Prosto z wypadku na maturę

O wyjątkowym szczęściu i jednocześnie pechu może mówić maturzysta z Bieżunia. Chłopak przeżył poważny wypadek samochodowy, wyszedł o własnych siłach z wraku i kilkanaście minut później napisał maturę z matematyki.

Tegoroczny maturzysta 19- letni Arkadiusz jechał samochodem z Bieżunia do liceum w Żurominie, gdzie punktualnie o 9 rano miał przystąpić do obowiązkowej matury z matematyki. W połowie drogi przypomniał sobie, że nie zabrał z domu kalkulatora.

Pomyślał, że jeszcze zdąży, zawrócił samochód i jechał dość szybko w kierunku domu.

Na łuku drogi przed samym Bieżuniem w okolicy stacji benzynowej wypadł z jezdni. Osobowe BMW przekoziołkowało i wylądowało w rowie. Samochód po dachowaniu został całkowicie zniszczony. Zdaniem świadków nadaje się już tylko na złom. Kierowcy na szczęście nic się nie stało. Przestraszony chłopak zdołał samodzielnie wydostać się z wraku auta. Gdy wyszedł na pobocze drogi zauważyła go przejeżdżająca nauczycielka z LO w Żurominie. Poznała ucznia i zawiozła go do szpitala. Lekarz po zbadaniu orzekł, że maturzysta nie ma żadnych widocznych obrażeń. Parę minut później stawił się na sali gotowy do napisania matury. – Wiedzieliśmy, co się stało, jednak nie było żadnych powodów, by ten uczeń nie przystąpił do matury – mówi Danuta Ryszewska wicedyrektor szkoły. – Był na pewno mocniej zestresowany niż pozostali, bardzo staraliśmy się mu jakoś pomóc. – W szkole znalazł się kalkulator i ołówek, który się połamał, chyba w wypadku- dodaje dyrektorka. Jak wyjaśnia dyrektor Wojciech Gralewski ten maturzysta nie miał żadnych specjalnych przywilejów. Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami. Przez cały czas trwania matury pisemnej na terenie szkoły i tak obecna jest pielęgniarka. Uczeń nie skarżył się na żadne dolegliwości, a po jego zachowaniu nawet nie było widać, że właśnie przeżył dramatyczny wypadek. Zdaniem tegorocznych maturzystów, kolegów Arka, wszystkiemu winne jest złamanie przesądów. Jednym z nich jest, by nie zawracać się przed samym egzaminem, jeśli się czegoś zapomni. Cała sytuacja na szczęście skończyła się dla wszystkich pozytywnie. Oprócz rozbitego samochodu nic poważniejszego się nie stało. Za kilkanaście lat nikt już nie będzie pamiętał o rozbitym BMW, za to Arek pokaże swoim dzieciom gazetę. Niech zobaczą, z jakimi przygodami tata pisał maturę.

Marek Raczyński

m.raczynski@kurierkurierzurominski.pl

 

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.