Marek Stopczyński – wędkarz z Żuromina w sobotę około godziny 19 w Bądzynie złowił rybę o niespotykanym wyglądzie. Jak się później okazało była to pirania. Kilka dni wcześniej taką sama rybę złowił Zdzisław Kawczyński. Tyle że w okolicach Brudnic.
– Obecność tych dwóch okazów piranii we Wkrze nie jest powodem do niepokoju – przekonuje ichtiolog dr Krzysztof Lewandowski.
Adam Ejnik
a.ejnik@gmail.com
Piranie we Wkrze
W sobotę wieczorem Marek Stopczyński z Żuromina złowił we Wkrze w okolicach Bądzyna trzydziestocentymetrową piranię. Ryba wzięła na czerwoną pinkę. Była, jak relacjonuje wędkarz, bardzo waleczna.
– Myślałem, że złowiłem jakąś sporą rzeczną rybę – mówi Marek Stopczyński. Jakież było zdziwienie amatora wędkowania, gdy okazało się, że złowiony okaz nie przypomina żadnej ryby, jakie do tej pory łowił. Leszczowata, trzydziestocentymetrowa ryba z czerwonym podbrzuszem i ostrymi zębami nie przypominała żadnego z rodzimych gatunków.
– Postanowiłem sprawdzić, co to za ryba i zabrałem ja do domu – mówi wędkarz.
Wygląd wskazywał, że jest to pirania. Domniemania te potwierdza na podstawie przesłanych zdjęć dr ichtiologii Krzysztof Lewandowski.
– Nie ulega wątpliwości, że jest to pirania i to najbardziej drapieżny jej gatunek – pirania czerwona – mówi doktor.
Kilka dni przed tym zdarzeniem Zdzisław Kawczyński z Żuromina również złapał rybę, której nie potrafił nazwać. Jak się później okazało, wyglądała ona tak samo, jak ta złowiona w sobotę w Bądzynie. Nie znając wymiaru ochronnego ryby, wędkarz postanowił ją wypuścić do rzeki.
Tyle szczęścia nie miała pirania złowiona przez Marka Stopczyńskiego. Pan Marek najpierw sprawdził w Internecie, czy ryba jest jadalna, a następnie pirania powędrowała na ruszt grilla. Skonsumowana została podczas rodzinnego spotkania.
Ryby jak z horroru
Pirania czerwona jest bardzo drapieżną rybą, zamieszkuje wody Ameryki Południowej i dorasta do 30 centymetrów długości. Piranie żyją w Amazonce i mają tam niechlubną sławę. Atakują bydło i dzikie zwierzęta, a nawet człowieka. Jako wabik wystarczy niewielka rana. Gdy ryby wyczują krew, natychmiast atakują całym stadem. Potrafią w kilka minut zabić i zjeść duże zwierzę.
Pojawia się pytanie, czy powinniśmy się bać?
– Pojedyncze ryby nie są tak groźne – uspokaja doktor Lewandowski – Oczywiście pirania może skaleczyć, ale naszemu życiu nie zagraża. Żeby zagrażała, musiałaby występować w stadzie, a nic nie wskazuje na to, żeby umiała się w naszych rzekach rozmnożyć, a tym bardziej przetrwać zimę.
Innego zdania jest Jacek Karaś opiekun ryb w Starym ZOO w Poznaniu.
Według wypowiedzi Jacka Karasia pirania doskonale adaptuje się do polskich warunków. Pirania atakuje i zjada wszystko, co może. A poza tym może się w naszych wodach rozmnażać.
– Z tarła pary można uzyskać około półtora tysiąca sztuk młodych ryb – informuje Jacek Karaś – Dwukrotnie już rozmnażaliśmy je: samce i samice łączą się w pary, wybierają sobie rejon, którego zaciekle bronią, są wtedy bardzo agresywne wobec innych ryb. Młode trzeba później rozdzielać, bo atakują się wzajemnie, m.in. wygryzając sobie oczy.
Z akwarium do rzeki
– Piranie najprawdopodobniej trafiły do Wkry z domowych hodowli – mówi doktor Lewandowski – akwaryście znudziła się ryba i nie zdając sobie sprawy, ile szkód może narobić, wypuścił ją do rzeki.
Ryby bez problemu można kupić w sklepach akwarystycznych. Hodowcy często nie zdają sobie sprawy, że kilkucentymetrowa rybka dość szybko staje się trzydziestocentymetrową bestią, która zjada w akwarium wszystko, co się rusza (w poznańskim zoo piranie karmione są szczurami).
– Przestraszeni akwaryści próbują pozbyć się wtedy swoich „pupili” – mówi Lewandowski – I po cichu wyrzucają rybę do rzeki lub jeziora.
W Polsce nie jest to pierwszy przypadek złowienia piranii. Cztery piranie złowiono w okolicach Poznania. Gazeta Krakowska informowała o złowieniu piranii w Wiśle. W Zalewie Rybnickim wędkarz z Sosnowca złowił rekordową ważącą 2,2 kilograma rybę tego gatunku.
Dodaj komentarz