo pracy, ale nie dał rady uchronić swojej drużyny przed stratą bramki. Smagała w 75 minucie meczu pokonał golkipera Wkry. W samej końcówce bieżunianie mogli wyrównać stan meczu. Ruszkowski wyszedł sam na sam z Robertem Kochankiem.
– Uderzył na siłę i piłka przeleciała nad poprzeczką. Gdyby próbował jeszcze podać, może byłoby lepiej – komentuje niewykorzystaną sytuację Kubiński.
Zamiast bieżunian po chwili to rywale trafili do siatki. Zrobił to Michał Malinowski napastnik, który latem testowany był przez Wkrę Żuromin.
Dodaj komentarz