Powiewy wolności 1/3

21 sierpnia ’68 r, na porannym apelu odczytany został żołnierzom list I-go Sekretarza PZPR Władysława Gomułki. Informował w nim, że wojsko wkracza na terytorium bratniego narodu, do przyjaciół. Broń może być użyta tylko w ostateczności, w obronie własnej lub kolegi. W związku z tym, że jest to stan wojenny, wszelkie przejawy niesubordynacji będą karane natychmiast. Dla Zbyszka Ejnika z Żuromina rozpoczęła się wojna.
Zbyszek w Skocie

Tadeusz Manista

tadek.manista@op.pl

Praska Wiosna 1968

Nowo wybrany przywódca Komunistycznej Partii Czechosłowacji Alexander Dubček, w swoim lutowym przemówieniu, wskazuje na potrzebę przeprowadzenia gruntownych reform w kraju i otwarcie się na Zachód. Za taką postawą opowiadają się nie tylko elity kulturalne i polityczne, ale przede wszystkim społeczeństwo. Nie pragnie ono jednak powtórnego przejścia do kapitalizmu, lecz zachowania socjalizmu w zmienionej formie – tzw. „socjalizm z ludzką twarzą”. Czechosłowacja miała się stać państwem niezależnym od Moskwy. Wypadki Praskiej Wiosny nie podobały się Kremlowi oraz przywódcom państw satelickich. Ich dalszy rozwój mógł grozić destabilizacją w tej części Europy, a w konsekwencji rozpadem bloku państw komunistycznych. 23 marca w Dreźnie, na spotkaniu tychże przywódców, szczególnie ostro opowiadali się przeciwko reformom przedstawiciele Polski (Władysław Gomułka) i NRD. Padły słowa o kontrrewolucji.

Kto tu rządzi

W dniach 18 czerwca – 2 lipca przeprowadzono w Czechosłowacji demonstrację siły wojsk Układu Warszawskiego pod kryptonimem „Szumawa”. W rzeczywistości ich celem było rozpoznanie sił obronnych naszego południowego sąsiada. Kiedy Leonid Breżniew, I Sekretarz KC KPZR, w wystosowanym do rządu Czechosłowacji liście naciskał na rozliczenie się z opozycją i przywrócenie cenzury, otrzymał odpowiedź negatywną. Konflikt wisiał na włosku. Dwukrotnie podejmowane rozmowy przyniosły w efekcie podpisanie Deklaracji Bratysławskiej, która i tak nie była w stanie niczego zmienić. W społeczeństwie wrzało. Wobec istniejącej sytuacji, „wierchuszka” KPZR wydała dekret nakazujący wkroczenie wojsk UW na obszar Czechosłowacji. Wszystko w imię obrony socjalizmu.

Zbyszek

Dla 23 letniego szeregowego Zbigniewa Ejnika z Żuromina, służba wojskowa w 42. Pułku Zmechanizowanym w Żarach k/Żagania przebiegała spokojnie, i nic nie zapowiadało zmiany tego stanu rzeczy. Jednostka ta wchodziła w skład 11. Drezdeńskiej Dywizji Pancernej. W czasie II w.ś., w miejscu tym, rozlokowana była doborowa jednostka Hermann Göring.

Zbyszkowi urodził się syn, wiec dowódca udzielił mu okolicznościowego urlopu. Pobyt spędzony na łonie rodziny minął szybko. Równie szybko żołnierz wpadł w tryby wojskowego rygoru. Chłopak pełnił funkcję pisarza w kancelarii technicznej w sztabie, więc jego służba nie należała do najcięższych. Prawdziwe wyzwanie żołnierskie zbliżało się do niego wielkimi krokami. Nie wiedzieć dlaczego, został przeniesiony (tak, jak i pozostali pisarze) do nowo utworzonej drużyny, w której został strzelcem. Przydzielono mu funkcję dowódcy drużyny.

Alarm

Na przełomie czerwca i lipca pułk został postawiony w stan gotowości bojowej. Wojsko poderwane alarmem zostało przerzucone „na kołach” (w żargonie wojskowym znaczy tyle, co przejechało) w rejon Kamiennej Góry. Był to rejon nadgraniczny. Pobyt wojska rozlokowanego na szerokich, PGR-owskich polach miał oddziaływać na Czechów psychologicznie. Przede wszystkim miało to być zauważalne przez turystów „zza miedzy”. Tymczasowe warunki polowe były bardzo złe. Przede wszystkim słabe wyżywienie źle wpływało na morale żołnierzy. Spali po dwóch pod pelerynami (dwie peleryny spięte razem tworzyły mini namiot) na zgniłej, śmierdzącej trawie. Szeregowiec Ejnik czuł, że nie jest traktowany jak człowiek. Na szczęście pogoda im sprzyjała

Wkroczenie

21 sierpnia ’68 r. o godzinie 10-tej odczytany został żołnierzom list I Sekretarza PZPR Władysława Gomułki. Informował w nim, że wojsko wkracza na terytorium bratniego narodu, do przyjaciół. Broń może być użyta tylko w ostateczności, w obronie własnej, lub kolegi. W związku z tym, że jest to stan wojenny, wszelkie przejawy niesubordynacji będą karane natychmiast. Innymi słowy dowódca będzie miał prawo strzelić do żołnierza. Pułk formował się w kolumnę marszową w Kamiennej Górze. Upał dochodzący do 30 stopni w cieniu dawał się bardzo we znaki. Miejscowa ludność obserwowała wymarsz żołnierzy na wojnę, przynosząc „napoje chłodzące” w dzbanach. Tak przetrwali do północy. O 24-tej padł rozkaz do wymarszu. Zawyły silniki czołgów, transporterów opancerzonych i innego sprzętu bojowego. Przełożeni stali się wyjątkowo koleżeńscy i mili dla żołnierzy. Czescy celnicy i WOP-iści na przejściu granicznym nie stawiali oporu.

Kilka godzin wcześniej

Niepisanym obyczajem na granicy było, że służby celne i ochrony pogranicza spotykali się na kolacji jedni u drugich. Tym razem Czesi gościli u Polaków. Niestety, pod koniec kolacji wydarzył się drastyczny incydent łamiący te zwyczaje. Polska załoga aresztowała swoich gości. Nie wszystko poszło tak, jak przewidywał scenariusz. Jeden z celników postanowił uciec. Noc mu sprzyjała.

Kilka chwil wolności

Tymczasem do punktu granicznego dotarło już wojsko polskie. Uciekinier wymknąwszy się Polakom wsiadł do swojej Škody i pomknął przed siebie. W pościg za nim wyruszył transporter opancerzony „Skot”. Uciekając szosą, Czech miał duże szanse na powodzenie, jednak skręciwszy w boczną drogę nieutwardzoną – stracił je. „Skot”, w przeciwieństwie do osobówki, doskonale radził sobie w terenie. Widząc bezsens dalszej ucieczki, celnik poddał się, nie stawiając oporu. Został aresztowany.

Na czeskiej ziemi

Rankiem wyruszyli w dalszą drogę. Jadąc drogami górskimi, Zbyszek obserwował rozbite polskie transportery i czołgi. Zdarzało się, że kierowcy zasypiali i wówczas dochodziło do tragedii. W pewne górskiej miejscowości doszło do wypadku polskiego czołgu, w którym zginął dowódca siedzący w wieżyczce. Przez stromą wybrukowaną drogę przebiegała mała dziewczynka. Prowadzący czołg, chcąc uniknąć rozjechania jej, zablokował gąsienice. W tym momencie pojazd będący w pełnym biegu „przekoziołkował” miażdżąc dowódcę. Kawalkada skierowała się do Kutnej Hory. Już po północy dotarli do pewnej miejscowości, w której znajdowała się jednostka wojskowa. W absolutnej ciszy wdarli się na teren. Byli przekonani, że siła, jaką dysponują Czesi jest wielkości batalionu. Drużyna Zbyszka nie napotkawszy nigdzie oporu dotarła do budynku kompanii. Teraz pozostawało już tylko przejąć stanowisko podoficera dyżurnego. Tak działo się i na innych kompaniach. Wszystkie poczynania szły łatwo, zbyt łatwo. Wyglądało na to, że Czesi są na taką ewentualność przygotowani, lecz nie mogą podejmować działań. W końcu Polakom zaczęło brakować ludzi do obstawy jednostki. Wkrótce okazało się, że stacjonuje tu pułk. Dowódca kompanii dał sygnał do odwrotu. W ciszy opuścili teren. Stamtąd ruszyli wprost do stolicy Czechosłowacji – Pragi. Pod Pragą dowiedzieli się, że zajęta jest już przez Rosjan, wiec nie było sensu kontynuowania marszu. Nastąpił odwrót. Następnym celem stała się miejscowość Čáslav.

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.